Re: Grecja przez Albanię i nie tylko 2008-15. Jesienny wypad
1 Październik c.d.Ja na plaży nie potrafię wysiedzieć zbyt długo, po jakimś czasie zostawiam więc Żonkę i sam ruszam na krótką wycieczkę po półwyspie Vardia.
Podobne zdjęcie ściągnięte z Internetu z widokiem na wysepkę Skilonisi od jakiegoś już czasu mam na tapecie komputera. Jak pięknie było być tam osobiście.
Jeszcze trochę pod górkę i doszedłem, zgodnie z planem zresztą, do starej latarni morskiej.
Nie dla latarni jednak tu przyszedłem, a dla otaczających ją widoków.
Z chęcią posiedziałbym tam jeszcze trochę, ale zostawiłem Żonkę samą w odludnym miejscu, trzeba wracać.
Ja już miałem dosyć słońca, Żonka chwilowo też, wracamy do Kalotaritissy do tawerny Mytsos.
Jeszcze co do pogody, to raczej nie spodziewałem się takiej temperatury na początku października, oczywiście liczyłem na ciepło ale nie aż takie, czasem było wręcz upalnie.
Kiedy przechodziliśmy koło tawerny wcześniej siedziało tam kilka osób, kiedy tam wróciliśmy nie było już nikogo. Zamówiliśmy sałatkę, obowiązkowe zimne piwko, skusiliśmy się na karafkę tsipouro, zrobiło się baaardzo przyjemnie.
No i właśnie w takiej sytuacji przydałby się autobus do Stavros, kompletnie nam w tawernie minęła ochota na spacery. Oczywiście słońce zrobiło swoje, ale nie tylko słońce
.
Zdecydowaliśmy, że wrócimy asfaltową drogą, choć dwa razy dłuższa to istniała jakaś szansa, że ktoś nas po drodze zabierze. Był to przypływ jakiegoś nieuzasadnionego niczym optymizmu, bo ruchu na drodze w ogóle nie było.
Trzecia mała plaża w Kalotaritissie.
Dokładnie tutaj na dole po prawej stronie widocznego na zdjęciu skalnego cypla Moschona jest jaskinia Fokospilia. Wszędzie gdzie czytałem napisane było, że jest dostępna tylko od strony morza, ale chodziło mi po głowie żeby w któryś dzień spróbować zejść na dół i popłynąć do niej. Pozostało to jednak tylko w sferze planów.
Ostatni łyk zabranych ze sobą zapasów.
Kiedy już przeszliśmy zdecydowaną większość drogi, minęliśmy Mersini i Messarię, gdzieś w oddali usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód, pierwszy od kiedy wyruszyliśmy z Kalotaritissy. Ostatnie, może dwa kilometry do Stavros pokonaliśmy pickupem mieszkańców Donoussy.
To był bardzo udany dzień!
CDN