Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
Super trasa.Za rok tez jade na Zakynthos ale zastanawiam sie czy samochodem czy samolotem,dzieki takim relacjom dużo łatwiej będzie podjąć decyzje.Więc niech wena Cię nie opuszcza chriso
pozdrawiam
Adam
Wieczorkiem, korzystając że dzieciaki poszły spać, skorzystaliśmy z campingowej knajpki by wychylić pierwszego Mythosa. Przy okazji wymieniliśmy parę spostrzeżeń z Polakami, którzy też tam przyszli skorzystać z neta. Nie posiedzieliśmy długo bo robaczki jak i zmęczenie podróżą dały się we znaki.
Następnego dnia rano pobudka, pierwsze śniadanie biwakowe, składanie namiotu. Upchnięcie z powrotem całego majdanu w aucie zajmuje jednak trochę czasu. A tu przed nami zaplanowanych jest kilka takich akcji. Nic to, nabierzemy wprawy. Przy okazji: Jednym z patentów, które podpatrzyłem na tym forum to zakup 10-calowych gwoździ i używanie ich zamiast standardowych szpilek. Pomysł super!!! Zwykłe szpilki to jakieś popierdółki i gięły się jak słomki.
Przy wyjeździe z campingu idziemy na recepcję zapłacić i przy okazji skonsultować dalszą trasę (po Meteorach jedziemy do Delf). Nie miałem wielkiej ochoty znowu trafić na serpentyny, więc nawet dopuszczałem dołożenie kilku km, żeby było szybciej. Pani nas uspokoiła, że już zakrętasy nam nie grożą i na do widzenia wręczyła pakiet "pożegnalny" w postaci mapek, przewodników i mini-ikony (która na straganie przy klasztorze kosztowała chyba 4 eur).
B. fajny camping, jeszcze raz polecam.
Do Meteorów ciężko nie trafić, nawet profilaktycznie zatrzymałem się przy jednym człowieku a ten nie czekając na pytanie machnął tylko ręką "jechać dalej". Podjechaliśmy na samą górę do głównego klasztoru, ale trzeba było się wycofać, bo niewielki parking był zawalony autokarami. Bez problemu przycupnęliśmy na poboczu drogi dojazdowej. Po raz kolejny spotkaliśmy Polaków, z którymi rozmawialiśmy poprzedniego dnia na stacji benzynowej w Serbii. Później jeszcze widzieliśmy się w Delfach.
Do plecaczków ładujemy butelki z wodą, na nogi długie spodnie, żona zabiera chustę na ramiona i idziemy. (inaczej nie wpuszczą do klasztoru, ew. można przy wejściu pożyczyć spódnicę do owinięcia się lub zarzucenia na ramiona - wymóg dla kobiet).
Po dojściu na parking można podziwiać widoki, które mi się skojarzyły ze Skalnym Miastem w czeskim Adrszpach. Sam widok tych skał może być wystarczającym powodem do przyjazdu tutaj. Najwyższa ze skał przekracza 600 n.p.m.
a w XIV ludzie postanowili wybudować na nich monastyry. Wszystkich klasztorów było 24, każdy na osobnej skale, obecnie 6 jest zamieszkałych: 4 męskie i 2 żeńskie. W każdy dzień tygodnia jeden jest niedostępny dla zwiedzających. Początkowo wszystkie materiały budowlane, a później jedzenie były wciągane na linach.
z daleka wyglądają jak domki dla lalek
albo narośle na skałach
Do monastyru wchodziliśmy po paru schodkach:
Za wejście płaciliśmy 2 eur od dorosłego. Podobnie jak do wszystkich pozostałych miejsc, które odwiedzaliśmy podczas całej wyprawy, dzieci wchodzą za darmo. Panie ministrze Zdrojewski, może skopiujemy ten pomysł?
Niestety nie mam zdjęć z wnętrz, które zwiedzaliśmy wraz z dużą grupą Japończyków, która zbyt agresywnie używała sprzętu i skończyło się na tym, że przy wejściu do większości pomieszczeń obsługa witała "no foto plis". Już nie wnikałem czy chodzi tylko o flesza czy wogóle.
