Moje wieczory, niezależnie od tego czy letnie, jesienne czy zimowe zaczynają się zawsze dość późno, kiedy towarzystwo, tak jak teraz, smacznie śpi i w domu robi się cicho i spokojnie
W weekendy czasu trochę więcej, ale ostatnio pogoda nas rozpieszcza, jesienna aura zachwyca i spędzamy je bardzo aktywnie (ostatni we dwoje w Tatrach, poprzedni całą gromadą w Beskidach
).
Całodniowa wycieczka z niespodzianką Drugi dzień naszego pobytu w Sudetach. Na dzisiaj zaplanowaliśmy samochodową wycieczkę, ma być zamek, pałac i miasteczko. W sumie niezbyt długo, dlatego po powrocie planujemy jeszcze spacer po Jeleniej Górze.
Pierwszy nasz dzisiejszy cel to zamek Czocha. Kilka lat temu oglądaliśmy serial "Tajemnice twierdzy szyfrów", którego akcja toczy się właśnie na zamku Czocha i jego okolicach, od tamtego czasu mam wielką ochotę zobaczyć ten zamek
Jedziemy w kierunku Leśnej, podróż umila nam Trójka, kiedy słyszymy, że dzisiejszą Listę (jest piątek) Niedźwiedzki będzie prowadził na żywo z Bolesławca... Wymieniliśmy z Łukaszem spojrzenia oboje myśląc o tym samym: ten Bolesławiec to gdzieś niedaleko jest... Szybki rzut oka do atlasu i zaczynamy modyfikować nasze dzisiejsze plany... Lista zaczyna się dopiero o 19:00, więc jakoś trzeba spędzić ten czas...
Postanawiamy, że pojedziemy do Zgorzelca i Goerliz, ale to później, najpierw jedziemy do Suchej.
Zawsze czytałam/słyszałam, że zamek Czocha znajduje się w Leśnej. Jednak nie, nie w Leśnej tylko w Suchej.
Zostawiamy samochód na parkingu (oczywiście płatnym, nie pamiętam ile zapłaciliśmy) i idziemy zobaczyć zamek.
My nie chcemy zwiedzać wnętrza (tylko z przewodnikiem), zależy nam jedynie na obejrzeniu zamku z zewnątrz. Kupujemy więc bilety wstępu na dziedziniec. Cóż to dużo pisać, piękny jest.
Zamek Czocha powstał w II połowie XIII wieku jako warownia obronna północnej granicy Czech z inicjatywy króla czeskiego Wacława II. W roku 1315 książę piastowski Henryk Jaworski żeni się z Agnieszką, córką Wacława II, i otrzymuje jako wiano zamek wraz z przyległymi ziemiami.
W wieku XVI zamek zostaje gruntownie przebudowany w stylu renesansowym, wyposażony w dzieła sztuki i dostosowany do broni palnej - basteje. Po zakończeniu wojny trzydziestoletniej zamek uzyskuje formę okazałej rezydencji, a głęboką fosę zamieniono na zwierzyniec, budując nad nią most .
W noc z 17 na 18 sierpnia 1793 roku ogromny pożar zamienił zamek w ruinę, kładąc kres świetności rezydencji i niszcząc bogate zbiory. Właściciele przystąpili do obudowy w następnym roku. Kolejną rekonstrukcję przeprowadzono w latach 1909-1914 po zakupie zamku przez drezdeńskiego przemysłowca Ernesta Gütschowa. Odbudowa unowocześniła wnętrza i odtworzyła stylowy nastrój zamku
Spędzamy dłuższą chwilę na tym dziedzińcu, dzieciaki biegają, oglądają armaty, zbierają kamyczki, a ja się zachwycam. Zamek wygląda niemal idealnie. Na szczęście nie ma tu o tej porze zbyt dużo ludzi, mogę w spokoju (o ile przy naszych dzieciach może być spokojnie) nacieszyć się tym widokiem. No dobra, ile można? Zamkowych wnętrz nie chcemy oglądać, natomiast starszy syn namawia nas na obejrzenie sali tortur w podziemiach. Był tu kilkanaście dni temu z harcerzami (był na obozie harcerskim w Szklarskiej) i bardzo mu się podobało. Czemu nie? Żartujemy sobie, że może będzie potrzebny ochotnik do prezentacji narzędzi tortur, to go zgłosimy...
