Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Grecja 2009: z Gdańska do Aten i z powrotem

Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 10.08.2009 07:00

Witajcie :@)

a jeśli chodzi o
A propos konkretów ... dawno temu pisałeś, że planujesz nabyć kuchenkę gazową ... to jak, nabyłeś , a jak tak, to jaką i jak się sprawdziła ...


to poszedłem na łatwiznę - kupiłem maszynkę campingaz-a plus kartusz 470
http://www.campingaz.com/p-23808-twister-270-pz.aspx

na jajecznicę, parówki i wodę na kawę wystraczyło z powodzeniem - w sumie całkiem szybko się gotowało, tyle, że to chybotliwe jest!
k.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 10.08.2009 14:36

DZIEŃ XV, NO TO GDZIE TEN KORYNT?

Camping jest przyjazny. Moja żona odkrywa pralkę na żetony. Jej radość jest wielka. Potęguje ją moja deklaracja, że obsłużę to urządzenie! Kupuję zatem żeton (3,5 euro) i pytam w recepcji o możliwość zgrania zdjęć z aparatu (karty) na DVD pana recepcjonisty. Podobnie, jak pan w Delfach i ten koryncki piętrzy przede mną liczne utrudnienia. Najlepiej, jakbym się udał do jakiegokolwiek fotografa w mieście, a on mi to od ręki zrobi. Jasne, dzięki, nie ma sprawy. Pojadę, on mi od ręki zrobi.

Plan jest więc taki, by dziś, piętnastego dnia urlopu, we wtorek 21 lipca udać się do Koryntu zgrać zdjęcia i odwiedzić córy miasta i ich dawną siedzibę.
Budzimy się, idę z córką (własną, nie koryncką) zbierać muszelki (obiecałem jej wczoraj wieczorem niezły łup ponocny, bo rzekomo nocą muszelki pojawiają się na plaży i nocą nikt ich nie zbiera, co najwyżej się na nich nocą wyleguje, jak to w Koryncie). Rzeczywiście, muszelki są.

Docieramy do Koryntu. Mimo dość szerokiej drogi jest dość tłoczno. Zauważam, że Grecy ignorują zakaz zatrzymywania się i postoju. A policja nic z tym nie robi. Należy jednak zaakcentować światłami awaryjnymi, że nasz postój jest w jakiś sposób wymuszony przez okoliczności i z założenia tymczasowy. Tak więc jeden pas ruchu zablokowany jest przez migające w czwórnasób pomarańczowo samochody. My jednak docieramy do portu, parkujemy, odmawiamy panu, który nam proponuje kupno złotego krzyża po babci, bo go do tego zmusiły ciężkie czasy i idziemy do fotografa. Ten mówi 15 minut. Mamy więc kwadrans na obejście Koryntu. Chodzimy sobie przez 20 minut kontestując mieszkańców i zabudowę tego portowego miasta. Świeże ryby przeplatają sicze słodkimi bułkami i kramami typu all only 1 euro. Pan fotograf dziwi się żywo, po czym prosi o 15 dodatkowych minut. Będzie tak jeszcze robił trzykrotnie. Łącznie zgranie zdjęć trwało 1,5 godziny, a kosztowało 5 euro. Zobaczyliśmy jednak, jak wygląda nowy Korynt i postaliśmy sobie bezkarnie na zakazie, ale za to wesoło migocząc światłami.

Karta wyczyszczona, no to dawaj na zwiedzanie Koryntu.

Świadomie nie jedziemy do Akrokoryntu - twierdzy, do której spacer miałby twrać z godzinę hakiem równo pod górę. Nikt z nas, poza moim synem, który ten czas spędziłby u mnie na ramionach, nie wytrzymałby trudów wędrówki pod górę w temperaturze powyżej 40 stopni. Szkoda serca na takie wysiłki ... z resztą ... wspaniały Korynt czeka!

Czeka, ale jakiś taki przycupnięty raczej.

Podejmujemy wiele prób odnalezienia go. Kręcimy się w kółko (i krzyżyk) wąskimi ulicami przedmieść. Ba, nawet mijamy czasem jakieś drogowskazy, ale nie jest ich zbyt wiele, a ulice, w które prowadzą nie wyglądają, jakby miały prowadzić do starożytnych ruin.