A jest co zobaczyć. Świetnie zachowane poszczególne pomieszczenia gospodarcze wraz z wyposażeniem, codzienne ubrania jak i szaty zakonne. Można też poznać tę nowszą historię Grecji wraz z sylwetkami bohaterów narodowych. Dziesiątki gablot wypełnionych księgami i pismami. Wspaniała cerkiew. Tam można spędzić godziny.
Zwiedziliśmy jeden największy monastyr Wielki Meteor (Megalo Meteoro), po nim dzieciaki już miały dość a i my nie spodziewaliśmy się zobaczyć wiele więcej. Tego dnia czekały nas przecież jeszcze Delfy.
Jestem pod wrażeniem trasy, którą przebyliście z dzieciakami. Namiot całkiem do naszego w gabarytach zbliżony . Jeżeli na mapce punkty oznaczają kolejne przystanki z przebazowaniem, to chylę czoła.
Pozdrawiam Interseal.
Hej, również śledzę Twoją relację. Mam wrażenie że nasze namioty różnią się jedynie kolorem campus bordeaux 4 ?
Punkty na mapce oznaczają odwiedzone miejsca, noclegów było mniej. Trzy + docelowy na Zante
Droga do Delf zgodnie z informacjami od Pani z campingu okazała się bezproblemowa. Po drodze zatrzymaliśmy się w Termopilach.
Następnie pojechaliśmy prosto już do Delf. Przy trasie mijaliśmy wiele sadów, gdzie można było kupić świeże owoce, np worek 5kg moreli w za 5eur.
W Delfach, za wejście na stanowisko archeologiczne płaciliśmy 6 eur.
Pierwotnie zakładałem szukanie noclegu w pobliżu Delf, ale ponieważ przemieszczanie po greckich drogach szło nader sprawnie, więc postanowiliśmy ruszyć w kierunku Aten na zasadzie "ujedziemy ile się da" do godziny ok 18-19 i będziemy szukać campingu. Skończyło się na tym, że dojechaliśmy od razu do Aten
Dygresja na temat jazdy po greckich drogach. Zwykłe drogi (nie autostrady i nie górskie serpentyny) są szerokie. Wyprzedzanie na trzeciego jest na nich normalnością, kierowcy zjeżdżają do prawej strony ustępując miejsca. Po jakimś czasie przestało mnie dziwić omijanie pasem do lewoskrętu ruszających ze świateł. Ograniczenia prędkości są umowne, a fotoradary traktowane jak atrapy. Najmniej zużywającym się elementem w greckich autach są żarówki od kierunkowskazów i świateł mijania. Przez cały pobyt (ze 2 tys po greckich drogach) widziałem jedną kontrolę radarową a dwa razy policja mnie wyprzedzała z prędkości grubo przekraczającą dopuszczalną. Za autostrady płaci się na bramkach niewielkie kwoty, 1,2,3 euro ale dosyć często i czasami nie wiadomo za co . Raz zapłaciliśmy za odcinek, który autostradą może będzie za 10 lat, a innym razem trasa się tak ułożyła że 2,5 eur zapłaciliśmy za jakieś 5 km jazdy, a na bramkach były tylko auta na zagranicznych blachach bo lokalni znali jakiś objazd.
Osobną kategorią jest jazda po Atenach. Drogi po pięć pasów w jedną stronę z dopuszczalną prędkością 120 km/h, brak kierunkowskazów, wszędzie motory, konieczność pilnowania zjazdów potrafią podnieść ciśnienie.
W Atenach mieszkaliśmy na campingu Athens http://www.campingathens.com.gr/en/index.asp.
Za noc (spaliśmy 2) płaciliśmy po 37 eur. Drogo i było głośno od ulicy przez całą noc. Oprócz nas były tylko dwa namioty w zasięgu wzroku i dwa campery.
Podczas naszej kolacji przyjechało małżeństwo Węgrów z przyczepą campingową. Zdziwiło mnie, że facet zaczął ją wypinać z haka na drodze dojazdowej bez próby wjechania na miejsce postojowe. Przyczepa była konkretna, a teren ciężki do "ręcznego" manewrowania. Ale nic to, najwyżej trzeba będzie pomóc. Pan nie potrzebował pomocy. Wyjął z kieszeni pilota i przyczepa sama wjechała na stanowisko. Ot tak, po prostu Tylko elektryczne silniczki bzyczały. Taka ciekawostka dla "nowego".
