Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Góry Przeklęte 2008

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 06.11.2008 10:11

plavac napisał(a):...A całkiem poważnie - weź zapasowe buty. Tak przynajmniej radził kolega, który przez 2 dni wiązał podeszwę do reszty buta bandażem :) ...

Butów będą trzy pary z czego 2 to trapery... jedne takie porządne skórzane... pamiętają jeszcze czasy Pewexów :lol: Nie do zarypania buty są :!:, a podeszwa w nich jest przybita do reszty ....... gwoździami 8O :lol: 8) protektor w nich jest jak opona terenówki 8) Ehhh wrócą do łask po wielu latach :D...

Ale w dalszym ciągu czekamy na dalszy ciąg relacji Kamila... prawdaaa :?::?: :roll:
klopot
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1651
Dołączył(a): 22.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) klopot » 09.11.2008 21:31

Witam
Doszedłem do ostatniego rekonesansu i rozpoznania, zszedłem z wami na dół i czekam na ciąg dalszy.
Jestem ciekaw jak to wszystko się dalej potoczy, który szczyt "padnie" i w jakich okolicznościach.
Pozdrawiam
Rafał
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 13.11.2008 21:50

Leszek Skupin napisał(a):
Ale w dalszym ciągu czekamy na dalszy ciąg relacji Kamila... prawdaaa :?::?: :roll:


Prawda :) Czekamy ...
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 16.11.2008 19:12

Nie miałem jakoś ostatnio czasu ani weny... będzie niedługo. Dzięki że tu jeszcze zaglądacie.

plavac napisał(a):No to Cię mam, Leszku :)
Wygadałeś się :wink:
A całkiem poważnie - weź zapasowe buty. Tak przynajmniej radził kolega, który przez 2 dni wiązał podeszwę do reszty buta bandażem :)

Prorok jakiś czy cuś? Szczegóły w Zielonej Relacji - kto nie czytał ten trąba! :lol:

klopot napisał(a):Jestem ciekaw jak to wszystko się dalej potoczy, który szczyt "padnie" i w jakich okolicznościach.

Teraz to powrót do domu, chociaż wcale nie najkrótszą drogą, a potem drugi wypad... no fear, destination darkness...
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 19.11.2008 08:31

Hehe Kamil pisz dalej... ładnie się zapowiada "no fear - destination darkness" :twisted:

Dzięki za wspomnienie mojej relacji, oops przepraszam... naszej relacji, bo teraz to już też relacja Piotrka ;)
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 26.11.2008 13:05

7. Pudełko pełne kotów
13 lipca

Moja połówka Żubrówki na stole jest opróżniona do sucha. Jak późnym wieczorem opuszczaliśmy towarzystwo to jeszcze trochę w niej było. Poległa tak samo jak wcześniej dalmatyńska travarica Tomicy.

Gdy jemy śniadanie, pojawia się para Francuzów. Pytają o możliwości wycieczek z Grbaji. Zwijamy namioty, ładujemy wszystko do skodzinki i żegnamy się ze zbierającymi się do odjazdu Serbami. Na nas też dziś przyjdzie czas ale najpierw mamy tu jeszcze coś do zrobienia. Trzeba przewietrzyć szpej. Odjeżdżamy, kierując się kilkaset metrów polną drogą w górę doliny do niedalekiej skałki.

Jest schowana w lesie. Rzeczywiście widzimy na niej kilka obitych dróg. Związuję się i asekurowany przez Azrę wbijam się w najłatwiejszą z nich. Start przez około piątkową przewieszkę, dalej do samej góry kilkanaście metrów łatwej płyty. Taki sobie lekki, łatwy i przyjemny spacerek w słoneczny poranek. W końcu kto powiedział że nie można spacerować w pionie? Zakładam wędkę przez ringa zjazdowego i Azra mnie opuszcza do gleby.

Obrazek Obrazek

Tomica, który wcześniej się przyglądał technice asekuracji, teraz sam będzie pod moim nadzorem trzymał idącą na wędkę Azrę. Ta po krótkiej walce wychodzi nad przewieszkę i myka płytą do góry. Dzięki dużej różnicy wagi na swoją korzyść Tomica bez najmniejszego problemu pod moim czujnym okiem opuszcza ją w dół.