Zapamiętajcie to sobie - to, że zabytek jest ważny nie oznacza, że dojazd do niego będzie prosty, a on sam będzie pięknie wyeksponowany! Nic podobnego.

W końcu jednak docieramy. Parkujemy bezpłatnie w jakimś parko-skwero-śmietnisku przy wejściu, pod reklamą campingu Blue Delfin i schodzimy do bramy z napisem ... wyjście.
Więc jeszcze raz do góry, obok auta, po drodze mijamy bardzo interesujące kramy z pamiątkami, których nie kupujemy, kupujemy za to bilety (6 euro za głowę, dzieci nie płacą) i wchodzimy za płot.
W zwiedzaniu ruinek pomocny okazuje się plan z przewodnika.
Żona jeszcze walczy (tu było to, a tu to, a tam to), ja stoję, jak wryty, bo nie chce mi się wierzyć, że to już wszystko. Może pod ziemią coś jeszcze jest, albo za tym drzewem? Nie, to już na prawdę koniec ...

Zwiedzanie starożytnego Koryntu miało jednak ten walor, że utwierdziło nas w przekonaniu, że nie jedziemy do Epidavros, Olimpii itp. Wyobraźnia nam już siada ...

Zdjęcia pokazują najbardziej imponujący fragment starożytnego miasta.

Obrazek

Obrazek

Potem zwiedzamy sobie jeszcze mini-muzeum. Podoba nam się. Szczególnie ekspozycja figurek i miniatur części ciała ludzkiego. W końcu nie doczytałem, czy to figurki wotywne, czy modele poglądowe dla adeptów sztuki medycznej. Może i jedno i drugie? Podziwiamy zatem dłonie, żołądki, mózgi, penisy, a pan przygląda się nam ukradkiem, czy nie robimy zdjęć z lampą, bo jak tak, to chętnie na nas nakrzyczy. Nie, nie robimy.

Ogólnie to bardzo mi się podoba, że w większości miejsc (nawet w muzeum narodowym w Atenach) nie ma zakazu fotografowania (w tym ostatnim zakaz był tylko w jednym miejscu, to jest przy jednej gablocie ze sztuką, bodaj cykladzką).

Zakaz obowiązywał natomiast w zapyziałym kościółku z poprzedniego wieku, w zapyziałym Sarti, gdzie psy dupami szczekają (tak a propos psów - w Sarti biegało pełno bezpańskich psów, które plażę traktowały, jak wielką kuwetę).
Pamiętam, że pani, która nam zakazała robić zdjęcia w kościółku w Sarti odwróciła się, a pan - jej kolega z pracy- kościelny taki - machnął na to ręką ręką, czyli zasugerował, żeby się nie przejmować i poszedł sobie. Widać pani chciała się poczuć bardzo ważna ;@)

Wracamy na camping. Kąpiemy się. Dziś mam swój wielki dzień - pod wodą odkrywam norkę pięknej ośmiornicy! Dzień uratowany ;@)
Ostatnio edytowano 11.08.2009 06:53 przez Krystof, łącznie edytowano 1 raz
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 10.08.2009 16:39

Krystof - mam jeszcze jedną prośbę.

Napisz proszę w wolnej chwili czy jadąc autostradą w kierunku na Chalkidiki przejeżdża się przez Saloniki, czy jest może jakaś obwodnica - a jeżeli tak, to w jaki sposób jest ten kierunek oznaczony (tzn. czy są znaki na jakąś konkretną miejscowość, czy też po prostu na region CH.) :?:

PZDR
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 10.08.2009 17:44

Krystof relacja wspaniała :lol: , ale czytając ją, coraz bardziej się utwierdzam, żeby tam nie jechać :twisted: :wink: .
I nie chodzi tu o infrastrukturę, golasów itp., tylko Ci Grecy to zwyczajnie Greka udają... :evil: .
Pozdravki
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 11.08.2009 06:45

Alo!

czy jadąc autostradą w kierunku na Chalkidiki przejeżdża się przez Saloniki, czy jest może jakaś obwodnica - a jeżeli tak, to w jaki sposób jest ten kierunek oznaczony (tzn. czy są znaki na jakąś konkretną miejscowość, czy też po prostu na region CH.)


omija się Saloniki - nie jest to wprawdzie typowa obwodnica, z której nie widać zabudowań miasta, ale normalna 2-3-pasmowa droga szybkiego ruchu przez przedmieścia Saloników; dobrze oznaczona - chyba nawet z kierunkiem na Chalkidiki, jeśli nie, to na pewno na Kavalę, Amfipoli (to takie miejscowości dalej na wschód) - trafisz bez problemu

czytając ją, coraz bardziej się utwierdzam, żeby tam nie jechać .
I nie chodzi tu o infrastrukturę, golasów itp., tylko Ci Grecy to zwyczajnie Greka udają... .