Następnego dnia rano kierownik wyprawy rozdzielił zadania i wyznaczył cele na dzisiejszy dzień
Zapakowaliśmy się w plecaki: woda, czapki, coś na ramiona, kremy z filtrem i ruszamy.
Po Atenach poruszaliśmy się autobusem i metrem. Kupuje się bilety (1.40 eur za dorosłego, 0.7 za dziecko > 6 lat), które obowiązują na całą komunikację przez godzinę od skasowania. Pani na recepcji ostrzegła, żeby wszelkie torby trzymać przed sobą i mieć się na baczności zwłaszcza w metrze.
Przy wejściu na Akropol kupuje się bilet za 12 eur, który obowiązuje na 7 (może 8?) miejsc wartych zobaczenia, przy każdym odrywają kawałek biletu.
Niedaleko za bramą wita nas pokaźny żółwik
Tu nadal organizowane są imprezy
Pierwszy rzut oka na Ateny
Czy jest na świecie miejsce bardziej obfotografowane ?
niektórzy przyszli z prawdziwym sprzętem a nie jakimiś pstrykadełkami:)
później schodziliśmy w dół odwiedzając kolejno zabytki na trasie
muzea nie tylko prezentowały wspaniale zachowane eksponaty, ale dawały też chwilę oddechu w klimatyzowanych pomieszczeniach
Ostatniego punktu trasy niestety nie udało nam się zobaczyć, o 15 w sobotę zamykali
Poszliśmy więc w kierunku budynku parlamentu by zobaczyć teraźniejszość Grecji. Ale o tym w następnej części.
My również z campingu Kastraki ruszyliśmy w kierunku Aten, po drodze zwiedziliśmy Delfy. Zatrzymialiśmy się 60km od Aten na campingu Glaros. Ciekawa jestem czy dotarliście pod parlament. Nam sie nie udało, odradził nam mieszkaniec Aten z powodu demonstracji.
Po wspaniałej, ale również męczącej ze względu na upał wycieczce po starożytnej Grecji, przechadzaliśmy się uliczkami Aten zmierzając w kierunku parlamentu. Na ulicach spokój, cisza, co jakiś czas byliśmy nagabywani przez ciemnoskórych sprzedawców dóbr wszelakich (kolorowych parasolek przeciwsłonecznych w szczególności), cinkciarzy lub kelnerów z mijanych knajpek. Gdzie te strajki i protesty?
Gdy wtem po wyjściu zza rogu:
parę metrów dalej:
na przejściu dla pieszych przed placem koło parlamentu
wszystko to groźnie wyglądało, ale siły policyjne i wojskowe były ulokowane w uliczkach wokół placu (żeby nie prowokować?)
Na samym placu wywieszone transparenty, których treści trzeba było się domyślać:
lub wszystko było jasne
transparenty mieszające się z bazarem
miasteczko protestujących
narada
Krakowskie Przedmieście?
niektóre hasła infantylne
sam budynek parlamentu i okolicznych bez śladów zniszczeń
Wracaliśmy w kierunku stacji metra oglądając zabytki nowożytnej Grecji
Wczesnym wieczorkiem, żeby nagrodzić dzieciaki za dzielną postawę przez cały dzień pojechaliśmy w kierunku Pireusu, żeby się wykąpać. Szukając plaży zajechaliśmy do jednej z marin. Hmm.. W Trogirze, Makarskiej naoglądałem się dużo fajnych łodzi motorowych i jachtów, ale mogą się chować w porównaniu z tymi, które można zobaczyć w pogrążonej w kryzysie Grecji
Po powrocie padliśmy snem kamiennym. Następnego dnia zwijamy się i jedziemy dalej.
Kolejny ranek minął już według ustalonego rytmu: śniadanie, zmywanie, sprzątanie, pakowanie i w drogę. Plan ma dzisiejszy dzień: Kanał Koryncki, Epidauros i Nafplio. Wskakujemy na autostradę prowadzącą do Koryntu.
