Mediolan cd.Przejeżdżamy w okolicę Pizazza Del Duomo, znowu parkują nam samochód, który potem zresztą odbieramy z lekko obtartym zderzakiem, ale gdzie tu teraz szukać sprawcy a tym bardziej jak się z nimi dogadać jak oni tylko po włosku
Spacerkiem, ale z nawigacją w telefonie idziemy na plac.
Wreszcie przy temperaturze ok 28 stopni co było dla nas sporą nowością po dwóch poprzednich dniach oscylujących w okolicy 15 stopni docieramy na plac Duomo. Sporo się naoglądałam zdjęć placu i samej katedry przed wyjazdem ale to co zobaczyliśmy na własne oczy robi na nas ogromne wrażenie. Gotycki obiekt, jakby oderwany od rzeczywistości a już zupełnie nie pasujący do całego mediolańskiego otoczenia, a jednocześnie zapierająca dech w piersiach, najładniejsza część tego mocno korporacyjnego jednak miasta.
Tak sobie się rozglądamy po ogromnym jednak placu, przyszła jednak pora, żeby wdrapać się nieco wyżej
Ponieważ nasi przyjaciele ( pan fotograf z narzeczoną, pozdrawiam
) rezygnują z wejścia na dach, uszczęśliwiamy Ich więc opieką nad dwiema pociechami i zakupujemy bilety na wejście schodami (jednak to przy 2 osobach 10 euraków zostaje w kieszeni w porównaniu z wersja windy). Było to już na forum ale przypomnę - bilet schodami 8 euro, winda 13 euro.
Pomimo dość wysokiej temperatury i barku przygotowania do wspinaczki, dość szybko dajemy radę wejść na górę. O samej katedrze na forum było już chyba wszystko ale popatrzmy jeszcze raz
To co widzieliśmy na pewno na zawsze zostanie w naszej pamięci szczególnie, że pogoda była wręcz idealna
No ale trzeba wracać na dół. Opiekunowie dzieci cali i zdrowi czyli spisali się na medal i dali radę
Kolejne kroki chyba standardowo i trochę dla ochłodzenia się kierujemy w stronę słynnej galerii, no nie niestety nie idziemy tam na zakupy
Jeszcze tylko ze starszą córką postanawiamy sobie zapewnić szczęście
lub powrót do Milano
już sama nie wiem bo czytałam sporo różnych wersji, ale, że od przybytku podobno głowa nie boli więc czemu nie
reszta wycieczki rezygnuje (na ich szczęście lub nie) z podeptania jąder i tak już mocno wykastrowanego byka. Wychodzimy więc z Gallerii Vittorio Emanuele II, i mijając mocno tętniące życiem miasto idziemy w stronę naszego parkingu.
Czy nam się Mediolan podobał
To zależy. Plac Duomo i jego okolica na pewno i to zdecydowanie TAK i jeszcze raz tak.
Reszta miasta, którą mieliśmy okazję widzieć w tym na pewno przy krótkim pobycie już mniej. Na pewno jeśli chodzi o tempo życia, w Warszawie nie ma na co jednak narzekać
Jeśli chodzi o styl i elegancję mieszkańców Mediolanu, mamy kogo naśladować i od kogo się uczyć, szkoda tylko, że polskie budżety na ten cel są trochę nie porównywalne jednak z włoskimi
a jeszcze, żeby nie było, że przeoczyliśmy ważny punkt w mieście
Stadion AC Milan przy San Siro oglądamy tylko z zewnątrz. Czasy meczów na żywo, szalików i innych emblematów mam już za sobą a, że jestem szczęśliwą mamą 2 córek to gwarancji na powtórkę mojej młodości nie ma, może i dobrze
do środka nie wchodzimy.
Mediolan żegna nas sporym korkiem na wyjeździe z miasta. Do tego jeszcze wyjeżdżając z miasta na bramkach na autostradzie szlaban na naszej bramce był otwarty więc przejechaliśmy bez biletu. Co to dzień dziecka
czy ściągnięty
z Polski sposób na rozładowanie korków (no ale to nie wakacje więc trochę się dziwimy), a jeszcze bardziej się dziwimy kiedy zjeżdżając z autostrady chcą od nas bilet
a kiedy tłumaczymy automatowi, że w Mediolanie bramka była otwarta ,ten złośliwy twór ukazuje nam kwotę do zapłaty bodajże 62 euro. Nie ustępujemy jednak. Po dłuższej chwili tłumaczenia coś nam wypluło z automatu, czy jakiś paragon czy cuś co wiatr wywiał w siną dal, korzystamy jednak z okazji, że szlaban się otworzył po prostu przejeżdżamy. Pewnie jeszcze się okaże czy oszczędziliśmy 9,40 euro czy przyjdzie nam może jakaś włoska niespodzianka do zapłaty.
Chyba się za bardzo dziś rozpisałam, a jutro nasz ostatni dzień nad gardą, więc.....dobranoc