Dżisas, nie tak miało być! Ja nie żałuję wyjazdu! Grecję trzeba koniecznie "odfajkować" - choćby po to, żeby mieć własną opinię, a nie cytować tylko jakichś frustratów :wink:

No, Grecy chyba udają Greków, ale za to Grecja Grecji nie :roll:
Jest dużo plusów dodatnich ... yyyy ... no.

pozdrov, Krystof
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 11.08.2009 07:18

Ośmiornicę w jej naturalnych warunkach widzę pierwszy raz. Ładna jest, ma bardzo, ale to bardzo rozumne oczy. Przygląda mi się, jakby miała coś na sumieniu. I ma. W łapach obraca ładna muszelkę - wyżera z niej ślimaka. Dawaj muszelkę! Sięgam nieśmiało gotowy do cofnięcia ręki. Ośmiornica wycofuje się ze zdobyczą wgląd jamki i zasłania ciało ośmioma ramionami. Wygląda, jak wielki supeł!
Mimo, że lubię zwierzęta drażnię ja dalej dotykając lekko palcem. Hyc - owinęła mi się ramieniem wokół palca.
Dżisas, ratunku, wciągnie mnie pod wodę, brrrr, jakie to okropne!

Całe życie wiruje mi przed oczami - kable rozruchowe, brzoskwiniowe państwo, psy walące kupy na plażę, wysypka małego (o! o tym jeszcze nie pisałem - w sumie tylko taka informacja jest ważna, że pan w aptece powiedział, że w Grecji nie ma czegoś takiego, jak wapno dla dzieci! Tylko dla dorosłych i najlepiej, jakbym je kupił. Mój pan od apartamentu stwierdził, że tamten kłamał, bo w Salonikach, gdzie jest co drugi dzień, wapno dla dzieci jest w każdej aptece. Nie, nie - nie mówił tego, żeby mi je kupić - ot tak po prostu tylko mi wyjaśnił, że jak będę w Salonikach, to mogę sobie poszukać ;@)) ...

Wyrywam jednak rękę. O mało nie urywam przy tym ośmiornicy jej ramienia :@) Po cholerę się tak trzyma podłoża - mogła się puścić!

Mówię Wam, odklejanie się od ośmiornicy to hardcore! Wspominam sobie sposób na proste łowienie ośmiornic: "tak sobie płyniesz łódką, mieszasz w wodzie ręką, mieszasz, a ona w końcu sama ci się owinie -wtedy, hyc -wyciągasz ją z wody i masz obiad ...).
Podziwiam. Bardzo podziwiam.
Wszystkich ludzi rządnych mocnych wrażeń zniechęcam do skoków ze spadochronem i tym podobnych innych głupot. Apeluję: ludzie - spróbujcie odkleić się od ośmiornicy!

Ośmiornica nie tylko się owija (a ramiona ma raczej silne, bo w zasadzie taka ośmiornica to tyko ramiona i mała główka z mądrymi oczami), ale też przysysa - o Jezu, jakie to okropne, tak się od niej odklejać, brrrr ... Potem dotykałem ją jeszcze rurką (do nurania) - nawet to odklejanie przez rurkę to dziwna sprawa!

No, ale nie przedłużam - widziałem ośmiornicę, poodklejałem się od niej osobiście i za pośrednictwem rurki, w końcu zabrałem jej muszelkę i koniec opowieści.

Jest fajnie. Ale jeszcze fajniej jest zobaczyć grób Agamemnona w Mykenach!

Obrazek

Grób Agamemnona

Niech fantastycznie lutnia nastrojona
Wtóruje myśli posępnej i ciemnej;
Bom oto wstąpił w grób Agamemnona,
I siedzę cichy w kopule podziemnej,
Co krwią Atrydów zwalana okrutną.
Serce zasnęło, lecz śni. - Jak mi smutno!

