25 Kwiecień c.d.
Nie zabawiliśmy zbyt długo w pokoju. Krótki odpoczynek i schodzimy do portu do wypożyczalni Antonis odebrać zarezerwowany wcześniej samochód. Koszt wypożyczenia Fiata Panda na jeden dzień to 25 euro. Nie chciało nam się za bardzo po azersko-turecko-greckim maratonie, po nieprzespanej nocy, wychodzić z pokoju. Korciło żeby zamiast tego posiedzieć sobie na tarasie. Głupio jednak trochę by było być pierwszy raz na Kythnos i nigdzie się nie ruszyć. Postanowiliśmy, że zwiedzanie ograniczymy do absolutnego minimum, a na taras, też zostawimy sobie trochę czasu.
Na początek Chora, lub po prostu Kythnos.
Musze napisać, że zarówno Chora, jak i wyspa w ogóle, od razu nam się spodobała. Nie wiem dlaczego nie zawsze pochlebnie o niej piszą w przewodnikach, ale my w każdym razie mamy inne zdanie. Dużo zieleni, ładna Chora z białymi uliczkami, które tak lubimy, spory wybór plaż, no i, co ważne, łatwo i szybko można się na nią dostać. Zdjęcia, których mamy niewiele, w żaden sposób nie oddają jej uroku. Szkoda tego zachmurzonego nieba, no i zmęczenia, przez które jakoś nie przykładaliśmy się zbytnio do fotografowania. Nie wiem, każdy może mieć inne zdanie, ale my, całą rodzinką byliśmy zgodni, warto by było przyjechać tu jeszcze raz choć na dwa, trzy dni.
Z Chory jedziemy do Loutry.
Niewątpliwą atrakcją tego miejsca są gorące źródła. Gorąca woda kanałem widocznym na zdjęciu poniżej wpływa do morza.
Wykąpać się bezpośrednio w niej nie można by raczej było, jest za ciepła, ale na plaży, z kamieni, jest zrobiony taki jakby basenik i tam temperatura jest już odpowiednia.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że w sezonie pewnie byłby kłopot żeby się tam wcisnąć, ale jestem pewien, że, ze względu na temperaturę, można się w tym miejscu kąpać o każdej porze roku.
Jedziemy dalej.
Widok na Loutrę z drogi.
Widok na bardzo ładnie położoną Driopidę.
Jedziemy jeszcze do zatoczki Lefkes z kościółkiem St. Nicholas, miejsce, które upatrzyłem sobie przed wyjazdem podróżując palcem po mapie.
Podobało mi się , lubię takie miejsca, spokojnie mógłbym tu spędzić kilka leniwych dni.
Okrążamy Driopidę, jednak do miasteczka nie wchodzimy, może innym razem.
Na koniec krótkiego rekonesansu była w planie, najbardziej, jak się wydaje, atrakcyjna plaża Kythnos, Kolona. Jedziemy do Apokrisi, skąd prowadzi na nią droga. Niestety nie jest ona asfaltowa. Kilka minut zastanawiam się czy jest sens próbować dojechać. Mała Panda z czterema osobami, dosyć stromy podjazd. Ostatecznie odpuszczam, przy ogólnej aprobacie zresztą. Pewnie gdyby nie zmęczenie, przy innej pogodzie, nie zastanawiał bym się. Trudno, będzie na kiedyś tam.
Wracamy do Merihas, szybkie zakupy i w końcu zasłużony odpoczynek na tarasie. W końcu jutro przed nami kolejny etap podróży.
CDN