maslinka napisał(a):Hej Potter. Wpadłam do Ciebie, coby sobie narciarski urlop przedłużyć, choćby wirtualnie

Pięęękny sztruksik

Ja też sobie przedłużam ... u Ciebie
Kolejny dzień wita nas piękną pogodą

.
Bardzo podobał mi się budynek gospodarczy/stodoła naszych gospodarzy. U nas takich nie ma

.


Tak więc kaski w garść i na stok ...

Ponownie na Plose ...



Za młodym aż się zakurzyło

.
Jest czas na jazdę ale i na odpoczynek na pięknym tarasie widokowym ...

... z którego możemy podziwiać i Dolomity i główne miasteczko regionu Brixen.

Tłoku nie ma

... Jest miło ...


Obok knajpki zaczyna się tor saneczkowy ...








Po kilku dniach czujemy już km w nogach zastanawiamy się czy nie skończyć dziś wcześniej. Ale póki co zjeżdżamy na sam dół "1". Chyba pisałam już, że to najdłuższa, 9 km, trasa w Dolomitach. Podczas tego zjazdu zaliczam 2 glebki. Pierwsza z nich jest taka zwyczajna ... na prawie prostym odcinku lekko sie rozluźniłam ... muldeczka ... nartka zakrawędziowała i przejechałam na brzuchu parę metrów. Natomiast druga wywalanka była naprawdę niezła i mogła się zakończyć nieciekawie ... Zupełnie nie pamiętam jak do niej doszło

. Pamiętam tylko, ze kręcąc salto w powietrzu pomyślałam "Żeby tylko nic sobie nie złamać ... żeby tylko nic nie złamać ...". Kiedy już "wylądowałam" z radością stwierdziłam, że kości chyba całe

. Jakiś uczynny inostraniec podjechał do mnie z jedna nartką pytając w kilku językach czy wszystko ok. Widziałam przerażenie w jego oczach - ten mój freestyle musiał być niezły

.
Jedyną pozostałością było bolące przez kilka dni ramię i biodro ...
To ostatecznie przekonało nas, żeby dalszą jazdę na dzień dzisiejszy sobie darować ...
Tak więc jako, że słońce było jeszcze dość wysoko postanowiliśmy w drodze powrotnej wpaść na chwilkę do Brixen ... Młody powiedział, że "Nigdy w życiu never

!" i rozkładając siedzenie w samochodzie strzelił sobie kimkę

. Zostawiliśmy go więc na parkingu przypominając, że jakby co to ma telefon ...
Nasz spacerek po Brixen trwał niestety tylko ok. 0,5 godz. - trochę niepokoiliśmy się o młodego śpiącego na nieopłaconym parkingu (za nic nie mogliśmy dojść czy jest płatny czy nie

) ...

















Jakiej godziny brakuje na zegarze ?



Kiedy wracamy do samochodu okazuje się, że niepotrzebnie sie spieszyliśmy ... Szybki zaparowane a młody śpi w najlepsze

... Jego też nartki zmeczyły

.