ciąg dalszy….
tego samego dnia, gdy zaczęliśmy być na nowo mobilni i samodzielni a dzieciaki przestały się gnieść w bagażniku ruszyliśmy na wieczorny spacer po Trogirze po raz kolejny. Kolejnego dnia na cel wzięliśmy Dubrownik. 6 rano wyjazd. Trasa niefajna. Kręta i jak dla nas niebezpieczna bo tubylcy jak wam już pewnie wiadomo lubią widzieć śmierć w oczach i ścinają zakręty. A tak a propo czy to prawda że autostrada jest już pociągniętą za miejscowość Omis?
Po drodze mijaliśmy oczywiście bardzo dobrze zaopatrzone tamtejsze monopole … mniam ah ta wiśniówka a proszek jaki pyszny ….
Ostatnio rodzice kupili ekstra proszek w makro ale pewnie też jest w innych sklepach.
No ale wracajmy do tematu a raczej do Dubrownika…. Dubrownik jak Dubrownik, ciężko znaleźć miejsce do parkowania, ludzi pełno ale jakże cudne stare miasto no co tu dużo gadać… kto widział to wie a kto nie widział ten niech poczeka aż nauczę się wstawiać zdjęcia to zobaczy jakie cudne miasto.
w drodze powrotnej zatrzymywaliśmy się dość często bo kierowca musiał się zdrzemnąć, więc przystanek Makarska, fajna plaża, lepsza niż ta betonowa wylewka nie daleko naszych apartamentów. Dojechaliśmy powrotem około 21. Niestety trasa Trogir – Dubrownik jest bardzo czasochłonna.
Kolejnego dnia ruszyliśmy na Omis, fajne miasto, faje widoki i fajne mandaty tam wystawiają, na szczęście na tyle fajne że od dwóch lat nie mogą do nas trafić hehe. Kolejny dzień czwartek (dodam, że mieliśmy zakwaterowanie tydzień czasu od soboty do soboty) to już PN KRKA.. nie myślcie że tylko zwiedzaliśmy na plaży teżz się leniuchowało. No piękny park ale moim zdaniem to pawie nic w porównaniu do Plitwic, i myślę że nie jeden z Was się ze mną zgodzi. Piętak leniuchowanie i pakowanie się. Sobota wyjazd około godz. 5.40 rano -> kierunek Piltwice. Na miejscu około 9.15, po drodze mijaliśmy jakiś ludzi co sobie robili zdjęcia przy jakiś śmietnikach od których jak mój tata stwierdził zdechłą małpą śmierdział. A no i zarobilibyśmy kolejny mandat za przekroczenie prędkości, ale jak powiedzieliśmy, że mamy tylko euro to nie chciał przyjąć i puścił nas wolno. W Pilitwicach byliśmy do około 13.30 i głowy nie dam sobie uciąć, że wszystko zobaczyliśmy. Z Plitwic ruszyliśmy na Słowenie na camping z termami Terma Cates. Fajne miejsce choć o prywatność to tam raczej trudno. To jak troche pole namiotowe na boisku piłkarskim, nie znajdziesz tak jakiegoś ustronnego miejsca przy drzewach. Rozbiliśmy namiot na jedną noc. Następnego dnia ruszyliśmy powrotem w kierunku Chorwacji bo droga lepsza i stamtąd autostradą na Austrię. Wpadliśmy na dwie godzinki do Wiednia, niestety nie mieliśmy dobrej mapy i skręciliśmy w przeciwną stronę niż było stare miasto więc widzieliśmy je tylko przelotem gdy już kierowaliśmy się na granicę Austria – Czechy. A tu już prosta droga. Prosta do Pragi.