napisał(a) LRobert » 01.01.2011 23:36
15 LIPCA CZWARTEK
Dzisiaj wyjeżdżamy z Peloponezu. Pobudka o 7. Śniadanie i zwijamy obóz. O 10 udaje się nam wyjechać. Za kemping płacimy 207,60 E/6x34,6/. Plan jest taki żeby dojechać gdzieś w okolice Olimpu, rozbić się na kempingu, wejść do morza i następnego dnia jechać do Polski. Jak to u nas wyszło inaczej. Tak sobie jedziemy i co chwilę mijamy jakieś bramki. Krótkie przerwy na tankowanie i jakieś jedzonko. W okolicy Aten nawigacja się trochę pogubiła na ślimakach, ale jakoś wróciliśmy na właściwy kierunek. Jechało się nam całkiem nieźle. Z trasy pamiętam jeszcze to, że co chwilę byliśmy na jakiś bramkach i płaciliśmy. Po rozmyślaniach w czasie drogi stwierdzamy, że jedziemy jak długo damy radę. Pojawia się pomysł dojechania na Węgry do jakiegoś kąpieliska termalnego i tam znalezienie noclegu. Po raz kolejny zmieniliśmy plany podczas tegorocznego wyjazdu. Od Githiona do końca Grecji płaciliśmy na bramkach 22 razy. Sumy bardzo różne od 1E do 2,9E. Dużo tego. Wyszło na to, że to nasz ostatni dzień w Grecji.
Przez Macedonię i Serbię przejazd całkiem spokojny, nawet na granicach bez problemu i długiego czekania.
16 LIPCA PIĄTEK
Na Węgry wjeżdżamy nad ranem. Odbijamy od głównej drogi i kierujemy się w stronę kąpieliska. Jaka była to miejscowość to za chwilę jak znajdę na mapie. Naprawdę blisko granicy.
Znalazłem. 47km od Szegedu + jeszcze 3km do właściwego kąpieliska. Za miastem Oroshaza znajduje się kąpielisko Gyoparosfurdo. „U” powinno być z dwoma kropkami by było poprawnie, ale nie wiem gdzie to znaleźć na klawiaturze. Jest wcześnie rano i na ulicach jest bardzo pusto. Do kąpieliska docieramy bez problemu, ale jeszcze jest zamknięte chyba. Chyba bo wychodzą z budynku jacyś ludzie z ręcznikami, ale kasa i informacja zamknięta. Na razie mamy większy problem – trzeba znaleźć nocleg. Obok kąpieliska jest kemping. W okolicy też jakieś pensjonaty. Aaaa jedna uwaga. Jest bardzo zielono. Nocując na kempingu można korzystać z kąpieliska bezpłatnie. Nie do końca to jednak takie proste jak się później okaże. Ciekawostką jest to, że brama była zamknięta i nie dało się tam wejść. Na kempingu było rozbite ze 3 namioty. Możliwe, że sprawę załatwiało się w kasie kąpieliska, ale tam nikt nie gadał po ludzku-znaczy się w cywilizowanym języku. Mam nadzieję, że Węgrzy nie czytają bo pewnie w podróży na południe musiałbym ten kraj omijać szerokim łukiem. Poszukiwanie noclegu po nieprzespanej nocy jest dość męczące. W końcu lądujemy w pensjonacie dokładnie naprzeciw wejścia na kąpielisko.
Przebieramy się i idziemy na kąpielisko. Wcześniej nie było nikogo a teraz do kasy straszna kolejka. Zakup biletu też pod górkę. Jakoś w końcu się udaje. Biletów są chyba dwa lub trzy rodzaje. Podstawowy karnet obejmuje tylko baseny zewnętrzne/2+brodzik/, środkowy karnet to baseny zewnętrzne i wewnętrzne z ciepłą wodą i różne bąbelki, a trzeci to jeszcze jakaś sauna. Mam nadzieję, że nic nie pomieszałem. Jakbyśmy mieszkali na kempingu to moglibyśmy korzystać tylko z pakietu podstawowego. Kąpielisko duże. Jest jezioro z rowerami wodnymi, jakieś sklepiki i różne knajpki. Część kąpieliska była w remoncie. Korzystamy z basenów i słonka. Ponieważ jesteśmy niewyspani to ucinamy sobie drzemkę na ławce albo na trawce, jak komu wygodniej. Pogoda nam dopisała. Spędzamy tak cały dzień. Jutro wracamy do Polski.
Winieta 1530 Ft
8.800 Ft bilety na kąpielisko
1000 Ft 2 piwa
750 Ft kawa i fanta
nocleg 23.600 Ft
17 LIPCA SOBOTA
Rano wracamy do Polski. Jedyne ważne wydarzenia to obiadek na Słowacji za 52.4 E. Greckie jedzonko było lepsze i jak się okazuje tańsze. Drugie wydarzenie to zakup miodu przy drodze.
Po przejechaniu 5.486km wróciliśmy do domu.