Po drodze zatrzymujemy się by obejrzeć plantację ogórków (copyright by Kowal38):
stąd wypływają "rolnicy" by doglądać hodowli:
widoczek iście chorwacki:
Po drodze mieliśmy zobaczyć Kanał Koryncki, ale ... przegapiliśmy Kompletnie nie wiem jak to się stało. Za bardzo nie rozpaczałem, bo druga okazja będzie wracając z Myken. Później się okzało że na dobre wyszło
Dojeżdżamy do Epidauros (Epidavros). Do tego miejsca obowiązkowo powinni być wysyłani wszyscy uczący się na kierunkach technicznych by nauczyć się pokory. Bez żadnych elektronicznych wynalazków wybudowano amfiteatr o idealnej akustyce. Z najwyższych rzędów trybun wyraźnie słychać wszystko co jest mówione na scenie. Na scenie zaznaczony jest centralny punkt. Gdy się na nim stanie, dźwięk każdego wypowiedzianego słowa zaczyna nas otaczać. Nie potrzeba żadnych THX, DD, DTS i innych literek. Nad fenomenem tego miejsca nadal prowadzone są badania naukowe. W amfiteatrze nadal odbywają się przedstawienia, którym dodatkowo towarzyszą wspaniałe widoki okalających porośniętych wzgórz. To trzeba zobaczyć i usłyszeć.
Obok amfiteatru jest muzeum z wykopaliskami, ale znowu było "nofotoplis". Warto zobaczyć. Np. ciekawa gablotka ze starożytnymi narzędziami chirurgicznymi (auć).
Po Epidauros pojechaliśmy do Nafplio (Nauplion). Wrzuciłem na listę ten punkt programu skuszony opisami, że to najpiękniejsze miasteczko greckie. Zobaczymy.
Miejscowość od razu mi się skojarzyła z Makarską. Port z promenadą, przy niej knajpki, zaparkowane szpanerskie bryczki.
Ale były też twierdze. Na wyspie:
i na wzgórzu
Ponieważ już było po południu a mieliśmy przykre doświadczenia z Aten, gdzie nam jedno muzeum zamknęli przed nosem, jedziemy zwiedzać mury.
z twierdzy wspaniałe widoki
To z zlieloniutkim boiskiem i basenem to szkoła
Samo Nafplio nie zrobiło na mnie większego wrażenia, może oczekiwania miałem zbyt duże. Może to kwestia świadomości że największy hit - Zakynthos - ciągle przed nami.
Z Nafplio pojechaliśmy w kierunku spisanych w notatkach campingów o nazwach będących różną kombinacją słowa "Triton". Były one położone spory kawałek od Naflpio, ale opłacało się.
Zatrzymaliśmy się tu:
Camping bardzo sympatyczny, właściciel bez proszenia wskazał skąd możemy sobie wziąć krzesełka. Pole zacienionie, czyściutkie, plaża rzut beretem, cenowo też ok (25 eur). Obok Austriacy, którzy przyjeżdżają tu 15 rok z rzędu. Dzieci uhahane pierwszą prawdziwą plażą na urlopie. Zostajemy dłużej?
Niestety raj został zmącony w nocy. Gęsta roślinność dająca cień była również siedliskiem komarów. Wstaliśmy mocno pogryzieni. Trzeba jechać dalej.
Kolejny dzień rozpoczęliśmy wcześnie przez komary i lajtowo. Śniadanie, morze, drugie śniadanie, morze. Żona poszła poszprechać do sąsiadów-Austriaków. Przyjeżdżają tu camperem na urlop już kolejny raz. Urlop sobie robią 6-tygodniowy. Taaa...
Doradzają nam żeby do Patras nie jechać autostradą, która jest dopiero w budowie i w remoncie, ale drogą równoległą nadmorską, którą się jedzie bez korków. Kruca bomba posłuchaliśmy, ale nie wyprzedzajmy faktów.
Gdy już dzieci miały dość wody, ruszyliśmy do Myken
Obok stanowisk archeologicznych muzeum ze znaleziskami.
