Re: Na Greckie Wyspy i nie tylko 2008-18.
7 MajRano, tak jak było to wcześniej umówione, pod hotel podstawiony zostaje dla nas czerwony Suzuki Jimny z firmy
Antiparos Europecar(koszt 35 euro). Wiadomo, że ze względu na ilość uczestników naszych wakacji, wszyscy na raz do niewielkiego samochodu się nie zmieściliśmy. Postanowiliśmy wyspę zwiedzić na dwa razy. Zabieram więc część rodzinki, a część zostaje w hotelu i czeka na swoją kolej.
No to jedziemy.
Na początek odwiedziliśmy plaże Livadia. W sumie nic ciekawego, na zdjęciach wyglądała lepiej.
Wracamy do głównej drogi i jedziemy na południe wyspy do miejscowości Agios Georgios skąd zaczyna się droga na najwyższy szczyt wyspy Prophitis Ilias 301m.n.p.m.!!!
Na szczycie oczywiście kapliczka, widoki całkiem ładne. Niestety trochę zachmurzyło się niebo, co nieco psuło ogólne wrażenie. Wyszło na to, że dobrze, że nie przełożyłem wycieczki motorówką na następny dzień bo i tak nie doszłaby do skutku.
Wracamy do Agios Georgios. Zwykłym samochodem chyba raczej bym na Prophits Illias nie wjechał.
Następny punkt programu, plaża w Agios Georgios, która bardzo spodobała mi się w relacji
Kulek. Niestety aura nie pozwoliła nam pooglądać jej w całej okazałości.
Pomimo tego dużego zachmurzenia, miejsce i tak mi się podobało, szkoda tylko, że nie udało się popłynąć na widoczną naprzeciw Despotiko.
Teraz miejsce, na którym mi w tym dniu zależało najbardziej, Faneromeni. Z Agios Georgios nie to zbyt daleko, jednak dojazd trochę trwa, w Soros kończy się asfalt i ostatnie kilka kilometrów pokonuje się dosyć długo.
Po drodze mijamy kilka zatoczek z fajnym kolorem wody. Ta poniżej to chyba Agios Sostis.
Faneromeni. Miejsce jest przepiękne. Niestety znowu zachmurzyło się niebo. Na szczęście nie była to moja ostatnia tam wizyta w tym dniu.
Jak widać nie byliśmy tam całkiem sami.
Wracamy do hotelu.
Z drugą częścią Rodzinki chciałem odwiedzić jaskinię Antiparos, ale mieliśmy lekki poślizg czasowy i raczej nie było szans zdążyć przed zamknięciem. Postanowiłem jednak do jaskini podjechać i chociaż zrobić sobie zdjęcie przed wejściem z ponoć najstarszym stalagmitem Europy.
Widok z drogi do jaskini.
Tak jak się spodziewałem, nie zdążyliśmy i jaskinia był już zamknięta. Spóźniliśmy się kilkanaście minut. Jednak kiedy starałem się zrobić zdjęcie przez ogrodzenie, furtka otworzyła się i Pan pilnujący jaskini zaprosił nas do środka.
Najstarszy stalagmit Europy i kapliczka przed wejściem do jaskini.
Myślałem, że Pan wpuścił nas tylko przed wejście, tymczasem po chwili spytał się, czy chcemy też zobaczyć jaskinię. Oczywiście! Otworzył więc wejście pozapalał światła i mieliśmy jaskinię tylko dla siebie.
Nie dało się oddać tego zdjęciami, ale jaskinia robi wrażenie. Dodatkowo dowiedzieliśmy się na koniec, że całą przyjemność oglądania jaskini mieliśmy za darmo, choć normalnie trzeba zapłacić za wstęp. Opłacało się spóźnić
. Kiedy chciałem kupić bilety, usłyszałem tylko: „Nic nie płacisz przyjacielu”.
Na koniec druga wizyta na Faneromeni, tym razem słoneczko już nas nie opuszczało. Dla mnie to zdecydowanie numer jeden Antiparos.
Czas wracać do hotelu.
CDN