Grecja, kryzys, powtórne wybory, niepokoje społeczne. Tak to wyglądało w pierwszej połowie roku. I co zrobić? Jaka jest alternatywa?
Na szczęście
KOL i
Kowol38 relacjonowali, że jest spokojnie. Mi w sumie też wydawało się, że kataklizmu nie będzie. Sprawa która mnie trochę martwiła to ewentualne problemy z paliwem. W pewnym momencie stwierdziłem, że oprócz map Grecji pakuję jeszcze mapy Włoch… ostateczna decyzja zapadnie na odcinku Opole – Brno
W tym roku jechaliśmy we czwórkę. Decyzja zapadła - Peloponez, a w drodze nań 2-3 dni na Evii.
Na ziemi greckiej zameldowaliśmy się ok. godz.19. Pierwsze co bardzo mnie zdziwiło to kompletnie pusta autostrada! Rok temu Grecja powitała nas wielkim ruchem i korkami! Czyli jednak jest kryzys. Drogi biegnące wzdłuż autostrady były przepełnione.
Pierwotny plan zakładał dojazd do Chalkidy i wjazd mostem na wyspę, ale podczas postoju na pierwszą frape, spojrzałem na mapę i stwierdziłem, że podjedziemy do Glify. Małe miasteczko portowe. Kilka knajpek, wieczorny gwar, ale bez tłoku. Prom zacumowany, popłynie rano. Jako, że nie chciało się nam już jechać dalej to zostaliśmy. Samochód zaparkowałem tuż przy promie. Coś zjedliśmy, połaziliśmy troszkę… Ciepło miło i przyjemnie. Poczułem grecki klimat
uwielbiam go!
Pierwszy nocleg…
port Glifa.
Obudziłem się wcześnie rano ok. godz. 6, jest niedziela. Cisza i spokój, ale już otwierają piekarnię, a knajpki już są otwarte…! Grecy są leniwi?! Kobiety jeszcze spały więc sam usiadłem na poranną frape. Mniam (i kawa i widok na wyspę)! Po jakiejś godzinie panie się obudziły, podeszły do piekarni po krosanty;) ja dokończyłem kawę, zmieniłem knajpę… śniadanie w następnej…
Kiedy tak siedzieliśmy przy stoliku podszedł właściciel, zamienił kilka zdań, i jak to w Grecji przysiadł się do nas. Dogadując się w kilku językach mówił, że nawet zna kilku polaków, ale języka niestety nie opanował. Bardzo żałował, że nie umie poopowiadać nam ciekawostek o Eubei. Po jakimś czasie gdzieś polazł i wrócił z telefonem w ręku i mi go podał (czy on wiedział, że ja jestem kierownikiem wycieczki?
). Trochę byłem zdziwiony i nie bardzo wiedziałem o co chodzi… na szczęście w telefonie odezwał się kobiecy głos mówiący do mnie w języku polskim… Pani była znajomą szefa, obecnie mieszkającą już w Polsce… Pogadaliśmy chwilę, pani pożyczyła udanych wakacji, a szef był uśmiechnięty od ucha do ucha i zadowolony, że z panią mogliśmy porozmawiać o Evii. No i jak można nie lubić Greków?
Prom na szczęście spory, jest tłoczno!
Niedzielny poranek, cisza i spokój.
W knajpkach pustawo.
Obracamy się i za chwilę będziemy na Evii.
Na wyspie jedziemy prosto na najbliższy kemping ‘Rovies’. Szok, na dużym kempingu jest w sumie może 10 osób! Ładnie położony może nie luksusowy, ale okoliczności przyrody decydują – zostajemy.
Rozbijanie obozu jak zwykle poszło szybko. Miejsce takie jakie lubię najbardziej…
Nasz nowy nabytek – kredens
. Przed wyjazdem podjechaliśmy do Decathlonu, chciałem kupić nową lampkę na stolik… lampki nie mam, panie stwierdziły, że stara gazowa jest doskonała…!
Barierek brak, można spaść prosto na plażę
dobrze, że są schodki (z barierką).
Później już tylko błogie lenistwo… Jak widać tłoku nie ma.
Niewątpliwym minusem
kempingu jest brak sklepiku, a plusem darmowe lodówki…
Szczere pustki! Łazienki mieliśmy do wyłącznej dyspozycji.
Miejsce bardzo praktyczne, dużo cienia.