4 lipca
Rano wybraliśmy się na grecką mszę. Ciekawe doświadczenie. Trwa baaaaardzo długo. Nic z tego nie zrozumieliśmy. Kolejność nabożeństwa zupełnie inna. Ludzie wchodzą do środka, wychodzą. Przychodzą w środku nabożeństwa może na te ważniejsze części.
Modli się w zasadzie duchowny i dwóch kantorów a reszta sprawia wrażenie jakby nie wiedziała co się dzieje. Przed świątynią sprzedawcy z ikonami. Nie wytrzymaliśmy zbyt długo bo my też podobnie chyba jak tubylcy nie wiedzieliśmy za bardzo co się dzieje. Miasteczko
kiedyś musiał to być ładny domek
Później wracamy na kemping i do wody. Poznajemy też nieznane oblicze kempingu.
i proszę kolejny stolik. Mam kilka jego zdjęć na nietórych są kwiatki albo jakiś kubek.
Po plażowaniu wracamy do namiotów. I teraz jak sobie przypomnę o naszej przygodzie to jest mi nawet wesoło, ale wtedy tak nie było.
W ogólnym zamieszaniu związanym z wybieraniem się pod prysznic w bagażniku samochodu zostały zatrzaśnięte kluczyki.
No i się zaczęło. Oczywiście był tylko jeden komplet. Drugi komplet leżał sobie w biurze w firmie mojej zony w Warszawie - wymogi ubezpieczyciela
My funkcjonujemy tak, że większość rzeczy jest w samochodzie, wyjmujemy tylko to co potrzebne. Z narzędzi miałem nóż i otwieracz do konserw.
Po kilku nieudanych próbach dostania się do samochodu zaczynam wyjmwać uszczelkę w trójkącie tylnych drzwi. Próba kończy złamaniem noża. Prosimy o pomoc sąsiada - greckiego pomysłowego Dobromira. Gość przyjechał z dziewczyną na kemping starym volkswagenem dostawczym
o takim tylko miał wiecej szyb, rocznik pewnie równie zabytkowy. Grek ciagle w nim coś naprawiał, poprawiał. Był on przystosowany jak kamper taki trochę zabytkowy. Gość przyszedł ze skrzynką narzędzi i kombiinowaliśmy dalej. Wyjęlismy listwę przy szybie, próbowalismy odgiąć przednie drzwi ale bez skutku. Tak zeszła nam godzina i podddaliśmy się. Syn z żoną poszli do recepcji kempingu szukać pomocy. Właściciele zadzwonili do Volos i wezwali fachowca. Ta przyjemność kosztowała 70 Euro/to dobrze pamiętam/
no tak niedziela gościu nie pracował, musiał dojechać. Po godzinie przyjechał na skuterku z reklamówką żelastwa. Cała operacja zajęła mu może 30 sekund. Skasował 70 euro i pojechał. Otworzył bagażnik przy pomocy poduszki pompowanej, którą odgiął przednie drzwi i długim drutem sięgnął do otwierania bagażnika. My jeszcze przeżyliśmy chwilę grozy gdy w bagażniku nie widzieliśmy kluczyków, ale okazało się, że są tylko przysypane. Nasz grecki sąsiad jak usłyszał ile zapłacilismy to się bardzo wku.............ł i zaczął coś krzyczeć o kryminale i inne mało pochlebnie o swoim rodaku. Całe zamieszanie trwalo ponad 3 godziny. Później zjedliśmy obiadek - dość późny. Nawet nie mieliśmy siły iść ogłądać meczu chyba Argentyna-Niemcy czy jakoś tak. Obejrzeliśmy film na laptopie. W planach na jutro miał być wyjazd, ale po mocnych wrażeniach dnia dzisiejszego postanawiamy zostać i odpocząć.
5 lipca
Kempingowe lenistwo, ale w innym miejscu.
Jedyną wartą odnotowania sprawą jest własnoręcznie wyprodukowana grecka sałatka na obiad.
Przypomniała mi się jeszcze jedna sprawa związana z nawigacją.
Przed samym wyjazdem próbowaliśmy zaktualizować mapy. Na skutek dzialań przestało działać w ogóle. Potem się okazało, że mamy tylko Albanię. Wprawdzie nie wiedzieliśmy gdzie jechać na wakację, ale ta sugestia jakoś nam się nie spodobała. Syn walczył z nawigacją przy pomocy komputera w czasie jazdy i udało musię zmusić ją do współpracy.