Chciałam zakończyć wątek o zimie 2012, napisałam posta ... zrobiłam wyślij ... i co ? ... i nic .... Post zniknął jak ostatnio pieniądze na naszym koncie
. Jeśli całą tę "znikniętą" kwotę Mikołaj przeznaczy na prezent dla mnie to może mu daruję
. Chociaż chyba się rozmarzyłam za bardzo
...
Kończmy więc już zimę i wołajmy o wiosnę
Kronplatz bye, bye
Ostatniego dnia naszej jazdy pogoda skiepściła się totalnie. Naszły chmurzyska i zaczęło padać
. Zastanawialiśmy się nawet czy nie darować sobie, ale ostatecznie wylądowaliśmy na Plose. Pierwszy odcinek trasy to była walka o byt. Widoczność na 2 m, mgła, śnieg
. Praktycznie zsuwaliśmy się, a nie zjeżdżaliśmy mając nadzieję, że nikt na nas ani my na nikogo nie wpadniemy ...
Kiedy dotarliśmy do jednej ze stacji przesiadkowych postanowiliśmy zjechać na dół gondolką. Było naprawdę niebezpiecznie. Na dodatek igiełki śniegu boleśnie dawały nam po policzkach mimo kominiarek ...
Wcześniej jednak rozgrzewająca "herbatka" ...
.
Kiedy wyszliśmy przed 'restaurant' pogoda nieco się poprawiła ... Jako, że zapowiadało się, że będzie to nasz ostatni zjazd na nartach w tym roku postanowiliśmy zaryzykować ... W końcu w połowie była kolejna stacja przesiadkowa ...
"Dawaj matka, to tylko 6km
!"
Oczywiście "matka Polka" ubezpiecza tyły
...
Po kilku minutach okazało się, że dobrze zrobiliśmy, bo im niżej tym pogoda była lepsza ... Momentami pokazywało się nawet słoneczko
.
Jako, że ten dzień zjazdowy zakończyliśmy wcześniej wpadliśmy na dłużej do większego w tej okolicy miasteczka
Brixen. Jest naprawdę sympatyczne, szkoda, że nie robiłam zdjęć ...
Następny dzień obudził nas takim widokiem z balkonu ...
Nie ukrywam, że zmniejszyło nam to trochę żal z powodu wyjazdu
Spakowane, posprzątane ... No to Meransen bye, bye