Re: Na Greckie Wyspy i nie tylko 2008-19.
Pomysł na Azerbejdżan zrodził się spontanicznie. Wiedzieliśmy, że do Grecji pojedziemy na pewno, ale chcieliśmy, podobniej jak to było z Dubajem, dodatkowo odwiedzić jakieś zupełnie inne miejsce. Plany były różne, ale Azerbejdżan jakoś się w nich nie przewijał. I nagle kiedyś podczas przeglądania różnych ofert biletów lotniczych z Polski i z krajów łatwo dla nas dostępnych zauważyłem połączenie Kijów – Baku Ukraine International Airlines w miarę przystępnej cenie. Szybka rozmowa z Żonką, z chłopakami. Azerbejdżan? Super! Jedziemy! Jeszcze sprawdziłem jak dostać się z Polski na lotnisko Kijów Boryspol. Okazało się, że mamy dobre połączenie tymi samymi liniami z Warszawy i tylko dwie godziny czekania na przesiadkę. Nie zastanawiając się długo kupiłem bilety. Potem, nie sprawdziłem tego, okazało się, że UIA mają dosyć duże opłaty za bagaże i ta cena za bilety już tak bardzo atrakcyjna nie była, ale co tam, pierwszy raz mieliśmy być w Azerbejdżanie. Pozostało kupienie wiz, które do tego kraju są potrzebne, ale te na szczęście, od jakiegoś czasu można kupić przez
Internet. Koszt wizy to 20 dolarów. Trzeba dosyć uważnie wypełnić wniosek i zastosować się do wskazówek na stronie, na przykład co do zdjęcia paszportu, które trzeba wysłać. Jeśli zrobimy jakiś błąd przy wypełnianiu wniosku i wiza nie zostanie przyznana, pieniądze niestety nie są zwracane. Wizę dostajemy drogą elektroniczną po kilku dniach roboczych.
Bilety samolotowe zostały kupione tak szybko, że nie za bardzo wiedziałem jak potem dostaniemy się do Grecji, ale o tym trochę później.
20 KwiecieńPoszliśmy spać chyba o 5 rano także na jakiś intensywny dzień nie było szans. Wiedziałem, że po 20 godzinach podróży nie za bardzo będziemy mieli ochotę na jakieś wielkie zwiedzanie i na ten dzień żadnych konkretnych planów nie było. Jedyny pewny punkt tego dnia to to, że o 12:30 miał nam być dostarczony samochód, który zdecydowaliśmy się wypożyczyć i który był niezbędny choćby do tego co planowaliśmy na następny dzień. Ale zanim samochód, to jeszcze trochę o miejscu gdzie mieszkaliśmy. Jak pisałem apartament od razu przypadł nam bardzo do gustu. Nic w tym dziwnego, dwa poziomy, cztery sypialnie, trzy łazienki, trzy balkony, w sumie chyba 300 m². Co do ceny to mogę napisać na priv, ale generalnie nie warto korzystać z usług ogólnie znanych pośredników. Ja te apartamenty znalazłem na stronie jednego z nich, ale skontaktowałem się z właścicielem bezpośrednio i cena jest diametralnie inna.
Kilka zdjęć zrobionych po przebudzeni. Niestety pogoda nie zachęcała.
Widok z balkonu po drugiej stronie, na dole trochę inne Baku.
Po prawej stronie, jeden z symboli Baku, Flame Towers, które nocy mienią się różnymi wizualizacjami. Jeden z trzech wieżowców (na zdjęciu tylko dwa), ten po lewej ma 190 metrów i jest najwyższym budynkiem w Azerbejdżanie.
Więcej zdjęć z miejsca gdzie mieszkaliśmy na ich
stronieZ kilkuminutowym opóźnieniem zostaje nam przez pracownika wypożyczalni
Automile dostarczone Mitsubishi Pajero, na które się zdecydowaliśmy. Terenowy samochód był nam raczej niezbędny, a w Azerbejdżanie nie dość, że wypożyczenie fajnego samochodu nie jest zbyt drogie to kompletnie nie należy tam bać się pojemności silnika. Benzyna kosztuje około dwa złote za litr. „Nasze” Pajero miało pojemność 3.0 litra.
Pomimo niewyspania, trochę szkoda było stracić dzień na siedzenie w apartamencie, w końcu czasu mieliśmy nie za wiele. Najpierw konieczność, ze względu na limity bagażowe nie zabraliśmy ze sobą za wiele prowiantu, a jeść trzeba. Jedziemy więc do jednego z centrów handlowych. Jazda po Baku sama w sobie jest przeżyciem. Kierowcy kompletnie nic sobie nie robią na przykład z pasów oddzielających pasy ruchu, ciągłe wciskanie się i trąbienie. Trochę to kojarzyło mi się z jazdą po Tiranie kilka lat temu. Policji na ulicach jest jednak bardzo dużo i podobno trzeba uważać na prędkość. Co ciekawe, Pan, który przywiózł nam samochód, powiedział, że jeśli złapie mnie Policja, to absolutnie mam nie płacić tylko od razu mam dzwonić do Niego.
Robimy trochę koniecznych zakupów, trochę Azerskich specjałów. Za namową starszego Syna następnym miejscem gdzie jedziemy jest Stadion Olimpijski.
Po drodze jeden z pomników Heydara Aliyeva, byłego prezydenta Azerbejdżanu. Kult tego człowieka jest obecny niemal wszędzie, lotnisko, place, ulice, pomniki, gdzie nie spojrzysz, Heydar Aliyev.
Przed nami Flame Towers
Mijamy następny z symboli Baku, Centrum Kulturalne im. Heydara Aliyeva, oczywiście. Wrócimy tu później.
Pod stadionem zawód, trwają na nim przygotowania do finału Ligi Europy, jeśli dobrze pamiętam, wejść nie można.
„Nasze” Pajero.
Wracamy pod Centrum Kulturalne.
Budynek naprawdę robi bardzo duże wrażenie. Londyńskie Muzeum Designu przyznało Centrum Heydara Aliyeva nagrodę Projekt Roku 2014. Dla samej architektury budynku, ale też dla ciekawych wystaw, warto podobno też wejść do środka. Podobno, bo my przyjechaliśmy za późno i podobnie jak kilku innych turystów „pocałowaliśmy klamkę”. Trudno, z zewnątrz Centrum też wygląda imponująco.
Angielskie taksówki w Baku.
Zmarznięci wracamy do apartamentu.
Wieczór spędzamy przy zakupionych w centrum handlowym lokalnych i nie tylko smakołykach. Na zdjęciu w niewielkich buteleczkach, po prawej i lewej stronie, według mojej Żony, przebój, sos z granatów.
Zdjęcia z balkonu niestety kiepskiej jakości.
Zdjęcia kiepskie, ale wieczór baaaardzo przyjemny
.
CDN