Nie mam jeszcze chorwackich wspomnień, więc pozwolę sobie odświeżyć ten kreteński wątek kilkoma słowami i fotkami z naszych wakacji na tej wyspie w lipcu 2005.
Wyjazd był zorganizowany i częściowo sponsorowany przez firmę męża, gdyż zamiast premii w gotówce otrzymał on adres biura podróży z poleceniem wybrania sobie miejsca docelowego za daną do dyspozycji sumę pieniędzy. Padło na Kretę, postanowiliśmy wykorzystać okazję i spędzić urlop trochę bardziej luksusowo niż zwykle: w **** hotelu za pośrednictwem TUI. Celem na Krecie była Agia Pelagia - miejscowość na środku północnego wybrzeża. Przez internet zarezerwowaliśmy samochód na 3 dni z zamiarem odbycia wycieczek na wschód, zachód i południe wyspy. Tak jak teraz podczytuję Was tutaj, tak wtedy wpadłam po uszy w kreteńskie niemieckie forum
http://kretaforum.net , dzięki przemiłym forumowiczom wiele się dowiedziałam i nawet otrzymałam od jednego z nich gratis super przewodnik Fohrera .
http://www.amazon.de/gp/reader/38995319 ... eader-link
Wylecieliśmy z Poznania późnym wieczorem:
ze względu na nocny przelot zbyt wiele nie widzieliśmy, ale widok rozświetlonych Aten i Heraklionu robił wrażenie. Po wylądowaniu pilot powiedział "Witamy w Heraklionie, na zewnątrz jest 29 stopni." Polskę pożegnaliśmy w strugach deszczu a tu witał nas upał.
Na lotnisku nasi towarzysze podróży z samolotu poznikali w różnych autokarach, a do nas podeszła rezydentka i skierowała w stronę taksówki, wysiadł z niej tęgi Grek, zapakował nasze walizki do przepastnego bagażnika i brawurowo zawiózł nas do oddalonej o 20 km Agii Pelagii. Zjazd do miejscowości okazał się być bardzo krętą stromą drogą, którą nasz kierowca pokonał z niewiele mniejsza prędkością od tej z jaką poruszał się po głównej drodze. Kilka dni później jechaliśmy tą drogą sami, oj dobrze, że wtedy było ciemno... udusiłabym chyba tego Greka wiedząc jak on po takiej drodze jedzie.
W hotelu oczekiwała nas miła obsługa, wypytali o pogodę w Polsce i oznajmili, że u nich od kilku dni nie schodzi poniżej 40 stopni, po czym zaproponowali nam talerz przekąsek na zimno, zrezygnowaliśmy, bo był środek nocy i apetyt znikomy. Rano powitał nas taki widok z balkonu:
Kilka fotek z pierwszego spaceru po terenie należącym do hotelu:
fotosik nie chce coś ze mną współpracować, więc ciąg dalszy nastąpi jak mu się znowu zachce
no i oczywiście jeśli będzie się Wam chciało to oglądać
.