Bilet 8 eur od osoby
Jadąc dalej w górę mapy, już w kierunku na Patras, chciałem w końcu zobaczyć ten Kanał Koryncki. Pomimo że dokładnie wypytałem Austriaków znowu nie mogłem wypatrzeć znanego ze zdjęć mostu. Jestem przecie na poziomie wody, to gdzie ma tu być ta ściana 80m w dół? Tym razem nie odpuszczę.
Dojeżdżamy do czegoś co wygląda jak mostek, przed nim światła, obok szeroki parking, stajemy. Bingo !!! Dojechaliśmy do opuszczanego (podobno na 8 metrów) mostu. Wkrótce zapaliło się czerwone światło, jeszcze jakiś lokales przemknął na "ciemnożółtym" i most zaczął się opuszczać.
A oto most:
większe jednostki są przeciągane przez holowniki:
A tak wygląda to na filmie.
Opuszczanie mostu
I przepływanie statków
Później nie mogłem odpuścić sobie zobaczenia z górnej perspektywy
Dla chętnych skoki na gumie.
Kanał zaczęto kopać za czasów Nerona (6 tys niewolników miało tego dokonać), ale dopiero Grekom ok 1890 rok udało się skończyć.
Jedziemy do Patras, gdzie mamy zobaczyć kościół św. Andrzeja. Zgodnie z radą sąsiadów z campingu trzymamy się nadbrzeżnej drogi z dala od autostrady.
Jedziemy, dalej jedziemy, mijamy wioski i miasteczka, jedna ciężarówka, druga ciężarówka, jeden Grek się zatrzymał by sobie pogadać, śmieciarka czyni swoją powinność. Klimaty jak z Jadranki tak między Splitem a Omisiem, tylko tempo jeszcze wolniejsze. Wszystko fajnie, ino prom nie będzie czekał. Dzisiaj mamy się dostać na Zakynthos!!!
Koniec tego, wracam na autostradę, przecież gorzej nie może już być. Uff. Tempo jazdy wróciło iście greckie, nawet pomimo zwężeń. Niestety odpuszczamy Patras, poganiamy konie dalej. Z daleka oglądamy wspaniały most Rio (prawie jak Rędziński koło Wrocka ), którym będziemy wracać do domu. Ciśniemy do Kylini.
Wpadamy do portu, niestety już pustki. Zajmuję zaszczytne drugie miejsce w oczekiwaniu na ostatni tego dnia prom o 21:30
tutaj kupujemy bilety
razem ok 52 eur (32 auto, dorosły 8, dziecko >4 lat 4 eur)
i idziemy na plażę i skałki
port powoli się zapełnia
Wysłużonym pickupem podjeżdża starsze małżeństwo rolników, od których kupujemy arbuza. Pan gdy zobaczył, że jesteśmy Polakami opowiadał, że zaraz po wojnie był w Gdańsku.
Przypływa pierwszy prom
ale to nie jest "nasz"
za parę minut jest nasza gwiazda
Prom się rozładował, ale lokalesi nie kwapią się do wjazdu. Cóż, w przypadku promów sprawdza się sentencja "ostatni będą pierwszymi".... (do wyjazdu z promu).
Po wjechaniu na prom szybka wysiadka, przepakowanie do plecaków najważniejszych i najpotrzebniejszych rzeczy
i idziemy na górę. Zamawiamy pierwszą w Grecji frappe, z dzieciakami chodzimy po promie, dla których to kolejna atrakcja podczas wakacji.
Po godzinie, już po ciemku dopływamy do Zakynthos, Bardzo wąskimi i krętymi drogami dojeżdżamy do naszego campingu Zante. Przez chwilę szukamy właścicielki i koło północy się rozbijamy na niemal pustym polu. To był 27.06. Gdy sporo później zajrzałem do sieci to wyczytałem, że 28 i 29 był strajk generalny w Grecji i dotyczył też promów. Może mieliśmy fuksa, ale z rozmów z właścicielką wynikało, że problemy ze strajkami trapią praktycznie tylko Ateny.
Fajna wycieczka i fajne doświadczenia z greckich drogowych realiów.
Natomiast fatalnie wygląda ten zestaw rusztowań i dźwig remontowy na Akropolu.... szpeci okrutnie!
chriso napisał(a):Czy jest na świecie miejsce bardziej obfotografowane ?