DZIEŃ 5. – Kto gra w karty, ten ma łeb obdarty
Pobudka i… deszcz. Leje cholera. Każdy chodzi przudżumiony. Jakoś tak… Piwko się otworzyło… Ktoś rzucił „Remik?”… No i się zaczęło. Siedem osób usiadło do okrągłego stołu. Siedem, bo jedna osoba usiadła przy stoliku obok, celem pracowania. Osz… bywa… nic nie poradzisz.
Dwie talie, jokery na bok i jedziemy. Piwko, karty, kupa śmiechu, deszcz za oknem. Tak Nam zeszło do wieczora:). Taki dzień też jest czasem potrzebny:). Wieczorem tylko przygotowaliśmy kolacyjkę częściowo składającą się z rybek, które jeden z kolegów nabył z samego rana od rybaków.
Rozpogodziło się troszkę, więc ustawiliśmy stoły na dworze. Jak tylko zasiedliśmy – deszcz wrócił… więc i My wróciliśmy do…piwko, karty, kupa śmiechu, deszcz za oknem:).