Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Grecja 2009: z Gdańska do Aten i z powrotem

Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005
Grecja 2009: z Gdańska do Aten i z powrotem

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 03.08.2009 14:38

Witajcie,
jestem już po :@(

Pora zatem na małe podsumowanie. Być może będzie ono w formie mini-relacji, być może odpowiem na kilka pytań - jeszcze nie wiem.

Póki co zachęcam do stawiania pytań - wiem, że kilka osób jest jeszcze przed wyjazdem w tamte kierunki, więc może uda mi się Wam jakoś pomóc informacją. Może napiszę więcej jutro.

Pozdrawiam, Krystof
spoker73
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 47
Dołączył(a): 31.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) spoker73 » 03.08.2009 20:56

kawał drogi, również tam byłem i chętnie poczytam Twoja relację
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 04.08.2009 08:25

a kuku
Ostatnio edytowano 04.08.2009 08:33 przez Krystof, łącznie edytowano 1 raz
Arek
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8749
Dołączył(a): 15.03.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) Arek » 04.08.2009 08:30

czekamy :)
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 04.08.2009 08:32

Postaram się zatem coś napisać.

Klucz niech będzie taki, że skoncentruję się na rzeczach ważnych i praktycznych starając się ominąć osobiste wycieczki i mniej ważne szczególiki ... ; no chyba, że się nie powstrzymam :@) zobaczymy.

DZIEŃ I; wyjazd

Wyjeżdżamy z Gdańska w składzie:
Żona (36),
Córeczka (7),
Synek (3,5),
Narrator (37); jedyny kierowca.

Jedziemy mazdą MPV (2002, diesel 2.0, 136 km, z klimą dwustrefową). Towarzyszy nam pożyczony "Hołowczyc"; ze wszystkimi mapami Europy (aktualność w około 90 procentach).

Nie mamy elektrycznej lodówki (przecież "w Europie ceny są podobne, dość wożenia polskich pancerników, makaronów, przecierów!", czego żałujemy od pierwszego dnia pobytu).

Bagażnik zapakowany jest do pełna (podobnie, jak bak) w systemie "5 jednakowych skrzyń plastikowych z opisaną zawartością + walizka na przejazd". System okazuje się pomysłem niemal idealnym - skrzynie wypełniają szczelnie bagażnik, nic nie lata, wszystko jest zapakowane z głową (skrzynia-camping, skrzynia-ciuchy-dzieci, skrzynia-plaża, itp.).

A tak wygląda pusty:
Obrazek

W bagażniku swoje miejsce znajduje również ogromna apteczka z nadmiarem medykamentów i 4 agrafkami ;@), wózek-spacerówka i namiot (quechua base seconds z sieci decathlon). W części pasażerskiej instalujemy podręczną lodówkę (w niej zamrożone wody) z jedzeniem na drogę i lekarstwami typu "czopki dla dzieci" :@).

WYRUSZAMY

Jest 2.30. Ciemno. Wskakujemy na obwodnicę, która zamienia się po kilku minutach w 90-kilometrowy odcinek autostrady. Dzieci (o dziwo!) podsypiają. Ja jestem podekscytowany, jedzie się dobrze.

Dla szczegółowców takie informacje:
Gdańsk: 2.30,
Świecie: 3.40,
Toruń: 4.15,
Łódź: 6.20 - 6.50,
Częstochowa: 7.50.
Pod Katowicami, o 8.45, robimy I postój (25 minut), by do granicy dotrzeć na 10.40.
Przed granicą tankujemy (49 litrów/ 606 kilometrów) i kupujemy winiety (50 i 30 pln).

Suma: Gdańsk - Cieszyn = 8 godzin

Granica jest oczywiście umowna. Sypiemy (zgodnie z przepisami niemal) na Ołomuniec (11.40), Brno (12.20), a o 13.00 jesteśmy w Słowacji.
Jak widać, wybraliśmy dłuższy o kilkadziesiąt kilometrów wariant "czeski" Kosztowało nas to więcej kasy (winieta na Czechy), a czy było szybciej, dowiecie się później :@).