O! jak daleko brzmi ta harfa złota,
Której mi tylko echo wieczne słychać!
Druidyczna to z głazów wielkich grota,
Gdzie wiatr przychodzi po szczelinach wzdychać
I ma Elektry głos - ta bieli płótno
I odzywa się z laurów: Jak mi smutno!

Tu po kamieniach, z pracownią Arachną
Kłóci ,się wietrzyk i rwie jej przędziwo;
Tu cząbry smutne gór spalonych pachną;
Tu wiatr obiegłszy górę ruin siwą,
Napędza nasion kwiatów - a te puchy
Chodzą i w grobie latają jak duchy.

Tu świerszcze polne, pomiędzy kamienie
Przed nadgrobowem pochowane słońcem,
Jakby mi chciały nakazać milczenie,
Sykają. - Strasznym jest Rapsodu końcem
Owe sykanie, co się w grobach słyszy -
Jest objawieniem, hymnem, pieśnią ciszy.

i tak dalej i tak dalej :@)))
Arek
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8749
Dołączył(a): 15.03.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) Arek » 11.08.2009 10:41

Krystof, co to za lenistwo ?? Czekam na ciąg dalszy relacji. To że nic nie piszę, nie oznacza, że nie czytam. Tym bardziej, że w przyszłym roku podążę Twoimi śladami. Mam już plan wyprawy...
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 11.08.2009 10:51

Krystof, ponownie dzięki, znowu się uchachałem dzięki temu odcinkowi :D
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 11.08.2009 11:00

Krystof, co to za lenistwo ?? Czekam na ciąg dalszy relacji ...

i
ponownie dzięki, znowu się uchachałem dzięki temu odcinkowi


alo, :D , z oczywistych względów relację muszę pisać w domu, a zamieszczać w robocie (w domu - jeszcze! - sztywnego łącza nie mam); niestety, mój komp jest aktualnie w naprawie, więc jakoś uzupełniam relację z doskoku - szczęściem zostało mi już niewiele - potem tylko poprawki i może jeszcze jakieś uzupełnienia zdjęciowe. Dzięki za uwagę! Miło. :wink:
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 11.08.2009 11:04

To jak już się dorwiesz do kompa to jak ta ośmiornica... :lol:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 11.08.2009 11:29

Za poczucie humoru,dystans do rzeczywistości i siebie -duże brawa :D
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 11.08.2009 11:53

O chorobcia jakoś późno tu dotarłam, ale czytam z zainteresowaniem, pozdrawiam :lol:
jan_s1
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5432
Dołączył(a): 08.01.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jan_s1 » 11.08.2009 12:27

Też późno dotarłem, ale lepiej późno, niż wcale :lol:
mireks
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1886
Dołączył(a): 18.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) mireks » 11.08.2009 18:28

Dopiero dzisiaj dotarłem na tą relację,czytam uważnie bo za rok też Grecja.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 12.08.2009 07:03

22 LIPCA, IMIENINY WEDLA, A MY JEDZIEMY DO MYKEN

Camping opuszczamy na minutę przed czasem, czyli o 8.59. Cieszy nas to niezmiernie, bo lubimy myśleć o sobie, że jesteśmy świetnie zorganizowani!
Krzyś Hołowczyc prowadzi nas dzielnie na autostradę, za którą przyjdzie nam zapłacić 3 euro. Jedziemy sobie więc radośnie (szczególnie dzieci, bo lubią jeździć) w nieznane.
Mijamy po prawej Akrokorynt nie żałując, że go nie zwiedziliśmy. Naprawdę leży wysoko, wysoko, a ciepło jest niemiłosiernie. Jedziemy więc i jedziemy. Hołowczyc twierdzi, że pora w prawo. Ja mu nie dowierzam, bo nie było żadnego drogowskazu, więc jadę prosto. Coś mnie jednak podkusza, by się zatrzymać ... i jest ku temu możliwość, bo prawy pas jest w przebudowie i można sobie bezkarnie wjechać na teren rzeczonej przebudowy - wystarczy zgrabnie zmieścić się pomiędzy pachołkami. Tak też czynimy, po czym studiujemy mapę, zastanawiamy się przez ułamek sekundy co dalej i cofamy, cofamy, cofamy ... po prawej wyrwa w ziemi głęboka na metr, po lewej śmigają samochody, wąziutko, więc powoli, powoli ...
Córka zauważa na drodze przed nami płyn, który układa się we wzór zbieżny z naszym torem jazdy. Mi skacze ciśnienie, choć mówię wszystkim, że to woda z Klimy, że spoko. Wysiadam jednak sprawdzić, dotykam, wącham, rozcieram na palcach ... Olej. Skrócę, że tak to był olej, tyle, że jego ślad nie tylko był przed nami (przypominam, że cofamy), ale również za samochodem, co kazało mi wydedukować, że to nie nasz ślad!
Radość potrójna - nie dość, że nic nam nie cieknie, to jeszcze nie wjechałem w przepaść po prawej, a droga, którą wskazał Krzychu, a Grecy nie wskazali okazuje się właściwa!