Kupujemy bilety i wchodzimy. Hanka czuje się trochę niepewnie w zamkowych podziemiach, chłopakom się podoba, my jesteśmy mocno rozczarowani. W sumie nic tu ciekawego nie ma. Nie było warto. Idziemy na spacer sympatycznymi zakamarkami:
Na koniec odpoczynek w zamkowej kawiarni, dla mniejszych lody, dla większych kawa. No i czas na ustalenie dokładnego planu na resztę dnia. Nie ma jeszcze południa, w Bolesławcu chcemy być koło 19., więc mamy czasu sporo. Na początek jedziemy do Zgorzelca. Nigdy tam nie byliśmy. Dodatkowo, wydaje nam się, że dla dzieciaków będzie pewną atrakcją miasto, którego część leży w Polsce, a druga w Niemczech i oba kraje dzieli tylko rzeka.
Z Suchej do Zgorzelca jedziemy bardzo ciekawą drogą. Wąska, boczna droga prowadzi przez poniemieckie wioski. Bardzo nam się podoba. Młodsza część tylnego pokładu śpi, więc jest bardzo spokojnie i możemy cieszyć się podrózowaniem
W Zgorzelcu zostawiamy samochód niedaleko parku im. Andrzeja Błachańca i od niego zaczynamy wizytę w tym przygranicznym mieście. Znajdujemy tu fantastyczny plac zabaw - Fort Bolka i Lolka, na prawdę świetny. Dzieciaki są zachwycone.
Dzieciaki-zwierzaki
Następnie idziemy zobaczyć Górnołużycką Halę Pamięci, zwaną też Halą Dziękczynienia z potężną, 42 m wys. kopułą zwieńczoną koroną cesarską. Upamiętnia pierwszego cesarza zjednoczonych Niemiec Wilhelma I. Dziś mieści się tu Miejski Dom Kultury.
Następnie idziemy na most i przechodzimy do niemieckiego Goerlitz. Tak jak myśleliśmy, dzieciakom bardzo się podoba, to, że po jednej stronie mostu jest Polska, po drugiej już Niemcy. Jednak do Starego Miasta trzeba kawałek dojść. Wracamy więc po samochód i przejeżdżamy samochodem na niemiecką stronę. Zostawiamy samochód bliżej starej części miasta i idziemy na spacer. Najpierw nad rzekę, ładny stąd widok na kamieniczki nad Nysą Łużycką.
Dochodzimy do Mostu Staromiejskiego, jest on tylko dla pieszych. Przy moście znajduje się młyn wodny. Budynek młyna powstał w 1827 r., był przebudowany na początku XX w. Ma 3 kondygnacje i schodkowe szczyty. Obok stoi pięciokondygnacyjny elewator o formach wczesnomodernistycznych, z okulusami w górnej partii, zwieńczony wydatnym gzymsem. Elewacje budynku od 1998 r. zdobi sięgająca 18 m wysokości ceramiczna kompozycja nawiązująca do techniki sgraffita, zatytułowana WAZE (Wizerunek Artystyczny Zjednoczonej Europy), autorstwa Vahana Bego i Michała Bulaka. Jest to stylizowany wizerunek twarzy i dłoni.
Po drugiej stronie katedra św. Jakuba w Goerlitz. Z tej perspektywy kościół robi duże wrażenie.
Jednak nie wchodzimy do środka, czego teraz żałuję. Idziemy natomiast na spacer uroczymi uliczkami Starego Miasta. Pięknie tu. Jednak dzisiaj zaczyna się
Jarmark Jakuby, Święto Starego Miasta, przez co panuje spore zamieszanie. A ponieważ jarmark dopiero się zaczyna, stragany są dopiero rozkładane, jest sporo samochodów, handlarze rozkładają towary, ciężko zrobić zdjęcie uroczym uliczką. Mimo to Goerlitz nas zachwyca.
Jest nawet diabelski młyn
Choć mam ochotę na więcej, czas wracać do samochodu i ruszać w dalszą drogę. Nasza wizyta w Goerlitz była zupełnie nie planowana, nie przygotowana i czuję spory niedosyt. Opuszczamy miasto z silnym postanowieniem, że jeszcze tu wrócimy, na dłużej.
Natomiast teraz kierujemy się na Lwówek Śląski. Wizytę w miasteczku zaczynamy od ławki tuż obok murów miejskich. Jakoś nie mieliśmy dzisiaj czasu na obiad. Zatrzymaliśmy się więc w Biedronce i kupiliśmy sobie czosnkowe bagietki i wędzone frankfurterki, taki wakacyjny obiad. W takich okolicznościach bardzo dobrze smakuje
Jesteśmy przy murach miejskich. Z przewodnika dowiadujmy się, że tutejsze średniowieczne fortyfikacje miejskie należą do najlepiej zachowanych na Śląsku.Składają się z podwójnego pierścienia kamiennych murów obronnych z basztami i bastejami.
My idziemy dalej do najstarszej części miasta, skupiającej się wokół rynku (pl. Wolności). Niestety, oprócz średniowiecznego układu przestrzennego, nie zachowało się tu zbyt wiele starych budynków. Na środku placu stoi całkiem sympatyczny Ratusz, który powstał na przełomie XIV i XV wieku, jednak zabudowa dookoła placu już stara nie jest i bardzo psuje ogólny efekt.
Spacerujemy jeszcze chwilę po Lwówku Śląskim i wracamy do samochodu. Jesteśmy mocno rozczarowaniu tym miasteczkiem i trochę żałujemy, że nie zostaliśmy dłużej w Goerltz... Z Lwówka Śląskiego kierujemy się na Bolesławiec. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę w Brunowie, widząc kierunkowskaz prowadzący do pałacu.
Pierwsza informacja o istnieniu w Brunowie dworu pochodzi z XV wieku. Prawdopodobnie była to budowla obronna zbliżona kształtem do zachowanych w okolicy wież mieszkalnych. Dwór w tym czasie należał do znanego i majętnego śląskiego rodu Zedlitz.
W latach 1740 - 1750 właścicielem Brunowa został hrabia Bernhard von Schmettau. Za jego sprawą dokonano przebudowy starego dworu zmieniając dawną budowlę w niewielki dwukondygnacyjny barokowy pałac na planie kwadratu.
Oczywiście najciekawsza dla dzieciaków jest fontanna
Docieramy do Bolesławca i okazuje się, że jest tutaj niezłe zamieszanie. Nie wiedzieliśmy, że odbywa się akurat Bolesławieckie Święto Ceramiki. Jest duża scena, tłumy ludzi, stargany pełne badziewia, gdzie my znajdziemy trójkowy namiot? Na szczęście jakoś się nam udaje i możemy na żywo zobaczyć i posłuchać jak Marek Niedźwiecki prowadzi Listę Przebojów
Nawet nasze dzieciaki poznają TEN GŁOS
Super, bardzo się cieszymy, że udało nam się tu dotrzeć. Niestety, dzieci, trochę już zmęczone dzisiejszym dniem, nie mają ochoty stać tutaj zbyt długo. Idziemy więc na spacer, na Rynek. Im bliżej Rynku, tym na straganach coraz mniej badziewia, a coraz więcej ceramiki.
Dzień się kończy, zachodzące słońce pięknie pomalowało niebo:
Rynek okazuje się być bardzo sympatyczny, jednak przez zastawiające go z każdej strony stragany, nie możemy do końca go docenić.
Na koniec dzieciaki zajadając się owocami w czekoladzie i wracamy do samochodu. To był długi i intensywny dzień. A pomyśleć, że mieliśmy plany wstąpienia do Jeleniej Góry po powrocie. Dzisiaj już na to nie ma czasu. Na kemping wracamy trochę przed 22., na szczęście zdążyliśmy przed zamknięciem bramy.
CDN...
Mam nadzieję, że na następny odcinek nie będziecie musieli czekać tak długo...
Pozdrawiam
Joanna