Zrelaksowani, ale rozleniwieni , postanowiliśmy wrócić do Naxos autobusem. W Agia Anna są trzy przystanki, najbliższy był ten koło portu rybackiego. Poza szczytem sezonu, w popołudniowych godzinach, kursy są mniej więcej co godzinę. Gdyby nie planowana własna obiadokolacja, być może posiedzielibyśmy dłużej na plaży i wybralibyśmy kolejny kurs…
Ostatecznie jednak autobusem nie pojechaliśmy… Owszem, przyjechał o czasie, tyle że… No właśnie, byłam przekonana iż tak jak na Krecie (także na Santorini, jak wyczytałam w relacji Gosi-megidh), bilety kupimy u kierowcy . Okazało się jednak, iż absolutnie NIE! Trzeba wsiąść z biletem nabytym na dworcu KTEL w Naxos lub w lokalnym markecie (ale przeczytałam o tym w necie już po fakcie ). Biletów nie mieliśmy, więc kierowca do pojazdu nas nie wpuścił.
W Agia Anna widzieliśmy dwa sklepiki na drugim krańcu miejscowości, postanowiliśmy więc kupić bilety i przeczekać godzinkę na pobliskim krańcu plaży (tam jest kolejny przystanek autobusowy). Tyle że w jednym sklepie sprzedaży biletów wcale nie prowadzili, a drugi sklep był zamknięty .
Skoro kolejne sklepy z biletami były dopiero w Agios Prokopios, to może jednak zrezygnować z transportu i wrócić na własnych nogach? Nie wydaną kwotę na bilety (2 * 1,60 euro) postanowiliśmy przeznaczyć na częściowe sfinansowanie zimnych piwek, na które przysiedliśmy w tym samym miejscu (nawet przy tym samym stoliku), w którym wcześniej piliśmy kawkę.
Kotek znów nam towarzyszył .