Na Słowacji fundujemy sobie drugi postój (13.15 - 14.00).

Przejazd przez Słowację okazuje się szybciutki, bo o 14.40 jesteśmy już na granicy z Węgrami. Kupujemy więc kolejna winietę (8,5 euro i dygresja - winiety na Węgrzech nie są w formie naklejek, a wydruków - "dowodów wpłaty"; dowiedziałem się, że numery rejestracyjne auta, na które się wykupuje winietę w momencie jej opłacenia idą do policyjnej sieci; policja skanuje sobie wszystkie rejestracje na autostradach, a w przypadku braku zgodności: skan-info w sieci, wszczyna procedurę egzekucji należności z umowną karą) i jedziemy dalej ...

To miał być nas cel - nocleg w okolicach Mosonmagyarovar (43 euro za wszystkich), Gyor lub przedmieścia Budapesztu. Ponieważ jest wcześnie postanawiamy jednak jechać dalej. Dzieci są idealnymi współpasażerami, szczególnie młodsze, które pogania siostrę, by szybciej wsiadała do auta po postoju - mały lubi po prostu jeździć!

Mijamy zatem Budapeszt (okolice 16.00) i dojeżdżamy do Szeged na granicy z Serbią (17.40). Poszukiwane noclegu okazuje się proste, lecz kończy się dużym rozczarowaniem. Obiekty są bardzo drogie, a niektóre, mimo wysokiej ceny, nie spełniają podstawowych oczekiwań (np. warunku czystości). Jest makabrycznie. Hotel z podartą wykładziną, brudny, śmierdzący i jakiś cały obklejony ma nas kosztować 65 euro! Wynosimy się z niego, szukamy, szukamy ...
W końcu trafiamy do hotelu http://www.alfa-hotel.hu/index.php?lang=eng , który kosztuje nas 80 euro (masakra) ze śniadaniem. Zostajemy niezadowoleni. Wypijamy małą gorzką żołądkową przeznaczoną "na ciężkie czasy" na campingach i idziemy spać (w upale, bo ze strachu przed infekcją przez cały pobyt nie korzystamy z hotelowych klimatyzacji).

Podsumowując:
- droga z Gdańska do Szeged zajęła nam 15 godzin ...
- ... a liczyła 1279 kilometrów
- wydaliśmy odpowiednio: 50 + 30 + 35 pln na winietki
- i jesteśmy niezadowoleni z bazy noclegowej w Szeged

A o jutrze napiszę potem :@).

pozdrawiam, Krystof
Ostatnio edytowano 10.02.2010 20:49 przez Krystof, łącznie edytowano 5 razy
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 04.08.2009 08:50

13 godzin to niezły wynik - ten Cieszyn i winieta to chyba był dobry pomysł (to tak żeby się przywitać z sąsiadem).
A czy nie było pomysłu na kamping? W tych okolicach mijałem kilka.
janusz.w.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1672
Dołączył(a): 21.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz.w. » 04.08.2009 08:57

Czytam, czytam :) , od Ołomuńca jedziesz tą samą trasą co i my :!:

pozdr
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 04.08.2009 09:07

Halo :@)
13 godzin to niezły wynik - ten Cieszyn i winieta to chyba był dobry pomysł (to tak żeby się przywitać z sąsiadem).
A czy nie było pomysłu na kamping? W tych okolicach mijałem kilka.

Dla mnie niezłym wynikiem był w ogóle dojazd w jeden dzień do Serbii. Nie spodziewałem się, tym bardziej, że nie jestem kierowcą-wariatem. Wariactwem mogło być jedynie jechanie ciurkiem, bez postojów, ale jestem typem wołu i to na mnie nie robi wrażenia (wiem wiem - zdaję sobie sprawę, że nie czułem, ale mi na pewno koncentracja spadła ... :@( )
Cieszyn i winieta to był impuls, bo do końca nie wiedziałem, jak pojedziemy ... W drodze powrotnej okazało się jednak, że "wariant słowacki" dał nam 50 minut i 50 kilometrów zapasu i 50 pln oszczędności. Mimo zwężeń i ograniczeń. inna sprawa, że w drodze powrotnej nie jechałem już przepisowe 80 ...

