Następnego dnia po porannym plażowaniu krótka objazdówka - Rovies-Limni-Ag.Anna-Elinka-Pefki-Loutra Edipsou.
Uliczki Limni. Nie tylko niebieskie okiennice.
Tradycyjny układ urbanistyczny – morze, kawałek plaży, knajpki…
W tym roku zabraliśmy ze sobą prosty wyciskacz do owoców cytrusowych. Dlaczego nie zabieraliśmy go wcześniej? Ale akurat tych pomarańczy nie polecam
Elinika, na zdjęciu malowniczo, ale plaża bardzo kiepska!
W tym rejonie Evii zobaczyliśmy trochę inną Grecję. Miałem wrażenie, że to bardzo biedne rejony. Turystów, obcokrajowców nie spotkaliśmy… Sklepiki przydrożne w małych miejscowościach pod względem zaopatrzenia i wystroju to po prostu puste półki. Problem z pieczywem i brak …wina. Doszedłem do wniosku, że tutaj każdy ma własne wino i podstawowe artykuły spożywcze też. Znalezienie piekarni w Rovies nie było proste, a chleb był tylko tam. W spożywczym można było kupić coca – colę i wyroby chemiczne… Miasteczka nie powalają, ale są sympatyczne. Standardowo domki, nadbrzeża, małe porty i masa tawern. Tereny mocno rolnicze, dużo przydrożnych straganów owocowo – warzywnych. Przy zakupie melonów brzoskwinie gratis…
Generalnie cicho, pusto i sennie.
Rano leniwie bujałem się na materacu… Odeszliśmy trochę dalej na plażę o drobniejszym żwirku. Zabrać aparat? Eee, po co, już mamy zdjęcia z plaży. No więc ja się bujam, Asia czyta, Gosia z Dorotką poszły na spacer brzegiem. Obracam głowę w drugą stronę… jakieś 10-15 metrów ode mnie tuż przy bojce… wielkie płetwy grzbietowe…! Przecieram oczy ze zdumienia! Delfiny (chyba jestem optymistycznie do świata nastawiony no bo dlaczego nie rekiny?)! Tak blisko brzegu?! Drę się do Asi… Asia: coooo?! No delfiny! Gdzie? Przygrzało ci za bardzo na tym materacu…? Jezu, no tu blisko, nie patrz daleko w morze tylko tu! Dziewczyny już przystanęły i tez patrzą! Boże ile ich jest…? Jeden, dwa, trzy…, siedem…, naliczyłem dwanaście!!! Pokazują pyszczki, skaczą normalnie pokaz mamy! Mniejsze są przy brzegu większe trochę dalej… Stoimy jak zahipnotyzowani… Kurde, aparat… Nie, nie ruszam się, popatrzę, albo nie, pobiegnę… Zanim obróciłem, to delfiny już zaczęły odpływać. Zdjęcia kiepskie. Pierwszy raz taki pokaz nam się przytrafił.