Leszek Skupin napisał(a):...
Przed nami Korynt jeszcze tego samego dnia .
...
Relacja skończyła się na 5 stronie wątku czas brać się do roboty .
Wróciliśmy więc na autostradę i pomykamy sobie w stronę Koryntu podziwiając pasma górskie wznoszące się po obu stronach. Całe pasma spalone krajobraz jak po wojnie. W pewnym momencie po lewej stronie od autostrady zauważamy górę z majaczącymi na szczycie ruinami jakichś fortyfikacji. Wygląda imponująco, ale nie wiemy co to jest. Wygląda na nie do zdobycia. Przynajmniej od strony autostrady potrzebne by były liny, haki i caly sprzęt alpinistyczny, żeby się tam dostać. Zaczynam się powoli zastanawiać, czy to aby nie jest już Korynt. Wiedziałem, że został zbudowany na szczycie góry, ale to co zobaczyłem napełniło mnie szacunkiem jeszcze większym, bo ogrom góry robił wrażenie. Wszystko co było budowane w starożytnej Grecji było budowane z bloków kamiennych. Zastanawialiśmy się jak tam trafić i w tym momencie zobaczyliśmy zjazd na Ancient Korinthos :D:D:D. Jedziemy. Tym razem Korynt będzie nasz . Podjechaliśmy pod miasteczko, zaparkowaliśmy przed deptakiem i wyruszyliśmy na poszukiwanie starożytnych ruin. Szczyt góry jednak ciągle majaczył gdzieś wysoko, dumnie, pokazując fragmenty fortyfikacji. Dotarliśmy do muzeum. Zapłaciliśmy po 6 euro za wejście po czym od miłej pani z obsługi dowiedzieliśmy się, że muzeum czynne jest do 19.30 a sam szczyt Koryntu do 19.00. Wejście na sam szczyt jest free . Mało casu kruca bomba warknąłem patrząc na zegarek. Była 17.30. Za bardzo zamarudziliśmy w Nemei. Dowiedzieliśmy się na szczęście, że pod bramę Koryntu można wjechać samochodem. To tylko 3 km serpentyn. Wiele się nie zastanawiamy szkoda czasu. Jedziemy. Mamy w sumie dwie godziny. Dojście spowrotem do samochodu - 10 min, podjazd pod muzeum 5 minut, rodzina zapakowana... podjazd i kolejne 7-10 minut mniej Będzie szybka wspinaczka... To co zobaczyliśmy pod bramą zatkało dech w piersiach...... Cuuuuudo . Pierwsze zdjęcie z cyfrówki pod Koryncką bramą mam datowane na godz. 17.54 ich czasu. Została nam godzina na zdobycie Koryntu.
Dobra... wypita butelka wody mineralnej ... idziemy. Jeszcze tylko rzut oka na parking koło którego niedawno szalał pożar...
i znikamy za bramą fortyfikacji Koryntu.
Zaczyna się robić coraz ciekawiej
Wspinaczka nie jest trudna, ale mozolna, bo jest dość stromo pod górę i kamienie na ścieżkach śliskie jak szkło, a my musimy narzucić tempo, żeby zdążyć przed zamknięciem. Pani z obsługi przy wejściu informuje nas, że o 19.00 zamyka teren.
A to już nasz cel - szczyt Koryntu
Zdjęcie datowane na godzinę 18.29 ich czasu więc korynt "padł" w pół godziny :D:D:D:D
Mamy niestety bardzo niewiele czasu na podziwianie widoków rozpościerających się przed nami Trzeba jeszcze zaliczyć drogę powrotną . Nic to biorę swoją "armatę" do ręki i strzelam jak z karabinu maszynowego aż się żona zaczyna denerwować
Możnaby tam siedzieć nawet i cały dzień patrząc na roztaczające się widoki. Ale niestety czas na powrót.
Zaczyna się chmurzyć Czas znikać z tej góry
To, że na około ścieżek jest czarno to nie jakieś przebarwienia. Niestety tydzień przed naszym przybyciem Korynt w całości został strawiony przez pożar Smak spalenizny dawało się odczuć w ustach, swąd momentami był tak dokuczliwy, że drapał w gardło. Naprawdę musiało to strasznie wyglądać. Widzieliśmy nawet popękane kamienie od żaru jaki tam panował. Białe w środku, a osmalone na zewnątrz.
O 18.55 docieramy do samochodu. Wracamy do muzeum, na które zostało nam niecale pół godziny, ale panie z obsługi mówią, że mamy 5 minut . Jak to kurteczka do 19.30 jest jeszcze trochę czasu. Nerwowo spoglądam na zegarek..... 6 euro za 5 minut zwiedzania To już szczyt wszystkiego jest 19.05. Wynikałoby więc, że mamy jeszcze 25 minut zwiedzania, ale panie po kolei za nami zamykają kolejne sale jakby chciały nam powiedzieć: "wypad do domu" Nie mniej jednak robimy trochę zdjęć, będzie pamiątka...
Zdjęcia robię w takim pośpiechu, że nawet z torby nie wyciągałem zewnętrznej lampy, którą zwykle doświetlam duże pomieszczenia, w związku z tym wychodzi to co wychodzi...
W jednym przypadku tylko okazuje się, że lampa jest niepotrzebna - tak powiedział mi automat
Nie mniej jednak wspaniale zachowane rzeźby z IV w.p.n.e. również robią wrażenie. Doskonale zachowane proporcje ciał świadczą o mistrzostwie rzemieślników. Wszystkie wykute są w kamieniu, którego tam nie brakuje
Jeszcze tylko kilka zdjęć na teren wykopalisk archeologicznych i patrząc na niebo stwierdzamy jednogłośnie, że czas się zwijać bo Zeus znów będzie się gniewał
Na zdjęciu wyżej w tle kościół prawosławny - ten jest nówka
I ostatnie przebłyski słońca przez ciężką zbliżającą się zasłonę chmur.
Wracamy do hotelu. Dość wrażeń jak na jeden dzień. Wieczorem znów leje. Wreszcie jest czym oddychać więc wychodzimy na plażę, a Grecy schronieni w hotelowym holu patrzą na nas lekko zdziwieni co my wyprawiamy, a my w przeciwdeszczowych kurtkach cieszymy się jak dzieci z deszczu buszując po plaży
A następnego dnia...
C.d.n.