Witam!
2 lata temu byłam z rodzicami i siostrą w Chorwacji i dla mnie była to niezapomniana podróż autem nie tylko ze względu na to ile zwiedziłam, zobaczyłam ale również ze względu na nasze przygody po drodze. Codziennie robiłam notatki wiec mam wszystko. No prawie wszystko.
Wyjeżdżaliśmy z Pruszcza Gdańskiego, 10 km od Gdańska. Wyjazd był we wtorek o godz. 17.30. Jechaliśmy z GPSem pierwszy raz i to w tak daleka podróż, nie umiałam się nim dobrze obsługiwać i jak chciałam, żebyśmy jechali przez Toruń to nasza Bożena (tak nazwaliśmy Panią z GPSa zawiozła nas do centrum Torunia i powiedziała Właśnie osiągnąłeś swój cel RADA: dobrze naucz się obsługi swojej Bożenki
Na granicy w Chyżne byliśmy o 4.07. O 5.30 dojechaliśmy do Liptowskiego Mikulaszu na Słowacji i znaleźliśmy wcześniej polecony na jakiejś stronie internetowej camping Borova Szihot. Bardzo polecam to miejsce. Camping bardzo urokliwy góry, strumień i las. Polecam. Tam przenocowali… wcześniej rozkładaliśmy namiot.. no trochę nam to zajęło bo tez świeżo kupiony i nwet nie wiedzieliśmy jak go złożyć
no i kolejna RADA: poznaj swój namiot przed wyjazdem 
tego dnia wyczailiśmy Tatralandię, no i na drugi dzień pobudka 6 rano pakowanie i zaczęło się szaleństwo w Tatralandii. Było super. Byliśmy tam gdzieś do 15. Ruszyliśmy dalej jak się okazało później w kierunku.... no czytajcie dalej; nie zapowiadało się fajnie.. później....;
kierunek Węgry, ok. godz. 18 byliśmy na przejściu granicznym(?) w miejscowości Sahy. Kilkanaście km przed Budapesztem był korek z niewiadomych nam powodów no i co tu robić no to stoimy;. nagle samochód zaczyna nam wydawać jakieś dziwne odgłosytemperatura w silniku się podniosła ale nic się nie dzieje spokojnie tata zgasił auto poczekaliśmy chwilę korek się rozluźnił i jedziemy dalej. A teraz najlepsze 20.00 centrum Budapesztu stoimy na światłach samochód znowu ryczy przeraźliwie teraz już wiemy na pewno wentylator padł, super i to jeszcze na Węgrzech w kraju w którym z nikim nie idzie się dogadać. Stanęliśmy na parkingu tata próbował cos tam wymyślić dzwoniliśmy do Polski do mojego chłopaka żeby nam cos poradził. Myśleliśmy ze to czujnik w wentylatorze padł. Nie było się łatwo do niego dostać bo jak ktoś ma peugeota 206(?) to wie że duuużo rzeczy jest tam zabudowanych. Oj dużo rzeczy się działo nawet iskry w aucie poszłyogień i dym też no wtedy to nie było do śmiechu ok. 23.30 ruszyliśmy dalej. To jeszcze nie koniec przygód na Węgrzech. Nie pamiętam jak się nazywał ten most którym jechaliśmy ale wiem że po prawej stronie było widać jakiś wielki pięknie oświetlony zamek (?) naprawdę nie pamiętam co to było. no i jadąc tym mostem znów coś zaczęło pikać w aucie w paliwie jakiś syf się zawieruszył i kontrolka zaczęła migaćciemno tata wystawił trójkąt, a znaleźć go w załadowanym bagażniku to nie jest zbyt łatwe. cos tam znów zaczął kombinować włączał i wyłączał auto i tak na zmianę z nadzieja ze coś się zmieni. Nagle zatrzymał się przed nami mały smart na tymczasowych rejestracjach Myśleliśmy, że to Polak ale niee! Tubylec który ani po angielsku ani po niemiecku ani po rosyjsku ani słowa ale po francusku to on biegle, no i co z tego??? skoro my nic!!! Ale w końcu ruszyliśmy auto samo się naprawiło... złośliwość rzeczy martwychRuszyliśmy już w stronę Chorwacji i nie mieliśmy zamiaru się nigdzie zatrzymywać. Jechaliśmy wzdłuż Balatonu , niestety nic nie widzieliśmy bo już było ciemno. O 9.30 przekroczyliśmy granice w Letneye i zmierzamy do Trogiru. Dotarliśmy. Pogoda, krajobraz rajski. Jak już wszyscy wiecie...
Resztę później jeśli ktoś będzie miał ochotę...