Dziękuję za uprzednie namiary w sprawie noclegów w Austrii (motel Verde) oraz Czechach (Pensjonat Nike).
Pozwolę sobie nieco szerzej niż pozostali opisać własne "doznania".
W przypadku Austrii i zachwalanego motelu
Verde (Triester Str. 2, 2525 Schönau an der Triesting) muszę napisać, że jest to typowa noclegownia między tranzytowa - bez szaleństw typu śniadania, gorące napoje (no chyba, że liczymy automaty z batonikami i gorącymi napojami stojące w recepcji, których to produkty są lekko pisząc w "mało opłacalnych cenach"). Cena za pokoje adekwatna do możliwości jak na Austrię (jak wiemy to bardzo drogi kraj). Ot zwykły, piętrowy, nowoczesny loft oferujący dobry standard spania. Dla osób, które oczekują wersji minimum ujdzie, czysto i wygodnie. Niestety w lipcu przeraża ogrom pajęczaków (w pobliżu jezioro), które wręcz opanowały motel (pobyt z dnia 7 na 8 lipca). W efekcie tego każdy zewnętrzny zakamarek, każda wolna przestrzeń pomiędzy załamaniami poddasza, ościeżnic drzwi, ścian, balustrad istna masakra. Ogrom pająków od wielkości 10 groszówki do wielkości 5 złotówki, dobra opcja dla miłośników arachnologii. Z uwagi, że motel to dwupiętrowa konstrukcja dojście do pokoi odbywa się również schodami zewnętrznymi (z parkingu, poza windą w środku). Niezliczona ilość pajęczaków jest również zauważalna na schodach prowadzących na piętro i momentami trzeba było iść środkiem, aby nie wpaść w pajęczą sieć. Nie ukrywam ... efekt nieco burzący ogólną opinię o motelu wcześniej otrzymaną z kart naszego forum. Dla osób o słabej psychice i chorobie zwaną arachnofobią opcja otwarcia na noc okna bezcenna
Ponadto w dniu 7 lipca trafiliśmy na nieoczekiwaną blokadę ulicy Flugfeldstraße, którą prowadziła nawigacja TomTom - skończyło się na objeździe blokady polną drogą wyłożoną kruszywem (w bonusie drobny pył w każdym zakamarku auta
) oraz brzydkim potraktowaniu rodaków, którzy zostali zawracani z objazdu dostępnego dla lokalnych mieszkańców przez pracowników naprawiających główną ulicę. Ogólnie mam mocny niesmak i chyba raczej w przyszłym roku ominę tę miejscówkę z daleka
W przypadku Czech i zachwalanego pensjonatu
Nike w Mikulovie - pełna R-E-W-E-L-A-C-J-A! ~1000km dystans powodujący zmęczenie od punktu wyjazdy z kwatery w Chorwacji (Gradac) do miejsca noclegu szybko zrekompensował miły, starszy Pan (recepcjonista/portier), który w niekonwencjonalny i stoicki sposób, rozumiejący trochę j.polski przywitał nas flaszeczką białego winka
. Sam pensjonat to istny rarytas! Kamienica mieszkalna przerobiona na kwatery noclegowe z zachowaniem takiego "retro" architektonicznego klimatu (piękna sprawa). Naszym celem było lokum 2 pokojowe dla 4 osób i przyznam szczerze standard jak za tę cenę rewelacyjny (poza ciut pachnącą PRL-em łazienką z luźnym ustępem
) - 88 EUR z parkingiem (auto zamknięte za bramą w podwórzu, w cenie śniadanko - 3 EUR/os.) wszystko było tak jak powinno być w takim standardzie. Śniadanko (każdy ma na swój talerzyk z wędlinami i żółtym serem) , ogólny talerz z wszelakiej maści serkami topionymi i dżemikami, dowolna ilość dolewki kawy i herbaty, pieczywo, mleko, płatki i jogurty, a na każdy stolik dostajemy makowiec z pobliskiej piekarni. Miła Pani na koniec pyta czy nie chcemy kanapek na drogę, które może zrobić z wędlin, których nie zjedliśmy. Bardzo miło i czyściutko!
Gorąco polecam!Ponadto....
Jako, że do Mikulova dojechaliśmy około godz. 21.00 to nie było szans na jakąkolwiek ciepłą kolację. Poinformowani przez miłego recepcjonistę, że na głównym rynku oddalonym jakieś 300m od pensjonatu możemy "coś zjeść" ruszyliśmy na zwiedzanie miasteczka, które nas urzekło. Rynek i okolice mają niesamowity klimat - liczne winiarnie (kilka o tej porze jeszcze otwartych), wybrukowane uliczki, stare lampy uliczne, na prawdę coś wspaniałego. Błąkając się od kafejki do kafejki, w której większość kuchni już była nieczynna (godz. 21.00 jest godziną zaprzestania podawania dań) i praktycznie na skraju utraty nadziei na zjedzenie regionalnej kolacji mieliśmy wracać do pensjonatu z wizją dokończenia podróżnego, suchego prowiantu, który poza ciepłym obiadem zjedzonym na trasie miał posłużyć na wypadek "W" nagle poczułem w oddali zapach "kuchni" i po chwili usłyszałem gwar wydobywający się ze środka lokalu. Lokal to coś a'la bar serwująca lokalne potrawy, zlokalizowany pod pensjonatem Slavia przy ulicy Brnenska 1079/41
Stare zdjęcie z google pokazujące tylko samą restaurację
https://www.google.pl/maps/@48.8100049, ... 56!6m1!1e1Obecnie budynek wygląda inaczej, gdyż nad restauracją znajduje się nowo wybudowany Pensjonat o tej samej nazwie co restauracja.
W środku klimat wnętrza wciska w fotel .. ni to Oktoberfest ni to amerykański bar dla Harlejowców, ale kurcze .. jest mega. Siedzą sobie starsi i młodsi panowie, palą papieroski, jeszcze inni pykają fajkę, w kolejnej sali 3 lokalnych rozgrywa partyjkę w bilard rozważając o życiu, a wesoły barman z tatuażami na rękach i skórzanej kamizelce prowadzi nas do trzeciej sali jadalnej i omawia poszczególne potrawy z języka czeskiego na polsko-angielsko-migowy. Powiadam klimat nieziemski, jedzenie mega wyborne (przy płaceniu w EUR przelicznik 24 KĆ za 1 EUR uważam za bardzo uczciwe).
Znawcom wieprzowiny polecam Medailonky s pepper, hranol (medalion wieprzowy w sosie z ziarnkami pieprzu i domowe frytki w przyprawach) - mega
oczywiście Kofola z kija obowiązkowa
PS. Dla miłośników starych zamków polecam odwiedzenie barokowego zamku