Na camping się nie zdecydowaliśmy, bo byliśmy ślicznie zapakowani i nie chciałem sobie zburzyć bagażnikowego ładu ;@) Poza tym to był nasz pierwszy wyjazd z namiotem = brak doświadczenia. Teraz zrobiłbym to inaczej ...
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 04.08.2009 09:22

13 godzin to rozumiem, że "za kólkiem" - bo czas przejazdu (od 2.30 do 17.40) to wychodzi ponad 15h.

Tak czy inaczej kawał drogi na raz szarpnęliście :lol:

Czekam na CD.

PZDR
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 04.08.2009 09:37

13 godzin to rozumiem, że "za kólkiem" - bo czas przejazdu (od 2.30 do 17.40) to wychodzi ponad 15h.


humanistą jestem :oops: już poprawiłem - dzięki :wink: ... ale rzeczywiście - wychodzi 13 h jazdy mniej więcej i 15 ogólnie, pozdrov, Krystof
maddalena
Podróżnik
Posty: 17
Dołączył(a): 01.06.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) maddalena » 04.08.2009 10:15

o, super następna relacja z wyjazdu do Grecji, czekam z niecierpliwości na ciąg dalszy, może w przyszłym roku sami się zdecydujemy.
Mariusz Gubernat
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 245
Dołączył(a): 05.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Mariusz Gubernat » 04.08.2009 10:38

Krystof napisał(a):
13 godzin to rozumiem, że "za kólkiem" - bo czas przejazdu (od 2.30 do 17.40) to wychodzi ponad 15h.


humanistą jestem :oops: już poprawiłem - dzięki :wink: ... ale rzeczywiście - wychodzi 13 h jazdy mniej więcej i 15 ogólnie, pozdrov, Krystof


Wynik faktycznie rewelacja.
Mnie trasa Bielsko-Szeged zajęła 9,5 godz. (686 km) oczywiście z przerwami na kilka krótkich odpoczynków + kolację.
Pozdrawiam i pisz dalej, liczę na ciekawe fotki.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 04.08.2009 10:47

DZIEŃ DRUGI, PRAWIE DOJAZD NA I MIEJSCE POBYTU

Wstajemy w miarę wcześnie. Trzeba gnać! Najważniejszą czynnością jest dla mnie kontrola stanu oleju. Po zeszłorocznej przygodzie z przegrzanym silnikiem pod Lionem w poprzedniej maździe MPV dmucham na zimne. Po kontroli dolewam litr oleju uznając, że spalanie mieści się w normie i ruszam na wypasione śniadanie.

Szeged opuszczamy o 7.50 gnani przez sine chmury, z których po chwili spada deszcz tak gęsty, że jadąc autostradą do przejścia z Serbią 30 km/h ledwo widzę znaki i drogę zjazdową. Ucieczkę przed oberwaniem chmury poprzedza tankowanie (57 litrów/ 676 km) i zakup płynu, który będzie nam czyścił szyby z much :@)

Na granicę docieramy o 8.20 ciesząc się, że przed nami tylko 5-8 samochodów. Cieszymy się tak przez kolejną godzinę, z minuty na minutę coraz mniej. Jak długo może trwać odprawienie 5 samochodów?!

Obrazek

O wpół do dziesiątej opuszczamy granicę i gnamy w nieznane. Po drodze mijamy kilka bardzo ładnych hoteli, moteli, pensjonatów, których nie widziałem w necie. Ciekawe, ile kosztuje tu nocleg?

