Tak nam tu dobrze, czujemy beztroskę i radość z przebywania w miejscu, które uwielbiamy. Powoli jednak nasz czas pobytu w Dubrovniku dobiega końca. Postanawiamy jeszcze tylko coś przegryźć. Wybieramy niewielki lokal przy ulicy Kuparskiej (nieco na uboczu od największego skupiska turystów) oferujący apetyczne kanapki na ciepło. Jedzenie bierzemy na wynos i podgryzając kanapki skręcamy jeszcze na chwilkę w bok i schodkami w dół idziemy ostatni raz zerknąć na mury starówki oświetlone promieniami chylącego się ku zachodowi słońca oraz na fort Lovrijenac.
Wracamy, tak jak przyjechaliśmy, lokalnym autobusem. I tu ciekawostka. Przystanek powrotny, w kierunku Mlini, znajduje się w zupełnie innym miejscu niż się wysiada. Musimy zatem dojść do miejsca, z którego wyjeżdża kolejka na wzgórze Srd. Idziemy sobie i podziwiamy drogę wykutą pośród skał i inne dubrovnickie osobliwości.
Tą drogą wędrujemy w stronę przystanku autobusowego
Znajduje się on zaraz obok kolejki na wzgórze Srd. Musimy dojść dosyć wysoko.
Piękna trasa wykuta pośród skał
Zaraz obok kolejki na Srd znajduje się nasz przystanek autobusowy. Nie czekamy zbyt długo, choć ja mogłabym tak w nieskończoność spoglądać na Srd i stare miasto w dole.
Taki widok mamy na przystanku w oczekiwaniu na autobus
Stąd startują wagoniki na wzgórze Srd
Autobus wraca do Mlini nieco inną drogą, tuż przy ścianie skalnej. W dole mamy zapierający dech widok na Perłę Adriatyku. Aż dziw, że na tak wąskiej drodze mieści się autobus. Osoby o słabych nerwach i lękach wysokości mogłyby przypłacić tę podróż niezłymi palpitacjami. Nam się podoba. Mamy zaufanie do tutejszych kierowców .
Do Mlini docieramy około 20 i dziś już nie wyruszamy na wieczorny spacer. Zrobiliśmy dziś sporo kilometrów pieszo, dlatego w pełni zasłużyliśmy na odpoczynek na tarasie, wsłuchani w muzykę dobiegającą z pobliskiej restauracji.