24 Maj
Około 5 rano zaczynamy wynosić na zewnątrz nasze bagaże. O 5:30 ma po nas przyjechać taksówka i zawieźć nas do Gaios skąd mamy wrócić na stały ląd do Pargi. Niestety czas mija, a taksówki nie widać, dzwonimy do jej właściciela ale nie odbiera telefonu. Robi się trochę nerwowo bo w Gaios od 6 czeka na nas Nikos na swojej
Sea Taxi. Dzwonimy więc do niego i tłumaczymy jaki mamy problem. Nie wiem jak On to załatwił, może poszedł obudzić naszego zapominalskiego taksówkarza, w każdym razie po jakimś czasie w końcu nasz transport pojawia się i na dwa razy dostajemy się do pustego o tej porze Gaios. Taksówkarz nawet nie raczył przeprosić, sprawiał nawet wrażenie obrażonego, że ktoś przerwał mu sen.
Pakujemy się do wodnej taksówki i po chwili mkniemy w kierunku Pargi.
Przybijamy do portu gdzie szybko z pomocą Nikosa wypakowujemy bagaże.
Nasz transport wraca na Paxos, a my możemy iść po nasze samochody. Dzięki temu, że jest wcześnie rano i nie ma jeszcze na uliczkach Pargi porozstawianych straganów z pamiątkami, udaje nam się podjechać na samo nabrzeże portu, nie musimy biegać kilka razy w tę i z powrotem, tak jak to było tydzień wcześniej.
Jeszcze kawałek za Pargą, do drogi numer 6 jedziemy razem, a tu niestety musimy się rozstać (wielka szkoda
) z naszymi przyjaciółmi. Oni wracają już do Polski, skręcają więc w lewo w kierunku autostrady, a my w prawo. Naszym celem jest miasteczko Astakos.
Kierujemy się najpierw na Prevezę, gdzie przejeżdżamy tunelem pod cieśniną łączącą Zatokę Ambrakijską z Morzem Jońskim, koszt jeśli dobrze pamiętam to 2 euro.
Mijamy drogę na Lefkadę i dalej od Vonitsy jedziemy na południe w kierunku Astakos drogą wzdłuż morza z której są bardzo ładne widoki na archipelag wysp i wysepek Jońskich.
Wysp jest tyle, że zupełnie, pomimo mapy, straciłem orientację, która jest która. Pewność miałem tylko co do Lefkady i Kalamos (jest zaraz przy lądzie).
Dojeżdżamy w końcu do Astakos skąd o 12:15 odpływa nasz prom na Itakę.
Parkujemy samochód w miejscu gdzie przybijają promy i idziemy znaleźć biuro Ionion Pelagos Lines. Biletów nie da się kupić przez internet, trzeba to zrobić na miejscu. Pytamy taksówkarzy, którzy wskazują nam małą budkę jakieś 100 metrów dalej.
Pani w budce zapisuje jakich i ile chcemy biletów, a odebrać je mamy 40 minut przed odpłynięciem promu. Ponieważ zostało nam trochę czasu idziemy na spacer po Astakos. Trzeba przyznać, że to bardzo sympatyczna miejscowość.
Odwiedzamy sklep, idziemy na kawę i do jakiegoś fast food-u, ceny dużo bardziej korzystne niż na Paxos.
Nasz statek przypływa przed czasem, odbieramy więc bilety (65 euro za samochód plus troje dorosłych i dziecko, dziesięciomiesięczny maluch za darmo) i ustawiamy się w krótkiej kolejce.
Na pokładzie samochodowym dosyć dużo ciężarówek, natomiast u góry raczej pustki. Można spokojnie usiąść gdzie się chce i podziwiać widoki wokół na ile oczywiście dzieci na to pozwolą.
Rejs trwa w sumie około trzech godzin. Po drodze zatrzymujemy się w Sami na Kefalonii gdzie wyjeżdża większość samochodów.
Teraz już niedaleka droga na Itakę. Prom przybija do malutkiego portu Pissaetos. Porcik ma być ponoć w niedalekiej przyszłości rozbudowany tak, aby mogły tu, zamiast do stolicy wyspy Vathi, przybijać nawet bardzo duże promy.
Zjeżdżam z promu na nabrzeże gdzie poganiana przez niezbyt uprzejmych policjantów, wsiada do samochodu reszta rodzinki.
Jedziemy trochę pod górę, trochę w dół do głównej drogi Itaki łączącej Vathi ze Stavros. My skręcamy w lewo w kierunku tej drugiej miejscowości.
Mijamy Agios Ioanis potem Lefki za którą wioską niewiele brakuje, abyśmy przegapili niewielki drogowskaz do naszej nowej kwatery, ostatniej już niestety na tych wakacjach.
Skręcamy w lewo i wąską, betonową drogą jedziemy w dół zbocza. Pod nami widać już
Cavos Cottages gdzie spędzimy najbliższe cztery noce.
Na miejscu, po przejechaniu przez bramę, spotyka nas pewne zaskoczenie, zostajemy powitani po polsku przez panią Zosię, która jak się okazuje, pracuje u właścicieli
Cavos Cottages.
Podjeżdżamy pod nasz domek (pierwszy przy basenie, jak było wcześniej umówione), wypakowujemy bagaże po czym samochód parkujemy na parkingu pod dachem przy bramie.
Można powiedzieć, że
Cavos Cottages to prawdziwa perełka. Ośrodek składa się z pięciu domków. Pełno tu kwiatów, zieleni, basen, wszystko idealnie zadbane. Położenie na zboczu, widok na Kefalonię. Dla osób szukających spokojnych, odosobnionych miejsc, po prostu ideał. Miejsce to ma jedynie jedną wadę. Jaką, łatwo się domyślić. Za noc płacimy 75 euro (po obniżce) za domek. Jak na maj nie jest to mało, zwłaszcza, że w domku zmieści się tylko jedna rodzina. W sezonie cena znacznie wzrasta, z tym, że z tego co słyszałem, jeśli nie mają dużo chętnych, cenę można negocjować.
Ale, podsumowując, strasznie nam się w
Cavos Cottages podobało.
Wieczorem siedzimy na balkonie naszego domku i oglądamy zachód słońca za Kefalonią.
CDN