pierwszy dzień zawsze spędzamy razem, rodzinnie, aktywnie, na szlaku...lekka, pełna pięknych widoków rozgrzewka...tym razem jednak Bieszczady postanowiły pokazać swoje bardziej tajemnicze oblicze i uznały, że wykorzystaliśmy limit pięknej pogody na naszych górskich wyjazdach...plan jest, pogoda potrzebna na kolejne dni, więc bez marudzenia ruszamy w kierunku wsi Nasiczne, skąd ruszymy na jeden z najbardziej widokowych bieszczadzkich szczytów...Dwernik Kamień
Na parkingu jesteśmy tylko my zostawiamy auto w miejscu widocznym z drogi i idziemy w górę mając w tyle głowy świadomość, że w okolicy znajdują się siedliska niedźwiedzi...nawet gdyby były, pewnie byśmy ich nie zobaczyli bo...
mgła skutecznie zasłania wszystko wokół...widoków nie będzie...ale będzie pięknie, tajemniczo, bieszczadzko...idziemy...
gdzieś od tego miejsca zrobiło się dziwnie zimno, temperatura spadła poniżej zera, a wiatr rozpoczął swój koncert...
wreszcie pojawia się szczyt...
dłuższą chwilę napawamy się panującą wokół nas ciszą, próbujemy sobie wyobrazić widok, który powinien być przed nami...schodzimy...inaczej, przy linii okopów odbijamy w lewo...i tu błąd...w lesie widać ślady zrywki, szlak jest pełen pozostałości, w tym głębokich błotnych kolein po ciężkich maszynach naprawdę tak trudno naprawić po zakończonej pracy to co się zepsuło?? szczególnie w takim miejscu
po drodze spotykamy jeszcze jednego wędrowca...ale to chyba miejscowy
uwaleni błotem schodzimy do wiaty przy parkingu, płuczemy buty w strumieniu, chociaż musiałby być Niagarą, żeby usunąć to co zebraliśmy na siebie w lesie Grzesiek i herbata z termosu poprawiają nam humory, mimo kiepskiej pogody...rozkładamy mapę i szukamy planu na resztę dnia...okolice wiaty nawet przyjemne i...puste...tylko my i ONE, Bieszczady
mimo niepogody postanawiamy spędzić resztę dnia na aktywnym poznawaniu okolicy...dzień się jeszcze nie kończy, odcinek niestety tak...CDN