Z drogi, ponieważ jadę zgodnie z przepisami, próbują nas zepchnąć tiry. Trąbią, zajeżdżają .. raczej mnie nie lubią. W cieniu mostów kryją się wąsaci policjanci - nie chcę ryzykować mandatu. Obecność policjantów działa na mnie kojąco - mają nowe trzystasiódemki i wyglądają cywilizowanie. Drogi są bardzo, bardzo dobre. Jadąc dalej zgodnie z przepisami mijam kolejne patrole ...

Po godzinie mijamy zjazd na Novi Sad (10.30), około 11 wjeżdżamy do Belgradu, przez który jedziemy ok. 20 minut. Widok jest przygnębiający. Na ulicach mijamy dziesiątki żebraków, meneli, zbieraczy odpadków, czyścicieli szyb. Miasto jest duszne, bez wyrazu, w-brzydki-sposób-kiedyś-nowoczesne, biedne.

Robi się coraz cieplej, coraz później, kombinujemy, gdzie by tu odpocząć i coś zjeść.

Zajeżdżamy do motelu Stari Hrast, gdzie kombinowałem, że ewentualnie się przekimamy (drugi nocleg), jak droga pójdzie słabo. Ale nie poszła. Jest 12.20 i chcemy się już zatrzymać. Wysiadamy.
Dopytuję kelnera o kurs euro - 1 euro, to ok. 900 ichnich jednostek. Jest dobrze. Zupa ma kosztować z 0,80 e, sałatka szopska 1e, spaghetti itp. ok. 1-3 euro. Wchodzimy w to :@) Zamawiany spaghetti bolonese dwa razy, szopską sałatkę (pomidor, ogórek, tary ser kozi albo jakiś taki plus świeże bułki), soczki, wodę i danie ze zdjęcia - wspaniałą gęstą zupę z przepysznymi kiełbasami i czymś, co uznałem za grillowany kurzy cycek. Kelner przynosi po pewnym czasie sałatkę, co wprawia nas w dobry nastrój. I od teraz jest już tylko gorzej. Spaghetti to makaron z mięsnym sosem (skwarki), który nie jest pomidorowy, a raczej olejowy - dzieci wymiękają, czekają na moją zupę. Moja zupa, to gliniany garnek, w którym odnajduję 2 niejadalne kiełbasy (bardzo tłuste i bardzo wyraziste w smaku). Kurzy cycek okazuje się być kawłem słoniny z cieniutkim śladem mięsa. Wszystko pływa w zawiesinie, która dzieli się na czterocentymetrową warstwę tłuszczu (z góry oczywiście) i papkę grochowoziemniaczaną. Próbuję jeść. Nie chcę być wybredny, ale nie daję rady. Boję się, że postoje po takim obiedzie mogą być częste i długie. A mamy dziś dojechać do Grecji!

Obrazek

Nagle pojawia się światełko w tunelu. Argument, którego będę się trzymał podczas negocjacji z kelnerem! W moim daniu pływa wielka czarna włochata mucha! Idę do kelnera i mówię, że już dziękuję i co on na to? On wytwarza na swej twarzy nierozszyfrowalny grymas, mówi coś po serbsku w czeluść okienka do wydawania posiłków i wychodzi z zupą z sali. Czekam, ale kelner nie wraca. Siadam przy stoliku. O! Jest. Ale mnie już nie rozpoznaje uznając sprawę za załatwioną. Przywołuję go gestem, by zamówić z wymalowanym na twarzy niezadowoleniem kawę. Black, espresso, without milk ... to rozumie. Problem pojawia się przy kawie mlekiem. Kelner mruga oczami - nie kuma white, with milk, mleko, milch ... w końcu mówi aaaaaaa i znika. Przynosi espresso i ... kakao. Zastanawiamy się, czy robi sobie jaja, ale nic nie robimy z podyskusyjnymi wnioskami. Dzieci piją żony kakao, a ja idę płacić. Postanawiam nie dać mu napiwku i dla komplikacji (własnej) zapłacić kartą. Okazuje się to ogromnym problemem, ale udaje się. Wyjeżdżamy głodni i źli na słabo ulokowane 9 euro. Po drodze zjadam profilaktycznie paczkę słonych paluszków, która ma mnie uratować przed rozstrojem żołądka.