Jedziemy więc dalej drogami regionalnymi. Krzychu mówi, że w prawo, ja drugi raz mu nie ufam. Drugi raz zatrzymuję się, zastanawiam, karcę się za brak zaufania do Polaka za granicą i podążam, jak mi kazał.

Po drodze mijamy pomarańczowe, brzoskwiniowe i oliwne gaje. Ładnie jest. Zatrzymuję się u wiejskiego sprzedawcy, by sprawdzić, po ile u niego oliwa - 8 euro za plastikowego peta - nein, noł, sękju. Ale w drodze powrotnej kupimy u niego owoce.

Kramik przydrożny - nic oryginalnego

Obrazek

Jedziemy, jedziemy, jedziemy. To jechanie z campingu do Myken zabiera nam w sumie tylko małą godzinkę. Docieramy więc na miejsce, mimo, że drogowskazy ktoś potraktował sprejem, lub ich w ogóle nie było. Przed nami góra, w sumie górka, na której znajdziemy słynne ruiny słynnego miasta Agamemnona!

Instalujemy się na dużym parkingu, kupujemy bilety (2 x 6 euro) i idziemy zwiedzać. W cenie są Mykeny - stanowisko archeologiczne plus grobowiec (właściwie to się nazywa Skarbiec Atreusza) plus muzeum. Zaliczamy wszystkie z wymienionych w powyższej kolejności.

Mykeny są dobrze przygotowane do wizyt turystów - ścieżki są wyraźnie wytyczone; tam, gdzie trudniej się przedostać Grecy zbudowali mostki, podesty. Ważne miejsca są opisane i opatrzone rysunkiem - fajnie się chodzi. Oczywiście, znów trzeba uruchomić wyobraźnię :@)


Wejście do Myken przez Lwią bramę

Obrazek

Dzieci w dziurze w murze (cyklopowym)

Obrazek

Wejście do cysterny (taki cwany wynalazek Mykeńczyków - ukryta głęboko pod ziemią cysterna z wodą do wykorzystania podczas oblężenia miasta)

Obrazek

Mykeny-miasto i muzeum leżą odrębnie względem grobu. Można do niego jednak szybko dojść, choć polecam podjechanie, bo dojście prowadzi szosą bez miejsca dla pieszych. Zwiedzanie kompleksu jest przyjemne, bo na górze naprawdę nieźle wieje!

Grób Agamemnona robi na nas duże wrażenie. Jest ogromny, ciemny, ma zdumiewającą akustykę - gdy stoi się dokładne w jego środku głos wibruje dookoła - można szeptać, a i tak słychać!

W grobowcu Agamemnona (skarbcu Atreusza)

Obrazek

Muzeum jest bardzo nowoczesne. Zgromadzono w nim rzeczy użytku codziennego i kopie skarbu wykopanego w Mykenach.

Maska pośmiertna zwana "maską Agamemnona", ale o 300 lat od niego starsza :@)

Obrazek


Na liście do zwiedzania jest jeszcze grób Klitajmestry (żony Agamemnona) , który leży pomiędzy Mykenami, a skarbcem. Niestety, przez zwykłe niedopatrzenie nie odwiedziliśmy go. Pocieszający jest fakt, że wybudowano je w ten sam sposób, więc i tak nie odczulibyśmy różnicy, w którym z grobów jesteśmy ;@)

Zadowoleni wsiadamy do auta i ruszamy na camping. Dziś jajecznica na oliwie, kiełbasie i jajkach z lidla.

