Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Grecja 2009: z Gdańska do Aten i z powrotem

Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 05.08.2009 11:17

Krystof, od początku Ci kibicowałem w przedwyjazdowych rozterkach a teraz z przyjemnością czytam. Fajna relacja, z humorem przeciw drobnym niedogodnościom i z normalnymi ludzkimi odczuciami :)
pzdr
Kamil
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 05.08.2009 11:37

Dziękuję wszyskim za miłe słowa odnośnie relacji!
Wkrótce ciąg dalszy. Pozdrawiam, Krystof
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 05.08.2009 12:07

SOBOTA, DZIEŃ WYJAZDU WGŁĄB

Piątek to dzień radosny - jutro opuścimy naszą złotą klatkę i rozpoczniemy nowy etap podróży!
Plan jest taki, by zerwać się rano i wyruszyć do Meteorów.

Kurtuazyjnie zagaduję mojego pana o czas na dotarcie do wsi, w której chcemy się zatrzymać (Kastrtaki). Mówi, że z powodzeniem damy radę w 3 godziny. Wprawdzie pan Hołowczyc sugeruje co innego, ale co on się tam zna! Dotrzemy, zwiedzimy, rozbijemy się na campingu i sruuuuu w dalszą drogę.

W piątek czyszczę auto, pakuję bagaże, sprawdzam płyny (bez dolewek). Wymyta i nawoskowana w Polsce Madzia wygląda po tygodniu pod krzaczkiem, jak auto ze szrotu. Trudno, przecież nie będę jechał do myjni.

W sobotę rano wyjazd.
Według planu zatrzymuję się w lidlu. Idę sam (w sklepie klima, więc niech dzieci siedzą w aucie), tak jest zdrowiej i sprawniej. Dzieci słuchają bajek, wentylują się nawiewem - jednym słowem - rozładowują akumulator! I to skutecznie. Hr hr hr hr hr i po balu.

SOBOTA, DZIEŃ, W KTÓRYM DECYDUJĘ MÓWIĆ O GREKACH ŹLE

Niezrażony lecę do lidla kupić kable rozruchowe. Nie ma. Lecę więc na stację benzynową, eh, co tam, ruch to zdrowie. Tu są. 80 euro za komplet. Przypomina mi się cena z selgrosa w Polsce - ok. 50 złotych, więc rozpoczynam walkę z wlewkowym.

Ja mu pożycz, on do mnie kup.
Ja, że mam w domu, on, że to nie wypożyczalnia.
Ja mu, że nie bądź zgred, on, że nie ma.
Ja, że właśnie, że ma, on, że mu ukradnę.
Ja, że dowód zostawię, on, że okej.
Ja, dawaj kable, on daje. A ja mu wyrywam dowód i, że mu nie zeżrę tych kabli starych.

I lecę na parking. Wybawicieli wybieram zgodnie z kluczem: młody (zna języki obce) plus dobre auto (bo pewnie zna języki obce). Klucz okazuje się jednak błędny. Czuję się jak żebrak jakiś. Latam po parkingu z kablami i wciąż słyszę noł, noł i widzę powykręcanych w drugą stronę Greków. Być może nie rozumieli o co mi chodzi i myśleli, że jestem separatystą biegającym z lontem od bomby?

Wreszcie znajduję swoją ofiarę. Pan wprawdzie odmawia, ale jego żona to kobieta o gołębim sercu. Pan wysiada i ... nie umie otworzyć klapy w swoim terenowym szewrolecie. Mówi więc sory i pakuje się do auta. Skokiem lamparta docieram do maski jego auta, otwieram komorę silnika, krzyczę łejt ... a kable są o 10 centymetrów za krótkie. Pani sugeruje, że podjadą od przodu - silnik w silnik.
Nie dowiem się już nigdy, czy mówiła prawdę.

Miejsce naprzeciw zajmuje inne auto, opel na niemieckich blachach. Krzyczę nein, nein, żeby odjechał, bo ktoś chce mi pomóc. Niemiec gasi silnik, też mówi nein, a widząc moją konsternację dodaje: przecież ja też ci mogę pomóc.
Szok.
No i pomaga.
A potem wymienia szczegółowo wszystkie zabytki Grecji i szkicuje, jak do nich trafić. Dziękuję, żegnam się, lecę oddać kable.
Wlewkowy jest wniebowzięty - odzyskał swój skarb.
Dobiegam do auta, gdzie znów stoi mój Niemiec. Cofnął się jeszcze ze sklepu, bo zapomniał mi wspomnieć o mieczu Aleksandra w kościele w Salonikach, czy coś w tym stylu. Opowiada, gdzie jest, a gdzie go nie ma i jak tam trafić. Dziękuję i jadę zdobywać Meteory!