Obrazek Obrazek

Po naszych namowach też decyduje się spróbować. Jak na żółtodzioba świetnie mu wychodzi start przez przewieszkę i cały ucieszony w ładnym stylu kończy drogę. Mi jeszcze trochę mało tej zabawy więc prowadzę trochę trudniejszą, na moje oko może szóstkową drogę obok. Zostawiam linę w ringu zjazdowym i po krótkim odpoczynku robię na wędkę jeszcze trudniejszą dróżkę nieco z prawej, trochę kombinując w górnej przewieszce. Mógłbym spróbować ją poprowadzić ale już mi się nie chce i trochę jestem zbułowany. To tyle naszego małego łojenia na dziś. Zwijamy się i odjeżdżamy do Vusanja i Ropojany.

Na drodze w dół doliny spotykamy kilkoro naszych Serbów. Mówią nam o szykującym się wielkim festynie w Gusinju. Pewnie nie będzie już czasu zostać, ale jeszcze zobaczymy. Najpierw chcemy rzucić okiem na Ropojanę.

Przejeżdżamy przez Gusinje i udajemy się do Vusanja. Mijamy policyjną strażnicę i zostawiamy brykę na łące przy drodze. Najpierw idziemy zobaczyć krasowy ponor. Potok z hukiem wpada tu w wielką dziurę w ziemi. Jak to się stało że jeszcze go nie widziałem chociaż byłem tak blisko?

Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek

Idąc dalej w górę doliny spotykamy ponownie Francuzów, którzy zupełnie niezależnie od nas też postanowili tu przyjechać. Chwilę z nimi gadamy, po czym idziemy nad położone trochę wyżej, dobrze mi znane krasowe wywierzysko Oko Skakvice. Nad nim siedzą... nasi Czesi. Dotarli tu z Grbaji i odpoczywają przed jutrzejszym planowanym atakiem na Maja Jezerce. Suszą się po kąpieli. My tylko zanurzamy nogi i się ogólnie ochlapujemy, szczękając zębami. Czesi to jednak szalony naród.

Obrazek Obrazek Obrazek

Kontynuujemy nasz spacerek w głąb Ropojany, gdzie spotykamy kilkoro polskich grotołazów przy ich samochodzie. Z niektórymi z nich gadaliśmy wcześniej w Grbaji jak do nas przyjechali. Niedługo idą wyżej w masyw Maja Rosit na dalszą eksplorację dziur w ziemi. Idziemy jeszcze dalej niecałą godzinę, podziwiamy otwierający się zza zakrętu widok na dalszą część doliny i uznajemy że czas wracać.

Obrazek

W Gusinju wstępujemy na lody i łazimy chwilę główną ulicą. Udaje mi się wypatrzeć Maja Jezerce. Jak z jej szczytu miasteczko jest doskonale widoczne, to w drugą stronę w końcu też to musi działać.

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

Mimo późnej pory decydujemy się jednak podjechać na festyn. Odbywa się on przy krasowych wywierzyskach Alipašini izvori niedaleko za miasteczkiem. Drogą wali kupa luda. Dużo samochodów ma zachodnie blachy, widać na doroczną imprezę zjechała całą emigracja. Zostawiamy skodzinkę przy drodze na jednym z zaimprowizowanych parkingów, dajemy euraka pilnującym chłopakom i ostatni kawałek podchodzimy pieszo.

Obrazek Obrazek Obrazek

Woda wydaje się tu wszędzie wypływać z ziemi. Wśród strumieni i na okolicznych łąkach porozstawiane są muzyczne i taneczne podesty, stragany spożywcze, miejsca gier i zabaw. Ludzie sprzedają piwo i zimne napoje chłodzone w potokach. Kręcimy się wśród tłumu jakąś godzinę i jednak musimy się zbierać. Czeka nas jeszcze nocna jazda do Sarajewa.

Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

Niedługo po wyjeździe z Gusinja zapada zmrok. Już po ciemku zatrzymujemy się przy znanym mi gospodarstwie, gdzie zaopatrujemy się w rakiję - Tomica bierze śliwowicę a ja jabłkową. Nie wiedziałem że taką w ogóle się pędzi. Malutki łyczek na spróbowanie smakuje dobrze, więc litr tego zacnego trunku pojedzie do Łodzi.

Przy słynnym wielkim moście Đurđevica Tara stajemy na kawkę i Tomica mnie zmienia za kółkiem. Granicę przekraczamy w Metaljce i o czwartej rano dojeżdżamy do Sarajewa.


14 lipca

Ze wstawaniem się specjalnie nie śpieszymy i dobrze wypocząwszy udajemy się coś przekąsić na Baščaršiji. Do centrum zjeżdżamy skodzinką z kufrem wypełnionym szpejem, jako że prosto z konsumpcji udajemy się realizować następny punkt programu. Jest nim wspinanie w skalnym sektorze Dariva, który Azra nam gorąco poleca. Jest on położony dosłownie kilka minut jazdy od śródmieścia. Wapienne ściany mają do 30 metrów wysokości.

