Re: Grecja przez Albanię i nie tylko 2008-2014 + Nowa 2015.
13 majByliśmy już dosyć zmęczeni, a tymczasem do przejechania pozostało ponad 600 kilometrów. Dosyć szybko wyjechaliśmy z Pireusu i z Aten. Autostrada A1 za Atenami puściutka, co raczej nie dziwi o tej porze jednak wcale nie zdziwiłbym się gdyby taka sama była w dzień. Sam nie wiem, czy następnym razem (jeśli uda nam się jeszcze do Grecji pojechać) nie wybiorę jakiejś drogi alternatywnej. Powód? Wiadomo, opłaty. Dokładnie nie pamiętam, ale przejechaliśmy A1 jakieś 200 kilometrów, a opłat nazbierało się kilkanaście euro. Jeszcze trochę, a koszty autostradowych opłat zrównają się z kosztami paliwa. Taki sposób na wyjście z kryzysu? Oprócz wysokości opłat, wyjątkowo irytująca, o czym było tu już nie raz pisane, jest ich częstotliwość. Dwa razy po 3,85, 3,30, 1,85 itd., obłęd.
Z autostrady zjechaliśmy w Lamii, potem po kolei Karditsa, Trikala, Kalambaka. Dobrze nie pamiętam gdzie to było, ale chyba pomiędzy Kalambaką, a Greveną udało mi się uchwycić taki oto całkiem ładny widoczek.
W Grevenie wjechaliśmy znowu na autostradę i bardzo szybko dojechaliśmy w okolice Kastorii, a stamtąd nie daleko już do albańskiej granicy. Przejeżdżamy ja dosyć szybko i kolejny nasz pobyt w tym kraju stał się faktem. O tym, że Albania zmienia się bardzo szybko, było już tu napisane wielokrotnie, my po przejechaniu granicy doświadczyliśmy niestety jednej ze zmian, która z pewnością dla turystów korzystna nie jest. Gdzieś tak zaraz za Billisht zatrzymała nas policja. Zawsze w poprzednich latach policjanci od razu kiedy widzieli polską rejestrację, natychmiast pokazywali żeby jechać dalej, nie tym razem jednak. Zostałem pouczony, że w Albanii trzeba przez całą dobę jeździć na włączonych światłach, sam nie wiem dlaczego ich nie włączyłem, zawszę to robię, chyba zmęczenie dawało znać o sobie. Byłem pewny, że na pouczeniu się skończy, niestety, Pan policjant poinformował mnie (nie od razu zrozumiałem), że musi być mandat w wysokości 7 euro. Dostałem nawet pokwitowanie, co nie wydawało mi się takie oczywiste. Pomimo, że wszystko odbyło się w bardzo przyjaznej atmosferze i że 7 euro to nie dużo, to jednak coś się kończy.
Jedziemy dalej.
Na godzinkę zatrzymaliśmy się w Pogradec żeby wymienić trochę pieniędzy i zrobić zakupy. Była na to ostatnia okazja w Albanii.
Droga Pogradec – Lin nie była jeszcze w całości skończona. Teraz już jest inaczej, kilka dni temu widziałem zdjęcia, prawie na całej długości nowiutki asfalt.
Po ponad 24-godzinnej podróży dotarliśmy do hotelu
Neli Resort. Hotel ten rok temu na tyle przypadł nam do gustu, że postanowiliśmy odwiedzić to miejsce powtórnie.
Cena poza sezonem bez zmian, 30 euro za pokój (obojętnie, który się wybierze) ze śniadaniem.
Jak widać gdzieś zniknął dach nad nawodnym tarasem restauracji.
W hotelu, oprócz wspomnianego dachu, przez rok nic się nie zmieniło, byli ci sami bardzo uprzejmi kelnerzy (pamiętali nas), a co najważniejsze, nie zmieniło się jedzenie, w dalszym ciągu bardzo dobre i w miarę przystępnej cenie.
Zarówno ten dzień jak i następny spędziliśmy w całości w hotelu Neli i w jego najbliższym otoczeniu. Bardzo przyjemny odpoczynek przed powrotem do domu.
Wrócę jeszcze do zakupów w Pogradec, a dokładnie do jednej rzeczy. Po prostu musiałem uwiecznić na zdjęciu to „oryginalne” opakowanie.
CDN