Może komuś się przyda…
Góra Zas (Zeus) – 1001 m.n.p.m.
Krótki opis wejścia.
Dojazd główną drogą przez Filoti w kierunku na Danakos. Na jednej z serpentyn tuż za Filoti skręt w prawo (przy monastyrze), wyraźne tablice drogowe, brązowe, takie jak to zwykle w Grecji do miejsc atrakcyjnych turystycznie (Zas cave, Zas summit). Wąską, asfaltową drogą dojazd do małego parkingu (na 3-5 samochodów). Dalej już bez samochodu szutrową drogą. Po chwili dochodzimy do małych zabudowań, placyk z wielkim drzewem, dużo cienia, chałupka, zbiornik na wodę, źródło z lodowatą wodą… Tablica z czasami: Zas Cave – 20’, Zas - summit: 1.10’. Dobrze widoczny szczyt wydaje się, że wspinaczka może zająć znacznie więcej czasu… Kawałek ścieżką i chodniczkiem – trawersem ułożonym z kamieni lekko pod górkę, później ścieżką między głazami już odrobinę bardziej stromo, po drodze jeszcze jedno źródełko – bajorko. Dosłownie po 15 minutach jesteśmy przy grocie. Wejście obmurowane. W środku pieczara, jak dla mnie niezbyt ciekawa. Wyżej, początkowo szlak dobrze oznakowany, małe metalowe, biało – czerwone tabliczki. Później zamiast tabliczek pojawiają się czerwone kropki i tradycyjne kopczyki z kamieni. Ale kopczyki czasami rozłażą się w różne strony… Robi się stromo i sypko. Na tym odcinku trzeba uważać, bo nie wiedzieć w którym momencie trzeba odbić w lewo, a skręt nie jest oznaczony. My go przegapiliśmy i niepotrzebnie darliśmy jakieś 300 m ostro w górę po bardzo nieciekawym usypisku. Sporo czasu zajęło też odnalezienie szlaku. No ale zupełnie nam się nie spieszyło, a widoki zewsząd przepiękne! Po odbiciu w lewo jeszcze kawałek stromo. Dalej łagodnie, robi się zielono, łąki, pastwiska… i odsłania się widok na Filoti. Widać wiele dróg i drożynek, myślę, że od tej strony można łagodniej dotrzeć na szczyt. Jeszcze kawałek bardziej stromego podejścia i jesteśmy na grzbiecie prowadzącym na szczyt. I tu zaczyna się bal . Wiatr wieje z ogromną siłą. Momentami trudno utrzymać się na nogach! Na szczęście na szczycie wieje odrobinę mniej. Wejście w spacerowym tempie łącznie z pogubieniem szlaku zajmuje nam ok. 2 godz. Na szczycie siedzimy długo i rozłazimy się na wszystkie możliwe strony . Widoczność niestety kiepska, ale i tak okoliczne wyspy z tej wysokości wyglądają genialnie! Zejście grzbietem to walka z wiatrem… czasami wręcz na czworaka, czasami trzeba przykucnąć, bo trudno ustać. Na parkingu jesteśmy po ok. 1,5 godz. bardzo przyjemny szlak. Jest trochę skałek, żwiru, trzeba mieć dobre buty, bo ślisko! Bardzo ostre są też wszelkie krzaczki i krzewy, każdy kontakt z nimi powoduje zadrapania… (ała… moje łydki… ). Na szlaku kilka osób. Tłoku nie było.