27/28 Kwiecień Nasz wyjazd właściwie zaczął się już dzień wcześniej od wypożyczenia busa. Z uwagi na rodzinny charakter urlopu i większy niż zazwyczaj skład osobowy, było to konieczne. Sześć osób i do naszego wysłużonego Passata nie zmieściłoby się. W zamian za to podróżowaliśmy czerwonym, dziewięcioosobowym Oplem Vivaro i muszę przyznać, że była to zdecydowanie bardziej komfortowa podróż niż w czasie poprzednich wyjazdów. Koszt wypożyczenia busa to 100 złotych na dobę, ale to chyba zależy od tego na ile się go wypożycza i ile kilometrów ma się do przejechania. Do tego dochodzi jeszcze kaucja zwrotna (1000 zł) i ewentualna dopłata za przekroczenie limitu kilometrów na jaki umówiłem się z właścicielem, ja dopłaciłem 240 złotych. Oczywiście warunki zależą od wypożyczalni. W każdym razie, jeśli jest ktoś chętny na namiary na wypożyczalnię, mogę je podać w wiadomości prywatnej.
Trochę inny charakter wyjazdu polegał też na tym, że chyba w większości miejsc , które odwiedziliśmy, byliśmy już wcześniej, czyli taki „wspomnień czar”. Tym razem oprócz Mamy, pojechał z nami też mój Tata i raz, że chcieliśmy mu pokazać kilka miejsc, a dwa musiałem w końcu ugiąć się przed Żonką i wrócić, do miejsca, które Jej szczególnie przypadło do gustu. Urlop w każdym razie był bardzo udany, zarówno towarzysko jak i pogodowo (choć początkowo się na to nie zanosiło). Jedyną jego wadą było to, że był krótszy niż zazwyczaj, po raz pierwszy od wielu lat nasza wiosenna podróż trwała trochę krócej niż trzy tygodnie. No ale po kolei.
Wyruszamy 27 kwietnia około godziny 17. Trasa: Cieszyn, Cadca, Zilina. Na wysokości Trnavy zjeżdżamy z autostrady i przez miejscowości Sala i Nove Zamky docieramy do słowacko-węgierskiej granicy Komarno/Komarom. Dalej Kisber , Shekesfehervar, Szekszard, chorwacka granica Udvar/Dubosevica. Jak można zauważyć znowu wybraliśmy przejazd przez Węgry z pominięciem autostrad, ale w nocy ruch był niemal zerowy i poszło to bardzo sprawnie. W Chorwacji przy kompletnie pustej autostradzie A5 robimy sobie dłuższy postój. Opłaty za autostradę niestety nie pamiętam, w każdym razie płaciłem kartą. Granicę z Bośnią i Hercegowiną przekraczamy w miejscowości Slavonski Samac. Dalej kierunek Doboj, a potem Sarajewo.
Pamiątka po Olimpiadzie Zimowej 1984.
Sarajewo z okien samochodu to takie miasto kontrastów, brzydkie bloki z widocznymi jeszcze dziurami po kulach, sąsiadują z nowoczesnymi hotelami i bankami.
Po prawej Holiday Inn, znany z filmu „Aleja Snajperów”.
Na prośbę mojego syna, wiernego kibica skoków narciarskich, namawiać mnie nie trzeba było zresztą zbyt długo, postanawiamy odwiedzić kompleks skoczni narciarskich Igman, gdzie rozgrywane były zawody podczas Igrzysk Olimpijskich. Musieliśmy w tym celu nadłożyć nieco drogi, ale nie jest to jakoś specjalnie daleko.
Po drodze wojenne „pamiątki”.
Sceneria raczej zimowa.
Na szczęście tylko kilkadziesiąt metrów drogi wyglądało tak.
Na kompleks skoczni szkoda patrzeć, jest w opłakanym stanie.
Jak widać poniżej nie tylko Noriaki Kasai może stanąć na podium po czterdziestce
.
CDN