Dziś Wam ukażę trochę "fotków".
Dla Janusza, fale? Mówisz masz, choć to z dalszego etapu urlopu ale nie mogłem się oprzeć :
Tak jak pisałem koło naszego apartmana mieliśmy na wyciągnięcie dłoni małą ustronną plażyczkę.Miała swoje wady i zalety, główna zaleta to to że nigdy nie było tam dużo ludzi, druga zaleta to życie pod wodą, pierwszy raz widziałem ośmiornicę. Z wad to tylko ro że dno dla dzieci było dość ograniczone, nie mówię że w ogóle go nie było, tylko że kawałek od brzegu już były skały.
Pierwszą pozycją po lądowaniu w Orebicu było jak myślicie co?
Tak, Oaza, słynne lody, byliśmy w szoku że oni tak ładnie po polsku mówią. Po dwóch dniach leżakowania, opalania, delektowania się urlopem zaczęliśmy dostrzegać również wady położenia naszego apartmana. Otóż do sklepu był kawałek, wyjazd z podwórka był bardzo wąski i łamał się prawie 90 stopni, jakoże mamy niemal autobus to każdy wyjazd wiązał się z podniesionym ciśnieniem, dlatego były poranne spacerki, a dziunia (jak nazwał auto nasz najstarszy automaniak) była ruszana tylko na wycieczki.
Tak więc po około 2-3 dniach ruszyliśmy do Dubrovnika, po drodze mijaliśmy "chiński" mur w Stonie, oczywiście mojego lenia w damskiej postaci ciężko w urlop namówić na coś więcej niż spacer na gruncie o pochyle 0% , a mając doświadczenia z zeszłych lat z Dubrovnika wiedziała że tam też na nas czeka trochę dreptania i odpuściliśmy sobie Ston... tym razem.
Po drodze mijaliśmy takie cóś:
Podobno związane z solą ale kto tam wie
No i to co mnie zainteresowało, nie miałem wtedy czasu tego czytać więc strzeliłem fotkę z nadzieją że poczytam w domu:
W Dubrovniku staneliśmy tam gdzie zawsze tj. na parkingu podziemnym. Byliśmy w miarę wcześnie bo około 10 rano, myślałem że będzie dużo miejsca a tam było prawie full.
Tym razem zauważyłem coś ciekawego, pewnie już to widzieliście, otóż wszystkie, lub prawie wszystkie rzeczy w ciężko dostępne miejsca na starym mieście są donoszone ręcznie przez tragarzy... Masakra, od razu przestałem narzekać na wózek(ostatni rok dzwigania wózka)
.
Ludzi jak zawsze multum . Wziąłem ze sobą trochę euro aby wymienić w banku, myślałem że chociaż tam wejdę bez kolejki a tam bum, ludzi jak mrówków , dobrze że klima była.
Dubrovnik kocham i nienawidzę, mam taki syndrom Sztokholmski, wiem co mnie tak spotka, ale i tak nie mogę się oprzeć. Lubimy tam spacerować... Na pierwszym planie Miłosz , przezwany po pierwszym pobycie w Cro na MIlan. Śmieszne, ma 5 lat to były jego 3 wakacje w CRO, musimy mu pokazać w końcu Bałtyk, mamy przecież do niego 70 km
Mariano Italiano , co dzień by wsuwał spagetti lub pizze:
Wracając widzieliśmy stłuczkę Niemców z Romami , stali na stacji paliw, gdy tankowałem podziwiałem gestykulację każdej ze stron, i funkjonariuszy policji ,którzy się pocili najwyraźniej nie od słońca. Odnośnie paliwa w CRO, nie jestem fanem, otóż wydaje mi się iż jest gorzej jakości niż w naszym kraju, starczało na mniej km, zdaje sobie sprawę iż może to być też spowodowane mocniej obciążoną klimą ale bez przesady.
Porównanie Korcula -Dubrovnik. hmm, ciężko mi tu coś wyrokować bo w Dubrovniku byłem trochę razy a w Korculi raz. Narażę się pewnie mówiąc że nie ma porównania , jest trochę podobna Korcula, oczywiście jest mniej turystów ale nie mylmy pojęć , Korcula nie jest i nie będzie perłą Dalmacji. Jedynym powodem dla którego dużo ludzi mówi "bardzie podoba mi się Kocula niż Dubrovnik jest iość ludzi, turystów. Pomijając ten fakt założę się że bez wahania każdy wybrał by Dubrovnik. Nie mówię że mi się nie podoba Korcula, jest ładna, ma swój urok, ale sorry, piszą i reklamują się że jest tam dom Marco Polo, a w ogóle nie inwestują w to, poza sklepem z pamiątkami to jakaś ruina i tyle-mam na myśli ten dom. To tak jakby Podobną są jakieś plany na przyszłość ale ile można jechać na planach. O Korculi w następnym odcinku, może trochę nadrobię w oczach fanów Koculi