Przed oczmi stają mi odmawiający pomycy ludzie z parkingu, wlewkowy ze stacji, pani w sklepie, gdy chciałem oddać puste butelki po piwie lub zapłacić kartą - przewracania oczami uczyła się chyba w Polsce w głębokim PRL-u (nie było tak, bo była młoda). Potem przypomina mi się pani, która nie chciała mi sprzedaż loda pół na pół - dla dzieci, bo cały byłby za duży - i poszła spytać szefa (w końcu sprzedała mi jednego loda i dała drugi wafelek - miałem sobie sam przełożyć ... dżisas, po co takie komplikacje?).
Być może miałem pecha, być moze byłem w innej Grecji? Moi Grecy nie przypominali "tych" Greków, Hiszpanów, Włochów, Chorwatów ... którzy chętnie wskazuja drogę, pomagają. No i dobra. Póki co, nie planuję tam wracać.

Do następnego, Krystof
Ostatnio edytowano 06.08.2009 07:50 przez Krystof, łącznie edytowano 1 raz
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 05.08.2009 12:16

Krystof napisał(a):nie, nie - nie chodzi o podatek, tylko coś takiego (...) trochę nieładne, co?


Nieładne. Fakt. Takie tłumaczenie (o podatku) przekazywali mi miejscowi,
natomiast fakt, że w Grecji jest sucho, buro, sporo kurzu i trochę niedbale.
W Turcji przynajmniej dbali aby w miejscach publicznych zlewać wodą, zmywać chodniki,
aby się tak nie kurzyło i częściej zamiatali.
Natomiast pisze trochę, bo w porównaniu z Włochami ...

Ale za to cierpliwość i wyrozumiałość kierowców powaliły mnie na kolana.
W porównaniu z nimi jesteśmy narodem troglodytów :D

pzdr
termoz
Podróżnik
Posty: 20
Dołączył(a): 31.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) termoz » 05.08.2009 12:28

Pracowałem na Krecie przez jeden sezon i Grecy to są strasznie nieuprzejme mendy. Oczywiście są wyjątki, szczególnie na wyspach.
korfu01
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 181
Dołączył(a): 01.11.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) korfu01 » 05.08.2009 12:41

fajna relacja -- czekam na ciąg dalszy :lol:
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 05.08.2009 13:06

Krystof napisał(a):Niezrażony lecę do lidla kupić kable rozruchowe. Nie ma. Lecę więc na stację benzynową, eh, co tam, ruch to zdrowie. (...)

Dobre podejście, takie nastawienie też gwarantuje zdrowie :) Przypomniało mi się trochę podobne zdarzenie w Bułgarii...

Miły pan wlewkowy potwierdza regułę że im bardziej "turystyczne" miejsce tym większa szansa napotkania ludzi którzy będą chcieli nas ostrzyc. Grecji to też dotyczy ale nie tylko.

O celowym niedokańczaniu domów żeby nie płacić podatków słyszałem w Egipcie, nie wiem czy tak samo jest w Grecji.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 06.08.2009 07:49

Witajce, o drodze do Meteorów później, a teraz jeszcze kilka dodatkowych zdjęć, pozdrawiam, Krystof.

Plaża pomarańczowa

Obrazek

Formacje skalne przy plaży pomarańczowej

Obrazek

Kamień-wysepka, gdzie zbierałem jeżowcowe skorupki

Obrazek

Zdjęcie drogi w stronę Kastrkaki (Meteory), na którym w ogóle nie widać, jaka to ogromna przestrzeń i jak tam wysoko, o czym napiszę w kolejnej odsłonie :@)

Obrazek
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 06.08.2009 09:03

Zatem: jest sobota, wyruszamy z Sarti (8.20), 2323 km od Gdańska. Po dwóch godzinach mamy już zakupy z lidla (zdecydowana większość wróciła z nami do Polski), podładowany akumulator, jedziemy w stronę Salonik (11.00).

Droga jest dobra, no, na drugą będziemy na miejscu! Małe tankowanie (570 km/ 53 litry / 48 euro) i dalej, na autostradę.
Wtem co?
Za Salonikami autostrada zalokowana! Podziwiamy sprawność greckiej policji - zapewne zdarzył się wypadek, a oni tak pięknie zablokowali autostradę, obstawili początek objazdu ... Ale tylko początek ... Zaczyna się koszmar. W zasadzie jedyna informacją od policji była ta o zjeździe. Zjeżdżamy więc i ... nie wiemy, czy skręcić w lewo, czy w prawo.