Prowadzę kilka dobrze ospitowanych dróg, które Azra i Tomica potem robią na wędkę. Udaje mi się sieknąć od strzału jedną drogę w przeliczeniu około VI+, może nawet trochę trudniejszą, z czego jestem niezmiernie zadowolony. Chociaż to daleko do moich dawnych przewag na polu chwały, jednak na dzień dzisiejszy nie jest tak źle. Na koniec, trochę wpuszczony przez Azrę, dożynam się na jeszcze trudniejszej i długiej drodze, prowadząc ją z jednym krótkim lotem i niezliczonymi zawiśnięciami na spitach. Styl pożal się Boże ale dobre na ostateczne zbułowanie. Ogólne wrażenia z sarajewskiego łojenia wynoszę bardzo pozytywne.

Wracamy jeszcze do domu Azry się obmyć i razem z Tomicą pośpiesznie ruszamy w drogę. Kot Bubi, zamiast się z nami pożegnać, się gdzieś bezczelnie zawieruszył, więc Azra żegna nas sama. Czasem w słońcu, czasem w deszczu podążamy na północ, wjeżdżamy do Chorwacji i wypadamy na zagrzebską autocestę.

Późno wieczorem jesteśmy w stolicy. Na parkingu Tomica bierze służbową fabię i odprowadza mnie jeszcze na obwodnicę, mrugając światłami na pożegnanie.

Pozostaje jeszcze dotrzeć tam gdzie jestem zaproszony. Do Lijevog Sredička jadę trochę inaczej niż dwa lata temu i bez kłopotu znajduję drogę. Już w samej wsi dokładna smsowa instrukcja Amelki doprowadza mnie bez pudła pod sam dom. Gdy przyjeżdżam, Amelka sama na mnie czeka, mała i jej babcia już śpią.


15 lipca

Przed południem jedziemy po winno-spożywcze zakupy. Jak przed dwoma laty zostaję na wspaniały obiad, aż w końcu czas mi się zbierać w drogę. Tym razem objeżdżam Zagrzeb od zachodu. W Krapinie zjeżdżam z autostrady. Nie jestem pewny statusu słoweńskiej drogi przez Ptuj, czy to przypadkiem nie jest winietowa hitra cesta (później się dowiem że nie jest), więc zamiast na przejście w Mačelj chcę się wydostać lokalną 35-tką na Ormož.

Od razu po zjeździe z autocesty zaskakuje mnie brak oznakowania na Varaždin. Jadę jakoś na czuja. Niedługo widzę że droga idzie przez wsie, których nie mam na mapie. Jakieś wykopki, roboty drogowe, objazdy, długi odcinek po szutrze. Zapytany miejscowy potwierdza że dobrze jadę tam gdzie chcę dojechać.

Wreszcie znowu asfalt. Drogowskaz na Golubovec, rzut oka na mapę, to miejscowość przy 35-tce. Jeszcze parę kilosów i rzeczywiście wjeżdżam na główną drogę. Dobra jest, tylko co straciłem czasu to moje. W prawo na Varaždin, w lewo... droga zamknięta bo w remoncie. A więc 35-tka tu jest chwilowo nieciągła. Przypomina mi się jazda do Zagrzebia w burzy sprzed kilku dni. Jak to dobrze że mnie wtedy wyrzuciło na A4 a nie tutaj jak chciałem...

Biorę miejscowego na stopa do Varaždina. W jakiejś wsi wyprzedzam dwóch chłopaczków jadących rowerami obok siebie poboczem. Ten z lewej mi o mało nie wyjeżdża przed maskę, ledwo go omijam. Mój pasażer podziwia mój spokój, mówi że na moim miejscu by wyskoczył i mu przywalił. Wysiada na obwodnicy a ja skręcam w lewo na Ormož.

Na granicy chwila emocji. Przegląd w dowodzie mam ważny do wczoraj. Na szczęście słoweńskiego pogranicznika interesuje tylko mój paszport i zawartość kufra. Otwierając klapę mówię że mam tylko osobiste rzeczy i górski sprzęt. Kaj je to? - pyta wskazując na tekturowe pudełko. Nie wiem jak są raki po słoweńsku, rzucam po czesku mačky, to mi pierwsze przychodzi do głowy. Mački? - Słoweniec robi wielkie gały. Z pudełka nie słychać jednak miauczenia, a ja go uspokajam otwierając pokrywkę i tłumacząc po chorwacku - dereze. Obaj się śmiejemy. Później dopiero sprawdzę że raki po słoweńsku i chorwacku się nazywają tak samo.

