24 Kwiecień c.d.
Na Tilos w Megalo Chorio zatrzymaliśmy się w Villi Eden. Obiekt nie ma swojej strony internetowej, ale można go znaleźć na Facebooku i na portalach pośredniczących w wynajmie noclegów (czego oczywiście nie polecam). Właścicielami jest para Anglików Annie i Rob. Niesamowicie sympatyczni ludzie, pomocni w każdej sytuacji, a choć mieszkają obok, robili wszystko żeby nie zakłócać naszej prywatności.
Warunki mieliśmy świetne, duży atut to basen tylko do naszej dyspozycji.
Kastro w tle.
Było tylko jedno ale, pogoda, która kompletnie nas zaskoczyła już od pierwszego dnia. Przed wyjazdem planowałem sobie tak, rano wyjście na jakąś pieszą wycieczkę, bo przecież Tilos jest rajem dla piechurów, a po południu dzieci pluskają się w basenie, a my w spokoju leżymy sobie obok sącząc winko. Koniec kwietnia wydawał się zresztą idealny i kompletnie nie spodziewaliśmy się takich upałów. Tymczasem było wręcz bardzo gorąco, pomijając wyjazd do Dubaju, to były chyba jedne z najbardziej gorących wakacji. Mi bardzo szybko odeszła ochota do jakiś dłuższych wędrówek i dosyć mocno zredukowałem plany. Zrezygnowałem na przykład z próby zdobycia najwyższego szczytu Tilos. Trochę szkoda tych, wspomnianych wyżej dobrych warunków mieszkania, ponieważ już po dwóch dniach chłopakom nawet na basen, z powodu temperatury, nie chciało się wychodzić. Siedzieliśmy przy nim, poza, krótkimi chwilami, w zasadzie tylko wieczorem.
CDN