napisał(a) Prot » 09.11.2005 11:12
Chorwacki "Murzyn".
Murzyn w Warszawie to żadna sensacja. Ale chorwacki Murzyn autorstwa Tatjany Gromača to jest pewna egzotyka. Co to za Murzyn? Skąd ten Murzyn? Na dodatek, gdy autorka ujawniła swoją fascynację twórczością Bruno Schulza w trakcie wczorajszego wieczoru autorskiego podczas Dni Bałkańskich w warszawskim Tarabuku, nie sposób nie przywołać fragmentu Sklepów cynamonowych:
Murzyni, Murzyni, tłumy Murzynów w mieście! Biegną przez ulicę wielką, hałaśliwą, obdartą hałastrą, wpadają do sklepów żywnościowych, plądrują je. Żarty, szturchańce, śmiechy, toczące się szeroko białka oczu, gardłowe dźwięki i białe błyszczące zęby. Skąd wzięli się w tej strefie Murzyni, skąd przywędrowały te hordy Negrów...?
Tatjana Gromača, twórczyni postaci tajemniczego Czarnego albo Murzyna, który pojawia się na kartach tej powieści, przywędrowała do nas z Puli w Chorwacji. Notabene pierwotnym tytułem powieści miał być Czarny, wydany przez wydawnictwo Czarne, co byłoby dość ciekawe. Autorka urodzila się w 1971 roku w Sisku, studiowała filozofię i komparatystykę w Zagrzebiu, jest również doskonałą dziennikarką, a także poetką. Debiutowała tomikiem wierszy o zaczepnym tytule Coś nie w porządku?. Jej wiersze zostały przełożone na serbski, słoweński, angielski, włoski, francuski, polski, szwedzki, macedoński i esperanto.
O wpływie poezji na twórczość prozatorską autorki na wieczorze autorskim mówiła przede wszystkim poetka Anna Piwkowska. Murzyn zbudowany jest bowiem z krótkich fragmentów, migawek z życia, fotografii, chwili zatrzymanych w kadrze, w których ujawnia się to, co zmysłowe, emocjonalne i konkretne. Mamy w tej opowieści zmysłowość, piękno życia, to wszystko, co jest po drugiej stronie wojny. Wojny, bo ona także musi być obecna w utworze pisarki pochodzącej z kraju postjugosłowiańskiego.
- Książka jest z jednej strony o wojnie, a z drugiej strony o piłce nożnej, o picie z serem i jabłkami, o przyjaźni, o miłości, o winie pitym z przyjaciółmi, o rakiji prosto z lodówki, o całej tej zmysłowości życia, która pozwala przetrwać ; mówiła Anna Piwkowska.
O książce opowiadała też tłumaczka, Dorota Jovanka Cirlić: - Tłumacząc, miałam poczucie, że to nie jest książka przede wszystkim o wojnie. To jest książka o dojrzewaniu młodej dziewczyny, której się przytrafia wiele rzeczy - jedną z nich jest wojna. Równie straszny jest brak zrozumienia z rodzicami, jest fakt, że nie dane jej było przeżyć miłości, ponieważ jej najbliższe środowisko na tę miłość się nie zgadzało. To wszystko są równoważne doświadczenia, opisywane z ludzkiej, intymnej perspektywy. Pewnie dlatego to miasto nie ma nazwy, te ulice nie mają nazwy, ten kraj nie jest nazwany, ani rok wybuchu wojny nie został podany, ponieważ jest to przypowieść o pewnym możliwym życiu, które mogło się zdarzyć także w innym miejscu. Istotna jest postawa wszystkich bohaterów wobec tego co ich spotyka, a głównym imieniem, jakim można nazwać tę postawę jest strach. Strach, który powoduje, że ludzie zaczynają myśleć i zachowywać się niejako wbrew sobie. A co pozostaje po tym wszystkim? Pozostaje to, o czym autorka pisze w ostatniej scenie: przyroda, która odnawia się co roku, ptaki, niebo, te wszystkie drobne rzeczy, z których składa się nasze życie. I choć może nie jesteśmy mądrzejsi na końcu tej opowieści, to jednak każde z tych drobnych doświadczeń jest istotne i zasługuje na właśnie taką czułą uwagę naszą i autorki.
Odpowiadając na pytania o elementy autobiograficzne w powieści, autorki mówiła, że w sferze faktów odwoływała się do swojego życia, ale tylko na tym poziomie. W sferze sensów zależało jej na tym, żeby opowiedzieć historię uniwersalną na tyle, żeby mogła się wydarzyć w każdym miejscu i o każdym czasie. Dlatego musiała się od siebie niejako uwolnić, oddalić się od siebie.
Starała się opowiedzieć historię postaci, dziewczyny, która w swoim życiu walczy o prawo do wolności, do miłości, wyrażenia samej siebie. W tym sensie opowiedziała też fragment historii innych ludzi czy pokolenia. Nie chciała jednak stworzyć książki pokoleniowej, ale taką w której każdy będzie mógł odnaleźć też siebie.
Mówiąc o przenikaniu się poezji i prozy w jej twórczości, Tatjana Gromača stwierdziła, że był taki pisarz polski doskonale łączący te dwa elementy, który jest dla niej czarodziejem słowa, kimś takim, kim ona sama nigdy nie będzie. To jest właśnie Bruno Schulz.
Autorka była już wcześniej w Polsce. Trafiła kiedyś do Krakowa, zakochała się w nim, a poprzez Kraków w całej Polsce. A teraz miała okazję gościć w Warszawie. Zawsze jej się wydawało, że Warszawa jest miastem mającym w sobie siłę. W kolejce jeszcze Poznań i inne miasta.
Ostatnio edytowano 09.11.2005 11:37 przez
Prot, łącznie edytowano 1 raz