Re: Grecja przez Albanię i nie tylko 2008-15. Jesienny wypad
4 PaździernikRano przypłynął prom Blue Star Naxos. Całkiem sporo ludzi zgromadziło się w porcie. Skąd oni się wszyscy wzięli? W końcu nie spotykaliśmy na Donoussie ich zbyt wielu.
Dzień wcześniej zatrzymałem na drodze jadącego busem właściciela
Makares Apartments. Spytałem się Go czy może nas zwieść do Mersini, zgodził się bez problemu. Podwoził nas też z portu, kiedy przypłynęliśmy na Donousse, nasz Gospodarz nie dysponował chyba własnym pojazdem, a przynajmniej ja takiego nie widziałem. W każdym razie umówiliśmy się na następny dzień na godzinę 10 rano.
Idziemy pod Makares Apartments, to z Cavo Bianco Studios może z dwie minuty drogi.
Ze Stavros do Mersini jest 4,5 kilometra, po drodze Pan opowiada nam o Donoussie i o miejscach, które mijamy.
Plaża Livadi widziana z okien samochodu.
Już na miejscu chciałem za podwiezienie zapłacić 10 euro, nasz kierowca kategorycznie się sprzeciwił, mówiąc, ze to stanowczo za dużo i że On nie podwiózł nas dla zarobku, w końcu stanęło na 5. Dostaliśmy tez oczywiście foldery z Jego kwaterami. Tak w sumie to bardzo sympatyczny Pan. Standard jego apartamentów jest niewątpliwie wyższy od studiów gdzie mieszkaliśmy, ale lokalizacja mi raczej nie odpowiadała. Poza tym, o czym jeszcze nie pisałem, o naszym Gospodarzu też mogę się wypowiadać tylko w samych superlatywach.
Z Mersini kolejny numerowany szlak prowadzi na plażę Livadi (dużo tych plaż Livadi, Albania się przypomina). Według tego co jest napisane na tabliczce, to pół godziny drogi.
Po drodze zatrzymujemy się przy źródle Mersini. Miejsce jakby oderwane od rzeczywistości. Taka zielona oaza. Platan, pod którym się znajduje, wygląda tu dosyć egzotycznie.
Niestety, czego nie widać na zdjęciach, spora część zielonego otoczenia źródła spłonęła. Całkiem niedawno zresztą.
My też skorzystaliśmy i nabraliśmy trochę wody.
Idziemy dalej.
Pod nami miejsce, do którego prowadzi szlak. Plaża Livadi, całkiem ładnie prezentuje się z góry. Widać na niej kilka osób i kilka namiotów.
Nie Livadi jednak jest naszym celem, od początku mieliśmy iść gdzie indziej. Odbijamy w lewo w kierunku małej plaży Fikio.
Miejsce to po prostu nas urzekło. Bajeczny kolor wody, która była bardzo przejrzysta pomimo piasku. Mnogość różnego koloru i rozmiaru rybek, piękne otaczające nas widoki. Dodatkowo, można było pod skałami schować się przed słońcem. Coś wspaniałego! Stąd pokaźna liczba zdjęć robionych na przemian aparatem i telefonem. Nie muszę też chyba wspominać, że mieliśmy Fikio tylko dla siebie.
Poszedłem też na króciutki spacer po najbliższym otoczeniu Fikio.
Widok na Mersini.
Na wprost Fikio z moją osamotnioną Żonką, a po prawej u góry Mersini.
Żal było wracać!
CDN