Po drodze kupuję jeszcze trochę słoweńskiego piwka w markecie i tankuję tanią wachę na stacji obok. W zapadającym zmroku przejeżdżam mostek w Mureck i już z Austrii puszczam semsa do Moniki do Gratkorn że będę koło 9-9.30.

Zjeżdżam z autostrady na pierwszym zjeździe na Gratkorn. Staję przy drodze i puszczam następnego semsa z pytaniem czy mam się kierować na południową czy północną część miasteczka. Błąd. Większość kobiet nie zrozumie tak zadanego pytania, tak jak chłop nie pojmie zagmatwanych kobiecych uczuć i emocji.

Bezpośrednia telefoniczna rozmowa mi trochę więcej wyjaśnia, ale jak wjeżdżam do centrum to dalej krążę w poszukiwaniu właściwej drogi. Zapytani miejscowi coś mi mętnie wyjaśniają. Jeszcze jeden telefon do Moniki i chyba wiem gdzie skręcić. Kilkaset metrów na czuja i widzę że ktoś stoi przed budynkiem pasującym do opisu i do mnie macha.

Gawędzimy sobie bardzo fajnie ponad godzinę. Nie mogę niestety przyjąć zaproszenia na nocleg bo jutro nie za późno muszę dotrzeć do Utrechtu. Zabieram podarowane austriackie piwko w zamian zostawiając czarnogórskiego vranca i muszę się pożegnać.

Ciągnę jeszcze prawie pod niemiecką granicę. Już sporo po północy zjeżdżam na jakąś stację na kimkę.


16 lipca

Jazda przez Niemcy i Holandię schodzi mi szybko i wczesnym wieczorem jestem na miejscu. Ag wróciła parę godzin wcześniej i odsypia długi powrót samolotem z konferencji. Ledwo coś mruczy przez sen, kiedy wchodzę do mieszkania.


(fot. Tomica i ja)


Słowniczek terminów wspinaczkowych

łojenie - wspinanie
na wędkę - wspinanie z górną asekuracją na linie zamocowanej na górze, partner stoi na ziemi
obita droga - wyposażona w ringi lub spity (patrz niżej)
od strzału - prowadzenie drogi bez odpadnięć, zawiśnięć na przelotach (punktach asekuracyjnych) i bez wcześniejszej znajomości drogi
piątka, szóstka, VI+ itp. - stopnie trudności wspinaczki w skali UIAA
prowadzić - wspinać się z dolną asekuracją
ring, spit - rodzaje punktów asekuracyjnych na stałe osadzonych w skale
szpej - sprzęt wspinaczkowy
zbułowanie - zmęczenie mięśni (buły - mięśnie)
Ostatnio edytowano 29.11.2008 00:24 przez zawodowiec, łącznie edytowano 2 razy
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 26.11.2008 13:59

Porzuciłam swoje pilne obowiązki za które mi płacą, porzuciłam moje bardzo ważne plany (muszę przygotować plan podziału wspólnego przedpokoju - mam kilka pomysłów), powiadomiłam esemesem Kulkę co dzisiaj stracił (wybrał się już do domu) natychmiast kiedy zobaczyłam, że JEST JEST JEST :!: :!: :!: .

Najtrudniejsze do wyobrażenia są ring i spit. Bez słownika nie wiedziałabym co to takiego.

Ależ sobie połoiłam. Fajnie, bo mnie nie zbułowało. Dzięki za ostatni akord z tego letniego skoku w górki.
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 26.11.2008 14:05

Lidia, fajnie że jeszcze pamiętacie o tej relacji po dłuższej przerwie :D

Zdjęcia z Grbaji są od Tomicy, z Darivy na razie nie mam, tam Azra fociła ale pisała mi że ostatnio miała reinstalkę systemu na kompie i musi wszystko uporządkować to może się znajdą.

Akord to nie jest nasz ostatni, przecież jeszcze cały sierpniowy wyskok z Typem został do opisania...
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 26.11.2008 20:48

Fajne czasy się przypomniały , sprzed wielu lat - łojenie w Skałkach Podkrakowskich. Kto by wtedy przypuszczał, że można będzie sobie połoić gdzie się człowiekowi zamarzy...
Fajny przekładaniec górsko-etnograficzno-krajoznawczy wyszedł z tego ostatniego odcinka. Krzycz głośno, kiedy zaczniesz relację z wyprawy z Typem :wink: . Nie chciałbym tego przegapić .
pozdrawiam 8)
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 26.11.2008 20:52

Ciao MIAU :lol: Byłam tu :D I czekam na typowo zawodowy ciąg dalszy.
Nigdy w życiu nie łoiłam, choć na pewno jeszcze spróbuję :D
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 27.11.2008 01:11

plavac napisał(a):Fajne czasy się przypomniały , sprzed wielu lat - łojenie w Skałkach Podkrakowskich.