Zapomniałem wcześniej dodać, że nie mamy mapy Grecji. Straszna wtopa, ale postanowiłem ją kupić na miejscu, potem nie była potrzebna, więc czekałem na tą potrzebę wiedząc, ze zawsze mogę to zrobić. Po chwili okazało się, że mapa i tak byłaby zbyteczna - drogi z kilometra na kilometr robiły się coraz cieńsze i cieńsze, aż zacząłem się martwić, że znikną całkiem. Początkowo postanowiłem jechać za tirami. Słuszne rozwiązanie - one też zjechały z autobany i jadą zapewne najlepszą drogą w kierunku Aten, czyli dla nas właściwym. W jakimś mieście sytuacja się zmienia - tiry obierają na skrzyżowaniach różne kierunki! Autostrada jest zablokowana w obu kierunkach (pożar?), więc w mieście tym (Veria, 13.00) zebrały się samochody rozjeżdżające się we wszystkie strony świata.
Na szczęście jest policja! Uprzejmy policjant mówi, bym od razu skręcił w lewo, a dojadę do autostrady. Dziwi mnie, że jesteśmy jedynym autem, które to robi, ale co autorytet władzy, to autorytet władzy!

Nie przeszkadza mi też na razie, że wjeżdżam jakby na czyjeś podwórko, pomiędzy dwa budynki ... jadę jednak powoli, sprawdzam w lusterku, czy policja to widzi - widzi, więc okej, jadę pewniej :@)

Skręcamy do brzoskwiniowego gaju. Jakiego tam gaju! Okazuje się, że jesteśmy w brzoskwiniowym państwie, imperium kolorowych nadrzewnych kulek!
Pan Hołowczyc nas nadal widzi - niestety, nie jest przydatny, bo każe nam wciąż napierać w stronę autostrady, czyli w kierunku przeciwnym od obranego przez nas, a wskazanego, przez policję!

Gdybym chciał Was zanudzać (wiem, że każdy czeka na przydatne wskazówki i ciekawe miejsca, a nie opisy niepowodzeń), to napisałbym teraz o wąskich szutrowych drogach pomiędzy drzewami owocowymi, głębokich kanałach nawadniających, nad którymi wisiały podziurawione drewniane mostki, które mówiły nie jedź tu, nie jedź ... o jeżdżeniu w kółko, a w zasadzie w koło, bo nie sposób kółkiem nazwać drogi po okręgu 20-kilometrowym i wielu innych niespodziewanych atrakcjach.

Uwierzcie - nie żałuję tego czasu i tych kilometrów, a jedynie tego, że z nerwów nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. Pokazałbym, co tak trudno opisać - brzoskwiniowe totalitarne, państwo z granicami z kanałów, murami z pni drzew i totalną dezorientacją obcego na każdym kroku.

Po półtorej godziny wydostaliśmy się w końcu z brzoskwiń z nadzieją, że teraz pojedziemy autostradą. Dojechaliśmy bowiem do przedmieść dużego cywilizowanego miasta (Kozani). Nic bardziej błędnego! Wszystkie drogi zablokowane, trzeba jechać przez góry. Policjant z komisariatu, do którego pojechałem szkicuje mi na kartce old road w kierunku miejscowości Grevena.
No to jedziemy w góry! Jedynka, dwójka, jedynka, dwójka, na zakrętach stop i znów jedynka, pod górę, wciąż pod górę.

Robi się coraz chłodniej, a mojej żonie słabo.
Musimy się zatrzymać na kilka oddechów i zdjęcie, na którym nie widać, jak tu pięknie! Jeszcze kilka kilometrów w dół (z czterdzieści) i ... podziwiamy samochody jadące autostradą w obu kierunkach. Z moich obliczeń wynika, że nie powinno ich tam być, co oznacza, że nas nie powinno być w tych górach.

Wyjaśnienie: autostradę zablokowali producenci brzoskwiń. Skutecznie. Lecz w czasie, który przeznaczaliśmy na wjeżdżanie pod górę autostrada została odblokowana.

Bilans?
Mogliśmy oszczędzić nerwów, pieniędzy i czasu, gdybyśmy zostali na kawie w miejscu pierwszego zjazdu z autostrady i przeczekali blokadę.
Nie byłoby jednak przygody, widoków i poznania Grecji z innej perspektywy. Dla nas bilans dodatni. Gdyby miało być inaczej, to zamiast samochodem w Grecji bylibyśmy teraz samolotem w Tunezji ;@)

Do Kastaki dojechaliśmy na szesnastą. W ciągu ośmiu godzin przejechaliśmy 450 kilometrów. Trochę ich jeszcze potem straciliśmy, bo nie zjechaliśmy w porę z autobany (Hołowczyc jej nie widział, a Grecy nie opisali zjazdu). Cóż - czasem słońce czasem deszcz ;@)

W Kastraki delektujemy się kawą (porządne espresso i moccate dla żony) i zjadamy we czworo jedną małą pizzę. Jest bardzo sympatycznie.

Potem lokujemy się na super wypasionym campingu w Kastraki. W latarni są gniazdka prądowe, obok ujęcie wody. Kilka metrów dalej zadaszona kuchnia, stoły, ławy, czajniki elektryczne, butle z gazem plus palniki. Do tego mnóstwo dużych zlewów z ciepłą wodą i lodówki. Wypas, oj wypas. W innej części campingu basen i kolejne zadaszenia do posiłków z ogromnymi rusztami. Restauracja, pseudo-sklep. I to wszystko kosztuje nas łącznie 24 eurony!
Rozbijamy namiot, wskakujemy do basenu i lecimy obadać drogę do Meteorów - jutro pojedziemy tam sobie autem.

Kastraki, droga w stronę Meteorów.

Obrazek

Kastraki, nasze miejsce na campingu.

Obrazek
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 06.08.2009 09:37

Następnego dnia (niedziela)

Jedziemy zwiedzać Meteory! Wstajemy wcześnie, ogarniamy ponocny nieład i wyruszamy. Dziś się jeszcze spakujemy i wyruszymy do Delf, więc czas jest ograniczony!

Czym są Meteory:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Meteory

Droga przez Kastraki we właściwy kierunku :@)

Obrazek

Zamierzamy zobaczyć dwa klasztory. Jeden "z tych po drodze", a docelowo Wielki Meteor.
Pomysł jest taki, by napierać jak najdalej autem - potem zobaczymy. Serpentynami (jedynka - dwójka) dojeżdżamy do Roussanou. Jest piękny. Przepiękny. Malutki, żeński klasztor im św. Barbary. Stajemy.

Obrazek

Wspinamy się dziesiątkami schodków, aż dochodzimy do mostku zawieszonego nad przepaścią. O dziwo jest zabezpieczony. Mostek prowadzi do drzwi klasztoru przed którymi jest mały, okrągły punkt widokowy.

Obrazek

Murki sięgają nam kolan, dookoła przepaść, którą szacuję na kilkadziesiąt metrów.
Widok z Ruossanou (żeński klasztor św. Barbary) na naszą Madzię :@)


Obrazek

Widzę, że synkowi zielenieją i sinieją palce u dłoni, za którą go trzymam - sory, potomek - i tak cię nie puszczę - za bardzo cię kocham!
Wchodzimy na dziedziniec, podziwiamy przyklasztorny ogródek i podejmujemy decyzję, że nie idziemy głębiej.

Obrazek

Z dala widzimy drogę, na której jedzie coraz więcej aut w stronę naszego celu - Wielkiego Meteora.

Widok ponad dachem Barbary

Obrazek

Widok po drodze na jeden z Meteorów

Obrazek

W drodze do Wielkiego Meteora

Obrazek

Obrazek

I jego zbliżenie

Obrazek

Wielki w swej pełnej krasie.

Obrazek
janusz.w.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1672
Dołączył(a): 21.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz.w. » 06.08.2009 10:31

Greckie drogi, zwłaszcza te boczne to wyzwanie :!: :) Ale grunt, że dałeś radę :D Mnie z równowagi najbardziej wyprowadzały te zamazane znaki... W tym roku po raz pierwszy się z tym spotkałem :roll: Może wcześniej tego nie było, a może miałem szczęście... Brak mapy to dodatkowe utrudnienie :!:

pozdr
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 06.08.2009 10:34

Mnie z równowagi najbardziej wyprowadzały te zamazane znaki... W tym roku po raz pierwszy się z tym spotkałem


no cieszę się, że potwierdzasz :D już siębałem, że na wariata wyjdę, bo nikt mi nie uwierzy! :wink:
K.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 06.08.2009 13:30

Pniemy się samochodem po krętych dróżkach. Mijamy kolejne klasztory, aż naszym oczom ukazuje się największy i najwyżej położony. Zgodnie z zasadą jak najdalej samochodem, a martwił się będę potem jadana sam koniec zapchanego parkingu. Hyc - udaje mi się wskoczyć na jedyne wolne miejsce. Wszystkie auta jadące za mną mają problem. Miejsca nie ma, a wycofanie graniczy z cudem. Po powrocie na parking zaczepiam pana na polskich numerach, który czeka na cud w postaci zwolnienia się skrawka ziemi do zaparkowania. Mówię "jedź za mną - zaraz wyjeżdżamy" i zadowolony z patriotycznego czynu wsiadam do auta. Ale to dopiero za kilkadziesiąt minut, bo teraz wysiadamy z auta, nagabywani przez sprzedawców pamiątek mijamy ich kramy, idziemy zdobywać Wielki Meteor.
Najpierw trzeba zejść na dół ze skały, na której jest parking, potem wejść na samą górę - kilkaset schodów i podejść, liczne zakręty, jamki wykute w skale ... Nie będę zanudzał. Dodam tylko, że widoki zapierają dech, a marsz w takich okolicznościach jest przyjemnością, pomimo ciężaru w postaci dziecka na plecach ;@).
Docieramy, kupujemy bilety dla dorosłych (2 x 2 euro, dzieci nie płacą) i zwiedzamy.

Kościół w Wielkim Meteorze.

Obrazek

Wielki Meteor od wewnątrz.

Obrazek

Widok na Kastraki - jak się dobrze przyjrzeć, to widać basen na naszym campie :@)

Obrazek


Wracamy na camping Vrachos

http://www.campingkastraki.gr/german/main_de.html

pakujemy się, płacimy i przed 12.00 wyjeżdżamy w stronę Delf.
Przed nami znów ciężka droga, tym razem zgodnie z planem - jedziemy w góry!
O 12.00 mijamy Trikalę, co zapewne Was nie interesuje :@), by na 15.00 dotrzeć do Delf. 2983 kilometry od domu.

Camping prezentuje godnie, tak też kosztuje (standardowo ok. 24 euro za namiot, auto, 2 dorosłych i pół dziecka, czyli około 4 + 4 + 6 + 6 + 4)

http://www.delphicamping.com/

Widok z niego powoduje, że stoimy, jak wryci. Plac kończy się po prostu urwiskiem (zabezpieczonym), z którego rozciąga się boski widok na miasteczko Chrisso, gaj oliwny i, położoną od nas 13 kilometrów zatokę koryncką. Cud boski.
Szkoda, że zdjęcie tego nie pokazuje :@(

Obrazek

Instalujemy się pod drzewkiem na ograniczonej parceli z zacieniającym daszkiem, idziemy obejrzeć restaurację i wskakujemy do basenu. Pełen relaks.

Obrazek

Dziś jeszcze zjadamy tu niefajną kolację (27 euro za musakę dla turystów, suvlaki, czyli szaszłyk z ryżem i frytkami, pizzę dla dzieci, nie zamawiany chleb i butlę podłej retsiny, po której pęka mi rano łeb).

Ważniejsze to, co czeka nas jutro! Górki kompleks u stóp Parnasu w okolicznościach przyrody tak pięknych, że ah! Dodam tylko, że Delfy zwiedzamy 2,5 godziny wypijając przy tym z 5 litrów wody. Dopiero potem dowiadujemy się, że w cieniu są 42 stopnie. Około 25 więcej niż w Gdańsku. Cóż ...

Delfy: http://pl.wikipedia.org/wiki/Delfy

To co, może oszczędzę szczegółów technicznych i coś dla odmiany pokażę? :@)

Najchętniej fotografowana część Delf.

Obrazek

Ruiny świątyni Apollina

Obrazek

Obrazek


Bieżnia gimnazjonu

Obrazek

Miejsce treningów widziane z góry

Obrazek

Amfiteatr

Obrazek


Zatem przepiękne Delfy opuszczamy przed 12.00. Celem jest Korynt i odnaleziony wcześniej w necie camping Blue Delfi - dżisas, to dopiero była porażka ;@)
Ostatnio edytowano 07.08.2009 08:16 przez Krystof, łącznie edytowano 1 raz
Arek
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8749
Dołączył(a): 15.03.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) Arek » 07.08.2009 08:06

Poważnie rozważam Grecję w przyszłym roku, więc jestem zainteresowany dalszym ciągiem relacji. Krystof, czekam :)
dudek_t
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 159
Dołączył(a): 16.04.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) dudek_t » 07.08.2009 08:14

Arek napisał(a):Poważnie rozważam Grecję w przyszłym roku, więc jestem zainteresowany dalszym ciągiem relacji. Krystof, czekam :)


Czołem Panie Kapitanie.
Gdzie w tym roku byliście?? odezwij się na gg 3939780
A do Grecji warto się wybrać, oj warto :)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Grecja - Ελλάδα



cron
Grecja 2009: z Gdańska do Aten i z powrotem - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone