C. D.
8 CzerwiecWyjeżdżamy z Ohrid już po 23 poprzedniego dnia. Mamy do przejechania 490 km, a miejscem naszego ostatniego noclegu na tych wakacjach jest Mostar w Bośni i Hercegowinie.
Tą samą drogą, którą tu przyjechaliśmy przez Strugę wracamy do albańskiej granicy. W Albanii jedziemy w kierunku Elbasan, na drodze pusto podróż mija szybko, wjeżdżamy do miasta i po raz pierwszy zostajemy zatrzymani przez patrol policji. Nie wiem czy powodem była prędkość czy po prostu była to rutynowa kontrola, w każdym razie kiedy tylko policjant zauważył nasze polskie rejestracje, od razu dał znak ręką do dalszej jazdy.
Kilka kilometrów za Elbasan na rondzie kierujemy się na Tiranę. Droga, na szczęście dobrej jakości, wspina się cały czas do góry, podjazd zdaje się nie mieć końca, widok światełek gdzieś tam na dole robi wrażenie. Szkoda, ze względu na widoki, że nie jechaliśmy w dzień.
Droga w końcu zaczyna prowadzić nas w dół, powoli zbliżamy się do Tirany. Dojeżdżamy do jej przedmieść i znowu zatrzymuje nas policja. Policjanci zachowują się tak samo jak w Elbasan i po chwili jedziemy dalej. W Tiranie błądzimy, nie potrafimy znaleźć drogi na Shkoder . Jest dosyć duży ruch jak na środek nocy.
W Tiranie dużo się zmieniło przez dwa lata kiedy tu ostatnio byliśmy, przede wszystkim wszędzie tam którędy jechaliśmy był położony asfalt, no i kierowcy(prawie wszyscy) zaczęli zatrzymywać się na czerwonym świetle.
Decyduje się wrócić do ścisłego centrum i stamtąd już bezbłędnie wyjeżdżamy w dobrym kierunku. Jedziemy kilka kilometrów autostradą na Durres i widać zjazd na Shkoder. Przejeżdżamy przez Fushe-Kruje i żałuje, że z powodu pory nie mogliśmy odwiedzić Kruji.
Droga do Shkoder jest prosta z nową nawierzchnią, podróż tym odcinkiem przebiega bardzo szybko. Kiedy wjeżdżamy do Shkoder zaczyna się już robić jasno. Kierujemy się na przejście graniczne z Czarnogórą w Hani i Hotit. Droga do tego przejścia jest w złym stanie i jazda po bardzo dziurawym asfalcie (32km) zajmuje dosyć dużo czasu. Przejazd przez granice trwa długo, jest niedziela i dużo Albańczyków jedzie na jakiś targ do Czarnogóry, a w dodatku przejście jest przebudowywane (z funduszy unijnych) i odprawa odbywa się w polowych warunkach. Niektórzy Albańczycy unikają kontroli poprzez "prezenty" dla celników z czym zarówno jedni jak i drudzy nie specjalnie się kryją.
Za granicą kierujemy się na Podgoricę, a potem na Niksic. W pewnym momencie z daleka widzimy Monastir Ostrog, byliśmy tam cztery lata temu, dojazd do tego miejsca samochodem to niezapomniane przeżycie, polecam, jeszcze kiedyś tam pojedziemy.
W Niksicu tankujemy lpg i kierujemy się na Foce, Sarajevo. 10 km za Niksicem w miejscowości Vir skręcamy w lewo na Krstac, gdzie chcemy przekroczyć granicę z Bośnią. Początkowo droga jest dobra z nowym asfaltem, ale jakieś 10 km przed granicą asfalt się kończy i droga zmienia się w szutrową. Stopniowo droga jest co raz gorsza i zastanawiamy się czy jedziemy w dobrym kierunku.
Na szczęście asfalt pojawia się znowu
I dojeżdżamy do granicy
Po stronie bośniackiej droga jest już bardzo dobra
Dojeżdżamy do Avtovac, skręcamy w prawo, jedziemy kilka kilometrów i w miejscowości Gacko kierujemy się na Mostar. Po ok. 70 km po lewej stronie widać pozostałości XII-wiecznego zamku nad miejscowością Blagaj.
Jeszcze kilka kilometrów i skręcamy w lewo na Blagaj żeby obejrzeć XVI-wieczny klasztor derwiszów. Przejeżdżamy przez Blagaj, zostawiamy auto na parkingu i idziemy w kierunku klasztoru.
Płacimy za wejście(jeśli dobrze pamiętam to 4 euro) i wchodzimy na dziedziniec.
Na parterze klasztoru można kupić pamiątki, jest też wyjście na balkonik.
Żeby wejść na piętro trzeba ściągnąć buty, kobiety dodatkowo muszą założyć na głowę chustę.
W środku nie robię zdjęć, trwają tam modlitwy, nie chce zakłócać spokoju.
Wychodzimy na zewnątrz, robimy jeszcze kilka zdjęć.
I idziemy na kawę do jednej z okolicznych restauracji.
Z Blagaja jedziemy jeszcze 20km i już trzeci raz w historii naszych wyjazdów jesteśmy w Mostarze.
Niektóre miejsca się nie zmieniają i przypominają o ponurej przeszłości.
Nocleg mamy zarezerwowany w pensjonacie
Mostar-Inn, płacimy 25 Euro za dwójkę ze skromnym śniadaniem. Z pensjonatu jest 5 minut od Starego Mostu.
Rezygnujemy ze spania, szybka kąpiel i idziemy na starówkę.
Niestety zaraz zaczyna padać deszcz i musimy się schować do restauracji. Jemy obiad (ceny przystępne), jeszcze trochę spacerujemy
Ale niestety deszcz z krótkimi przerwami pada cały czas, robimy więc trochę zakupów i wracamy do pensjonatu. W planach mieliśmy jeszcze wieczorne wyjście na starówkę ale wybraliśmy oglądanie meczu Polska - Niemcy. Jak się okazało nie był to najlepszy wybór.
I tak minął nam ostatni wieczór przed powrotem.
CDN