O 14 mijamy Paracin, o 14.30 Nis, czyli zjazd na Bułgarię. Granicę osiągamy o 16.40, 1870 kilometrów od domu. Bramki w Serbii kosztowały nas 4 + 3 + 8 + 2,5 euro (czyli 18 euro za przejazd – Austriacy biorą 7,5 euro za winietę na tydzień ... o zgrozo!).

Potem Skopje (17.00) i tankowanie (48 litrów/ 653 km, 40 e) w celu pozyskania macedońskich dinarów. A czemu? A temu: na pierwszej bramce mamy zapłacić 50 dinarów, czyli (według bramkowego) 1 euro. Ponieważ mam 2 euro, to płacę 2, bo pan nie ma wydać. Druga bramka, 60 dinarów, to (według kolejnego bramkowego) już 2 euro ... a ja mu płacę 1, bo akurat je znalazłem i poza nim mam tylko całych 50 i co mi zrobisz? Pan jest obrażony, ale macha ręką, bym jechał. Na stacji wlewkowy sprzedaje mi za 10 euro 600 dinarów i mówi, że do granicy wystarczy. Ufam mu. Do granicy jest tylko jedna bramka, albo żadnej - nie pamiętam. Mam na pamiątkę 600 dinarów w różnych nominałach, między innymi ładny banknot z pawiem, który za tydzień otrzyma moja córka od wróżki zębuszki za utraconą dwójkę :@).

Macedonia jest piękna - piękne widoki, dobre drogi, zadbane gospodarstwa przy droge. Góry nie są tu posępne - zachęcaja do podziwiania ich i wspinaczki. Dolinami płyną rzeki; złamane nierównościami terenu tworzą piękne wodospady i zakola. Mijamy tunel wspominany w relacjach forumowiczów - rzeczywiście - jest dziurawy. W drodze powrotnej zatrzymam się, bo go zobaczyć dokładniej i sfotografować.

Im dalej na południe, tym niebezpieczniej ze względu na niefrasobliwych kierowców. Za kilka dni przekonamy się, że wyczyny macedońskich samochodziarzy to nic w porównani z kierowcami w Grecji. O wielkiej fantazji kierujących świadczą dziesiątki przydrożnych krzyży i kapliczek ...

O 18.50 jesteśmy w Gevgeliji, w Grecji!
Pogranicznicy uśmiechają się, jest miło i radośnie. Czas leci o godzinę do przodu, lecz moją najlepsza żona prosi o trzymanie się naszego czasu, co czynię aż do końca pobytu w Grecji i niniejszej relacji.

Pół godziny później robi się już ciemno, a z krzaków wyłażą żółwie. Część z nich wylazła wcześniej i podziwiam tylko ich zwłoki. Córka płacze, że ja je widziałem, a ona nie (bo siedzi z tyłu) . Jest to wyraźny sygnał, że pora na przystanek.

O 20.40 zajeżdżamy do hotelu w Salonikach. Jest tam basen, klimatyzacja, osobno płatne śniadanie. Korzystamy tylko z noclegu (65 euro).

Sprawdzam stan licznika - jesteśmy 2098 kilometrów od domu.
Do silnika dolewam 0,5 litra 5W40 :@)
Ostatnio edytowano 05.08.2009 14:10 przez Krystof, łącznie edytowano 2 razy
lubczyk38
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 113
Dołączył(a): 17.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) lubczyk38 » 04.08.2009 11:58

fajnie się czyta, czekam na cd.
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 04.08.2009 12:15

Krystof - a aparat chyba schowany w ostatniej walizce na dnie co? :wink:
Następna strona

Powrót do Grecja - Ελλάδα

cron
Grecja 2009: z Gdańska do Aten i z powrotem
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone