Re: Na Greckie Wyspy i nie tylko 2008-19.
21 Kwiecień c.d.Ja w zasadzie już byłem zadowolony z dnia i po wizycie w górach Kaukazu mógłbym się już nigdzie nie ruszać. Ale jednak zaczęliśmy się zastanawiać. Czasu w Azerbejdżanie nie mieliśmy za wiele i wypadałoby w Baku choć starówkę odwiedzić, zwłaszcza, że na następny dzień znowu mieliśmy wyjechać poza miasto. Doszliśmy do wniosku, że jak nie teraz to w ogóle na miasto nie wyjdziemy. Szybka decyzja, wychodzimy z apartamentu i tym razem taksówką jedziemy do centrum. Plan jest taki, pochodzimy trochę po mieście, a potem uczcimy ten udany dzień gdzieś w restauracji.
25 kwietnia w Baku odbywał się wyścig Formuły 1, stąd wszędzie ogrodzenia i trybuny. Bardzo to utrudniało poruszanie się po stolicy Azerbejdżanu, zarówno kiedy jechało się samochodem jak i kiedy choćby chciało się przejść z jednej strony ulicy na drugą.
Wysiadamy w pobliżu wpisanej wraz ze starym miastem na listę UNESCO Baszty Dziewiczej. Turystów całkiem sporo, pomimo nie najlepszej pogody. Po chwilowym ociepleniu znowu zrobiło się zimno.
W widocznej po lewej stronie wieży telewizyjnej jest restauracja, z której można podziwiać widoki na miasto, gdybyśmy mieli jeszcze jeden dzień, albo też może gdyby pogoda była inna, pewnie byśmy tam pojechali.
Na koniec idziemy jeszcze pospacerować nadmorską, czy raczej w przypadku „Morza” Kaspijskiego, „nadjeziorną” promenadą.
Trzeba przyznać, że centrum Baku jest bardzo zadbane, poniżej wyłożone marmurami przejście pod ulicą.
Muzeum dywanów, w kształcie dywanu właśnie.
Centrum Handlowe Caspian Waterfront Mall.
Robiło się już ciemno, wychodzimy więc na jedną głównych ulic i łapiemy taksówkę.
Jedziemy w kierunku naszego apartamentu. W niedalekiej odległości od niego zauważamy restauracje, która, przynajmniej z zewnątrz, wygląda zachęcająco. Zatrzymujemy się, płacimy za taksówkę i idziemy do wejścia. Ale przed restauracją stoi Pan z ochrony, niestety wejść nie można, impreza zamknięta. Jednak, kiedy słyszy, że jesteśmy cudzoziemcami, zaprasza nas do środka. Coś tam mówi przez krótkofalówkę po czym prowadzi nas eleganckimi korytarzami do osobnej loży, czy raczej pokoju. Jesteśmy sami, mamy swój balkon, a nawet telewizor na ścianie. Zacząłem się trochę obawiać o koszt tej kolacji, zwłaszcza po tym jak przyszedł się przywitać z nami szef personelu. No nic, każdy po kolei zamawia jakieś potrawy, o których czytaliśmy w przewodnikach, a na koniec coś dla mnie. Kelner poleca mi danie dnia, podobno bardzo dobre, nie za bardzo Go rozumiem, ale co tam może być. Kiedy przynoszą dużą liczbę sałatek i przystawek (bardzo dobrych zresztą), moje obawy rosną. Każdy dostaje zamówioną potrawę, a na koniec otwierają się drzwi, dwóch Panów wnosi dodatkowy stolik i stawia na nim coś takiego.
Następnie wchodzi szef kuchni i rąbie tasakiem to na kawałki.
Wszyscy najedzeni do syta, ja myślałem, że pęknę, no ale czas na rachunek, emocje sięgają zenitu. Na szczęście nie było tak źle, mieścimy się w wakacyjnym budżecie.
Tak zakończyliśmy ten niezwykle udany dzień
!
CDN