Leszek Skupin napisał(a):...
Przed nami Korynt jeszcze tego samego dnia.
...
Relacja skończyła się na 5 stronie wątku
Wróciliśmy więc na autostradę i pomykamy sobie w stronę Koryntu podziwiając pasma górskie wznoszące się po obu stronach. Całe pasma spalone

Dobra... wypita butelka wody mineralnej ... idziemy. Jeszcze tylko rzut oka na parking koło którego niedawno szalał pożar...

i znikamy za bramą fortyfikacji Koryntu.

Zaczyna się robić coraz ciekawiej

Wspinaczka nie jest trudna, ale mozolna, bo jest dość stromo pod górę i kamienie na ścieżkach śliskie jak szkło, a my musimy narzucić tempo, żeby zdążyć przed zamknięciem. Pani z obsługi przy wejściu informuje nas, że o 19.00 zamyka teren.
A to już nasz cel - szczyt Koryntu

Zdjęcie datowane na godzinę 18.29 ich czasu więc korynt "padł" w pół godziny

Mamy niestety bardzo niewiele czasu na podziwianie widoków rozpościerających się przed nami





Możnaby tam siedzieć nawet i cały dzień

Zaczyna się chmurzyć
To, że na około ścieżek jest czarno to nie jakieś przebarwienia. Niestety tydzień przed naszym przybyciem Korynt w całości został strawiony przez pożar
O 18.55 docieramy do samochodu. Wracamy do muzeum, na które zostało nam niecale pół godziny, ale panie z obsługi mówią, że mamy 5 minut
Zdjęcia robię w takim pośpiechu, że nawet z torby nie wyciągałem zewnętrznej lampy, którą zwykle doświetlam duże pomieszczenia, w związku z tym wychodzi to co wychodzi...


W jednym przypadku tylko okazuje się, że lampa jest niepotrzebna - tak powiedział mi automat

Nie mniej jednak wspaniale zachowane rzeźby z IV w.p.n.e. również robią wrażenie. Doskonale zachowane proporcje ciał świadczą o mistrzostwie rzemieślników. Wszystkie wykute są w kamieniu, którego tam nie brakuje
Jeszcze tylko kilka zdjęć na teren wykopalisk archeologicznych i patrząc na niebo stwierdzamy jednogłośnie, że czas się zwijać bo Zeus znów będzie się gniewał

Na zdjęciu wyżej w tle kościół prawosławny - ten jest nówka
I ostatnie przebłyski słońca przez ciężką zbliżającą się zasłonę chmur.

Wracamy do hotelu. Dość wrażeń jak na jeden dzień. Wieczorem znów leje. Wreszcie jest czym oddychać więc wychodzimy na plażę, a Grecy schronieni w hotelowym holu patrzą na nas lekko zdziwieni co my wyprawiamy, a my w przeciwdeszczowych kurtkach cieszymy się jak dzieci z deszczu buszując po plaży

A następnego dnia...
C.d.n.

.png)
.png)



.png)


.png)
.png)


















