Re: Na Greckie Wyspy i nie tylko 2008-19.
4 MajDzień na morzu, można napisać. Około 6 rano zawożę Rodzinkę i bagaże do portu, a sam jadę do wypożyczalni oddać samochód. Bardzo pobieżne oględziny, po których Pan z Melian Cars odwozi mnie z powrotem do Rodzinki. W porcie czeka już znany nam prom Artemis firmy Hellenic Seaways, a w zasadzie Blue Star Ferries. Bilety na Naxos (tam mieliśmy przesiadkę), tak jak wszystkie, o czym pisałem wcześniej, zakupiliśmy jeszcze w Polsce przez Internet. Choć odległość pomiędzy wyspami Milos i Naxos nie jest zbyt duża, to rejs z wszystkimi postojami trwał ponad 6 godzin.
Odpływamy
Żegnamy Milos. Jakie wrażenie na nas wywarła? Ciężko pokusić się o jakąś ocenę po jednym tylko dniu pobytu. Miejsca, które widzieliśmy bardzo nam się podobały. Na pewno żałujemy, że nie widzieliśmy jeszcze kilku, ale czy na Milos jeszcze wrócimy, nie wiem. Może kiedyś, przy okazji jakiejś przesiadki, w drodze gdzieś tam. Na dłuższy pobyt raczej nie. Już kiedy wysiada się w porcie, widać, że jest to popularna, dosyć duża wyspa, a my na dłuższe pobyty preferujemy raczej bardziej kameralne miejsca.
Z drugiej strony, „nigdy nie mów nigdy”.
Pierwszy przystanek, Kimolos, która jak chyba już pisałem przewijała się w naszych planach niejednokrotnie. Na razie nic z planów wizyty na niej nie wyszło, może kiedyś.
Kolejna wyspa, Folegandros, do której mam olbrzymi sentyment. Była jednym z etapów naszego cykladzkiego debiutu w
2009 roku. Kolejny tam pobyt w roku
2012, też wspominamy bardzo miło.
4 maja był najbardziej pochmurnym dniem podczas naszego tegorocznego pobytu w Grecji. Całe szczęście, że wypadł on akurat wtedy kiedy przenosiliśmy się z miejsca na miejsce.
Sikinos, tu też już byliśmy, w 2012 roku, bardzo krótko, ale wrażenia były jak najbardziej pozytywne.
Ios, podobnie jak Folegandros odwiedziliśmy ją w „debiutanckim” roku 2009. Zupełnie to wszystko inaczej wygląda przy zachmurzonym niebie.
Punktualnie dopływamy w końcu do Naxos. Obwiałem się trochę czy zdążymy. Na przesiadkę mięliśmy tylko godzinę, a wiadomo jak to z promami bywa. Jeśli byśmy nie zdążyli, czekały by nas dwa przymusowe noclegi na Naxos.
Artemis cumuje w innym miejscu portu niż Express Skopelitis w szybkim tempie więc przenosimy nasz cały, niemały, bagaż. Mieliśmy nadzieję na zajęcie jakiś w miarę dobrych miejsc wewnątrz niewielkiego statku. Na siedzenie na zewnątrz było jednak trochę za zimno. Niestety ludzi było sporo i skończyło się tym, że Żonka z młodszym synem usiadła w środku, a ja ze starszym wylądowaliśmy na zewnątrz.
Jak widać na podróż na najwyższym pokładzie nie było chętnych.
Iraklia, tu bardzo chciałbym jeszcze kiedyś wrócić.
Na Iraklii wysiadło trochę ludzi i mogliśmy siedzieć już wszyscy razem przy stoliku wewnątrz statku.
Ciągle nieodkryta przez nas Schinoussa.
Na Koufonissi sporo ludzi.
Gdzie te turkusy i błękity, z których pamiętamy Koufonissi
?
Keros
Około godziny osiemnastej dopływamy w końcu na Donoussę.
W porcie, tradycyjnie już czeka na nas nasz gospodarz Stavros. Bagaże zabiera Jego znajomy, właściciel innych kwater, samochodem, a my plażą idziemy do „naszych” Cavo Bianco Studios. Odwiedzam jeszcze sklep i w końcu możemy, choć nie jest zbyt ciepło, zasiąść na tarasie. Dzień był męczący, ale jesteśmy szczęśliwi, że znowu tam jesteśmy. To już czwarta nasza wizyta na Donoussie i z pewnością nie ostatnia.
Jesteśmy u siebie
.
CDN