Po drodze mijamy ogromne stado kóz. Zatrzymujemy się, by je sfotografować. Otwierając drzwi od auta zauważam biegnące na nas ogromne psy pasterskie. Uciekamy z piskiem opon (uwierzcie, trudno zapiszczeć w maździe mpv oponami) widząc, że psy próbują nas dogonić. Za psami biegnie Grek z kijem pasterskim. Przecież ci nie zeżrę tej kozy!
Jedziemy, jedziemy, jedziemy ... Mijamy po lewej Akrokorynt nie żałując, że go nie zwiedziliśmy. Naprawdę leży wysoko, wysoko, a ciepło jest niemiłosiernie!

Około południa jesteśmy na campingu, a ja biorę się za jajecznicę na oliwie, jajkach i wędlinie z lidla.

DYGRESJA O OLIWIE

Kupno oliwy okazało się, jak na Grecję przystało, bardzo trudne :@)
Ponieważ Grecy spożywają najwięcej oliwy na świecie (średnio 18 litrów na głowę rocznie) w sklepie można dostać przeważnie tylko wielkie puchy tego specjału.
A po cholerę mi 25 litrów oliwy? Zły jestem, bo chciałem kupić oliwę do domu. Myślałem jednak o mniejszej objętości!
No więc szukam i szukam tej oliwy, aż trafiam do lidla - tu powinno być łatwiej, bo przecież to sieciowy sklep. W nos tam - najwyżej kupię włoską! Bo sma-żyć trzeba.

Szukam więc, szukam - jest. Wreszcie. Tylko 2 litry, tylko 6-8 euro. Nic, że z pestek winogron (poznaję po etykiecie). Ważne, że coś można będzie usmażyć!

Rozgrzewam więc patelnię, wlewam oliwę i ... ratunku, duszę się! Kwaśna para bucha mi w twarz, zakleja oczy, wdziera się do nosa. Poznaję ten zapach - tak, już wiem, wiem ... tak pachnie nasza kabina prysznicowa po wyczyszczeniu jej przez moją żonę z kamiennego osadu ...

Kupiłem ocet! Tylko 2 litry, tylko 6-8 euro. Nic, że z pestek winogron (poznaję po etykiecie) ...

KOLEJNA NOC W NAMIOCIE. DZIŚ OBLAZŁY MNIE CYKADY

Cykady, jak każdy wie, drą się w niebogłosy. Dotyczy tojednak tylko samców, bo ich żony milczą w tym czasie z zachwytu.

"Błogi żywot cykad chwalę, bo ich żony milczą stale" - tak powiedział kiedyś jakiś Grek, a ja przedstawię moją historię na temat cykad!

Cechą, którą chcę poruszyć nie jest dźwięk, a przepoczwarzanie się cykad - opuszczanie przez nie ciała larwy i pofruniecie w korony drzew.

Odbywa się ono nocą, gdy wszyscy śpią. Cykady pojawiają się wówczas nisko, na pniach drzew, czasem też w namiotach ... Tam wyłażą ze swych brzydkich, ciasnych powłok na wolność!

A dziwiłem się przez kilka nocy, że tylko nasz namiot na całym campingu jest nocą rozpięty. No ale przecież sprawdziłem - żadnych komarów, sporadycznie pająki.
A było mi tak duszno w nocy, że spałem w przedsionku, a nie w sypialni i to w dodatku z głową prawie na zewnątrz. Że inni mogli jakoś spać?

Dla wygody po dwóch nocach zrezygnowałem też z materaca -przeszkadzało mi, że gdy się tylko poruszę, to moja córka, która śpi ze mną, podskakuje pod sufit i spada z materaca na ziemię. To irytujące! Jak ja ją wychowałem?!

Ostatecznie wyglądało to tak, że spaliśmy w przedsionku wszyscy - moja żona z dziećmi na materacu, a ja na podłodze - na ręczniku. Obie sypialnie i materac były natomiast puste. W sumie, to można je było komuś wynająć, albo zabrać ze sobą na wakacje sam przedsionek :@)

Aż pewnego razu ... obudził mnie zdumiony głos żony, ze niby mnie coś oblazło!

Nie wpadłem w panikę, bo przy dzieciach nie wypada wyjść na mięczaka! Rzeczywiście - miałem na sobie ze cztery opuszczone powłoki larw. Ich mieszkańcy siedzieli tymczasem na suficie namiotu patrząc na nas z góry. Kto był bardziej przerażony? Nie wiem. Nie znam się na psychologii owadów.
Moja córka modliła się tylko, żeby taka cykada nie wkręciła się jej we włosy.
Ja, jako, że nie mam długich włosów, nie miałem solidnych argumentów do narzekań.
Poproszony przez córkę, by zabrać zasuszoną powłoczkę larwy dla babci Reni na pamiątkę odmówiłem i zabrałem się za usuwanie owadów z namiotu.

Larwy cykad: http://www.garnek.pl/mrrru35/6199664/za ... arwy-cykad

Kolejnej nocy spałem nadal w rozpiętym namiocie. Nie dam poznać po sobie, że mnie to brzydzi!

KANAŁ KORYNCKI

Dziś dzień lajtowy - jedziemy obejrzeć kanał, potem plaża.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kana%C5%82_Koryncki


Kanał odszukuję sobie na zbliżeniu mapy w nawigacji. To ci dopiero wynalazek genialny ta nawigacja! Klik i zaraz dojedziemy do kanału. Z campingu to zaledwie 5-10 kilometrów.
Jedziemy więc i jedziemy, Hołowczyc mówi, że jestem u celu.
I jestem.
Żadnej niespodzianki.
Poza tym, że kanał chyba nie jest dla Greków żadną atrakcją?!
Dookoła jest bardzo, uwierzcie, bardzo brzydko. Żadnego drogowskazu, nawiązania. Nic. Parkujemy więc, mijamy jakąś gadającą głowę, która bredzi, by wsadzić do niej 2 euro, fotografujemy ten cały bałagan, byście też go mogli zobaczyć i wchodzimy na most.

Obrazek

Ale jazda. Kanał jest naprawdę głęboki. Warto było go zobaczyć.
Już się nie dziwię, że kopanie go trwało tyle lat, wieków ...

Lita skała i woda. Dwa żywioły, o ile skała może być żywiołem ...
Kiedyś w sumie była - jako lawa ... Niech więc zostanie - dwa żywioły.
No i to trzecie, wprawdzie nie żywioł, ale robi wrażenie - wysokość. Wpatrzę zauroczony, dzieci patrzą znudzone, żona przerażona. Fajna rzecz ten kanał. Polecam.
Małemu sinieją palce.

Niezły kanał

Obrazek


TRUDNA DECYZJA O POWROCIE

No więc siedzimy na tym campingu i nie mamy co narzekać.
Jest ciepło, morze czyste, ludzi mało, zwiedzone wszystko, co chcieliśmy i zero parcia na kolejne zwiedzania. Po drodze czekają nas jeszcze Ateny, ale to już jest zaplanowane i nieuniknione. Jednym słowem - nuda. Ośmiornica jakaś taka mała i wyblakła, morze coraz zimniejsze, a po winie rano całym człowiekiem telepie ;@)

Jest środa wieczorem. Rozmowy, rozmowy, rozmowy. Szkoda, nie szkoda. Jeśli wyruszymy jutro, to zdążymy przed łikendowymi korkami na granicy serbsko-węgieskiej. Jeśli zostaniemy, to musimy siedzieć tu najlepiej aż do poniedziałku ... Oj, boimy się tej granicy :@(
Naczytaliśmy się i nasłuchali na temat setek samochodów z Turkami w środku, którzy tak nachalnie wpychają się w kolejki, blokują miejsce "swoim" itp. ... Mamy więc obawy.

Podejmujemy decyzję: nie chcemy spędzić kolejnych dni na tym samych campingu, wyjazd jutro rano. I w zależności od okoliczności przemy jak najdalej, albo zostajemy na łikend gdzieś na riwierze. Byle granicę zrobić przed albo po łikendzie.

Jutro rano wyjazd i zwiedzanie Aten. A co dalej - czas pokaże.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Grecja - Ελλάδα



cron
Grecja 2009: z Gdańska do Aten i z powrotem - strona 5
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone