23 czerwca 2013Zaczyna wiać. Jeszcze nie mocno, ale…
Robi się trochę chłodniej, bo tylko 27 stopni
Jak się chłop uprze to nie ma na niego mocnych
Jedziemy do Sumartinu i znów ruszamy w kierunku Uvala Rasotica.
A mówią, że to kobitki są uparte.
Za miastem ruszamy w ten „chłodniejszy” dzień na szutrową drogę i nieśpiesznie zmierzamy w nieznane.
Po jakimś 4 kilometrze marszu wciąż przed siebie, bez żadnych drogowskazów nieśmiało zaczynamy zerkać na GPS. Niestety mój telefon w obszarze krzaczorów zastrajkował i pokazuje puste pole.
Po kilkuminutowym odpoczynku i wymianie zdań zdecydowaliśmy iść dalej prosto, choć wydawało nam się przez chwilę, że oddalamy się od morza.
- Oddalamy się
- Coraz dalej od morza
Maszerujemy dalej wśród dzikiej przyrody
- droga
- kwiaty
- kwiaty
- kwiaty
i buszujących wśród traw dziwnych stworzeń.
Koniki polne i czy inne „skakowacze” nawet wdzięcznie pozowały do zdjęcia.
- konik polny
- skakovać
- motyl
Znalazłam też coś takiego:
- Robal
Patrzyło na mnie nieufnie i wybałuszało ślepia, może myślało ze chcę w tej głuszy na nie zapolować?
A może to ono polowało?
W każdym razie zrobiłam fotę i w nogi byle dalej
- wybałusza ślepia :)
Po następnych 2 km minęło nas auto, a pasażerowie chyba miejscowi mieli dziwnie głupawe uśmiechy.
Pomyśleliśmy, że chyba dobrze ku cywilizacji zmierzamy.
Tymczasem przy rozstajach dróg na płocie ukazał się nam taki o to widok:
- ku przestrodze
Nic dziwnego, że się miejscowi uśmiechali.
Jeszcze kawałek tą drogą i nasze kości zabłysną na płocie, ku przestrodze zabłąkanych wędrowców
Ale nic to idziemy dalej.
- droga wśród traw
Po następnych tak „na oko 2 km „ ukazała się nam „cywilizacja” w postaci 1 chałupy i kapliczki,
- Chałupa
- kapliczka
a potem za ostatnim wzniesieniem strome zejście do malowniczo położonej zatoki.
- Zatoka
Wydało się nam tu jakoś głośno.
Zeszliśmy na dół i widzimy sporą grupę młodzieży zażywającą wodnych kąpieli.
To echo tak hula miedzy skałami a woda niesie głosy i stwarza wrażenie hałasu.
W oddali majaczy plaża zdaje się, że też z turystami.
Ale jak się oni tam dostali?
Nie widać samochodów.
Może przypłynęli łódkami?
A może jest jakaś inna droga?
Nie możemy znaleźć ścieżki wśród zarośli, by dojść do plaży.
Moczymy się w Jadranie zostawiając ciuchy na skałkach.
- Zatoka
- Zatoka
- Krab
Coś się nam wydaje ,że doszliśmy w inne miejsce niż planowaliśmy.
Otoczenie jakieś inne niż na fotografiach , które oglądaliśmy na tym oto forum.
No nic w domu się dowiemy , gdzie nas instynkt wędrowca mojego męża zaprowadził.
Robimy kilka fotek i ruszamy powrotem.
Udaje się nam po drodze sfotografować takie oto piękności :
- jaszczurka
- jaszczurka
- jaszczurka
W oddali widać już Sumartin ,
- w oddali widać Sumartin
w którym zjadamy obiad i po chwili wytchnienia pomykamy do Povlji.
W domu na tarasie pokazujemy nasze foty gospodarzom, by przekonać się, dokąd nas nogi poniosły.
Opowiadamy jak i którędy szliśmy i a Enio zaczyna się dziwnie uśmiechać.
Acha -myślę sobie- chyba znów się nam nie udało.
Jak się okazało doszliśmy do Uvala Vošcica, do której z naszego miasteczka można dojść znacznie krótszą drogą
(plażowicze przecież musieli jakoś dojść, lub dojechać) taką około 3 a nie 8 kilometrową, którą my pokonaliśmy. Nic to i tak było fajnie
Ale na dzień dzisiejszy mało nam było wrażeń.
Popołudniową porą ruszamy na Vidovą Górę. Robimy kilka fotek przy lepszej widoczności.
- Widok na Hvar
- Widok na Hvar
- Widok na Hvar
- Widok na Hvar
- Widok Z Vidovej Góry
- Na Vidovej Górze
- Na Vidovej Górze
- Z Vidovej Góry
- Widok na Zlatni Rat
Chcemy wrócić przez Blacę, Murvicę i Bol zwłaszcza, że droga zapowiada się pięknie.
Myślę, że wreszcie będzie „skrócik” i, że dokończyli kłaść asfalt.
A tu „Zonk”.
Asfalt kończy się nagle w tym samym miejscu, co go porzucili wraz z maszynami w zeszłym roku, tylko informacji nie ma żadnych, że dalej tylko terenówką albo „z buta”.
Musimy wracać do starej drogi.
Zatrzymujemy się by podziwiać jak pięknie Jadran się mieni w zachodzącym słońcu.
- W blasku zachodzącego słońca
- W blasku zachodzącego słońca
- W blasku zachodzącego słońca
- Zachód słońca nad Jadranem
Po tych dzisiejszych wędrówkach głowa zaczyna mi pękać a ból może tylko uśmierzyć „prošek”.
Skręcamy, więc do Hacjendy