Też od tego zaczynałem, najpierw Rzędki i Podlesice bo najbliżej, ale Będkowską, Bolechowicką, Kobylańską, 502 i Fialę też znam :D

plavac napisał(a):Krzycz głośno, kiedy zaczniesz relację z wyprawy z Typem :wink: . Nie chciałbym tego przegapić .
pozdrawiam 8)

shtriga napisał(a):I czekam na typowo zawodowy ciąg dalszy.

Niedługo :lol:

shtriga napisał(a):Ciao MIAU :lol:

Ulcia, wiem że Ty wiesz :D ale może niektórym się należy mała rozkminka językowa...
mačak/mačka (chorwacko-bośniacko-serbski), maček/mačka (słoweński), mačka (słowacki) - kot/kotka.
Po słowacku i czesku mačky to również raki (sprzęt górski), chociaż po czesku kot jest kočka.
Słoweński mi nieraz bardzo przypomina czeski (a zresztą wszystkie te języki mi się mieszają :lol: ) więc zgadłem że będzie tak jak po czesku - tym razem nie trafiłem...
Swoją drogą raki mi się bardziej kojarzą z kocimi pazurami niż z raczymi szczypcami :D

shtriga napisał(a):Nigdy w życiu nie łoiłam

A kto w Niedzicy na moich oczach łoił napitki przednie a rozliczne ku serca pokrzepieniu? Toż wiem że w umiarkowanych ilościach ale zawsze... :lol:

Jak kupowałem jabłkówkę to miałem jeszcze nikłą nadzieję na jej komisyjną konsumpcję z Wami w Firleju... ale cóż, innym razem.
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 27.11.2008 08:31

No super, przeczytałem z radością i zainteresowaniem :D
O Twoich relacjach nie sposób zapomnieć :!:
I wiesz co? mogę czytać relacje z Chorwacji, mogę i ze Szwajcarii, Austrii, Hiszpanii, Bułgarii czy Rumunii a nawet z Grecji i Turcji. Ale tylko gdy czytam o czarnogórskich górach, naprawdę serce mi rośnie............. :roll:
Nie wiem czemu tak jest, wszędzie tam też jest i pięknie i ciekawie, MNE porusza umysł jak nic innego 8O

zawodowiec napisał(a):Mijamy policyjną strażnicę i zostawiamy brykę na łące przy drodze. Najpierw idziemy zobaczyć krasowy ponor. Potok z hukiem wpada tu w wielką dziurę w ziemi.

Widzę tam nas i tak jak Twoją, tak moją zieloną Skodę rok wcześniej. Ciekawe, byliśmy tylko miesiąc później, w połowie sierpnia a pod mostem nie płynęła nawet kropla wody 8O

Nigdy nie "łoiłem" :roll: Ale cóż, w przeciwieństwie do ULI mogę tylko powiedzieć, że na pewno nigdy nie spróbuję.........

Dzięki i czekam na, jak to PAP kiedyś określił "typowo zawodowy" wyjazd :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 27.11.2008 08:51

shtriga napisał(a):Nigdy w życiu nie łoiłam, choć na pewno jeszcze spróbuję :D


Słowo łoić ma kilka znaczeń :wink:

Slang mowy potocznej

Ps. Łoić można komuś skórę :lol: choć to może być karalne :!:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 27.11.2008 09:23

Janusz Bajcer napisał(a):
shtriga napisał(a):Nigdy w życiu nie łoiłam, choć na pewno jeszcze spróbuję :D


Słowo łoić ma kilka znaczeń :wink:

Slang mowy potocznej

Ps. Łoić można komuś skórę :lol: choć to może być karalne :!:


Ście się czepili... :lol: :lol: :lol:
Kulko nigdy nie mów nigdy. Ja też nie wiem kiedy, ale mówię sobie, że spróbuję :D
Uściski dla Was!
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 27.11.2008 09:42

Jak zwykle fantastic :!: :D
Hmm co do łojenia, to pewnie, że łoiłam, ale nie tak jak Ty :wink: , chociaż mam zamiar spróbować :D , a bułowanie skojarzyło mi się z naszą tzw. bułkownią, do której codzinnie rano chodzimy przed śniadaniem :D , ale nawet bez słowniczka można się oczywiście domyślić wszystkiego...
No to teraz czekamy na kolejną relację, pozdrawiam :lol: :papa:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Góry Przeklęte 2008 - strona 6
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone