



Nie zabawiamy tam zbyt długo, mamy w planie jeszcze zatrzymać się w Prizren.
Po drodze, gdzieś przed Prizren, zatrzymuje nas policja. Pan policjant pokazuje mi nagranie, na którym przekraczam dozwoloną prędkość o 26 kilometrów. Nie zauważyłem ograniczenia do 50 km/h, zwolniłem dopiero jak ktoś mrugnął mi światłami. Ale nagranie było wykonane ze znacznej odległości. Pokazuje prawo jazdy, dowód rejestracyjny i ubezpieczenie, coś tam próbuję się tłumaczyć, na co Pan policjant: „No problem” i pokazuje, żeby jechać dalej

W Prizren w samym centrum znajdujemy parking płatny 1 euro za godzinę. Miasto bardzo przypadło nam do gustu, nawet trochę żałowaliśmy, że nie zatrzymamy się tam na dłużej.















Na koniec wizyty w tym mieście siedzimy godzinkę w knajpce nad rzeką Lumbardhi i Prizrenit lub Prizrenska Bistrica, jak pewnie woleliby Serbowie.
Czas już jechać do Albanii.

Granicę przekraczamy bezproblemowo. Napiszę jeszcze, że wszędzie, na każdym przejściu, również w Kosowie, pokazywaliśmy tylko dowody osobiste, na dzieci też. Paszporty co prawda też mięliśmy ze sobą, ale w dobie epidemii trochę obawialiśmy się, że niektóre pieczątki mogą utrudnić przekraczanie granic.
Autostrada Prizren – Durres już dosyć dobrze obfotografowana i pokazana przez nas w relacjach z poprzednich lat.

Jednak jest pewna różnica w porównaniu z poprzednimi latami, za autostradę trzeba już płacić, 5 euro, jeśli dobrze pamiętam.


CDN