cz.II
Pozdrawiam czytających
Wybór padł na spokojną wioskę rybacką leżącą na Rivierze Makarskiej, czyli Drasnice. Ilość b. dobrych komentarzy na booking.com oraz niska cena (30 euro za dobę) zadecydowały, że zabukowałem noclegi właśnie tam.
http://www.drasnice.biz/gudelj/index.htm . Jakież było moje zaskoczenie kiedy w kwietniu pojawiała się relacja forumowicza andy_n, opisującego pobyt w tym miejscu. Jego relacja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że wybrany apartament jest w porządku. Zarezerwowałem od 20 do 30 maja apartament nr 2 ale po przyjeździe okazało się, że jest przygotowany dla nas nr 1. Wszystko to samo, oprócz kolorów.
Podróż zdecydowałem się podzielić na dwa etapy:
Pierwszy: Ostrów Wlkp. - Wrocław, Boboszów, Brno, Wiedeń, Sebersdorf. Razem 650 km.
Nocleg w połowie drogi:
http://www.fairpricehotel.at Koszt 55 euro ze wszystkimi opłatami za pokój 2 osobowy ze śniadaniem, warunki komfortowe. Hotel wybudowany w 2011 roku przy samej autostradzie i stacji BP
Drugi: Sebersdorf, objazd w Słowenii (Mureck, Lenart, Ptuj) dalej autostradą do zjazdu w Sestanowac, Brela; Drasnice. Razem 670 km.
Za lokum w Chorwacji i noclegi w Austrii płaciłem w euro gotówką. Na szczęście zacząłem kupować po 100 euro w okresie zimowo wiosennym aby uśrednić ewentualne wahania kursowe. W maju kurs euro podskoczył do 4,5 a ja miałem je średnio po 4,2.
Winiety kupowałem bez problemu na stacjach benzynowych w danym kraju płacąc kartą mBanku w systemie mastercard. To samo na bramkach na autostradzie w Chorwacji. Byłem zaskoczony szybkością operacji. Ponieważ nie podpisujesz potwierdzenia operacji zapłaty i nie proszą Cię o pin do karty, przejazd przez bramkę zajął mi dosłownie 5 sekund. Wybrałem tę formę płatności jako najbardziej opłacalną, dotyczy to również wypłaty gotówki z bankomatów w Chorwacji. Ponieważ mam trzy karty z różnych banków, na miejscu zrobiłem doświadczenie - wybrałem gotówkę po 50 kun kolejno tymi kartami. Wynik jednoznaczny, karta mastercart mbanku nie pobiera prowizji i przelicza po najkorzystniejszym kursie.
Mój związek z mbankiem dotyczył również ubezpieczenia samochodu AC OC + assistance, które kupiłem w pakiecie. Jak się okazało AC się przydało, Benefia stanęła na wysokości zadania ale o tym później. Jedyny minus ubezpieczenia w mbanku to brak zielonej karty. Nie mogłem nawet dokupić. Nastawiłem się więc, że jeśli przyjdzie nam ochota pojechać do Mostaru to za radą forumowiczów kupię ZK na granicy BiH (podobno to 30 Euro). Dodam, że PZU zaoferowało mi ZK za 400 zł.
Ubezpieczenie rodzinne w Generali na 12 dni kosztowało 140 zł. Całkiem nieźle. Przeczytałem ogólne warunki ubezpieczenia kilku towarzystw i zrobiłem porównanie w tabelce. Kto zainteresowany - mogę podesłać. Różnice są czasem znaczące szczególnie da rodzin z dziećmi i kobiet w ciąży. (nie nie, proszę nie gratulować, nie spodziewamy się trzeciego dziecka
Na koniec nawigacja Garmin, wybrana przede wszystkim za możliwość wykupienia tzw. aktualizacji Lifetime czyli dopóki urządzenie będzie działać, dopóty będzie można bezpłatnie aktualizować mapy.
Sobota 19 maja godzina 7:00.
Mam zamiar pojechać do sklepu po bułki, wsiadam do samochodu, przekręcam kluczyk... a tu nic. Cisza. Akumulator padł. Przez co? Okazuje się, że zostawiłem na noc podpiętą pod zasilanie nawigacje oraz zagłówkowe DVD dla córki. Szybka akcja: klemy od drugiego auta i na szczęście odpala. Jadę prosto do warsztatu i sklepu z akumulatorami. Mam szczęście bo otwierają 7:30. Ponieważ akumulator i tak był już leciwy (wymianę planowałem zrobić jesienią) kupuję nowy bez żalu i cieszę się to się stało w domu. Tylko szkoda, że na dzień dobry takie niespodziewane wydatki. Obsunięcie wyjazdu o 2 godziny. Trudno.
Wiedzieliśmy, że nasze dzieciaki lubią podróżować samochodem, byliśmy więc dobrej myśli. DVD z bajkami dla córki pozwolił wypełnić jej czas a mały 8 miesięczny synek prawie cały czas spał. Budził się tylko na jedzenie.
W trakcie przygotowań ja zajmowałem się logistyką papierami i sprzętem. Sprawy medyczno - żywieniowe wzięła na siebie moja żona. Spisała się na medal. Za każdym razem kiedy mały budził się na jedzenie, żona miała już przygotowaną butelkę z porcją mleka w proszku i zalewała to ciepłą wodą z podgrzewacza butelkowego. Zabraliśmy taki zwykły na 220V gdzie elementem podgrzewającym jest woda. Przetwornica 12V/220V załatwiła sprawę zasilania. Jednak lepszym byłby podgrzewacz typowo samochodowy, na 12V. Mieliśmy kiedyś taki, chyba firmy babyono ale się popsuł. Tam nie potrzeba było wlewać wody a elementem grzejącym były zailozowane przewody.
Przez ostatnie 50 - 100km przed hotelem w Austrii mały miał kryzys. Płakał mocno i nie zadowalała go ani butelka mleka ani grzechotki. Dopiero przesiadka żony na tylny fotel i osobista interwencja z cycem uspokoiły nieco sprawę.
Hotelik w Sebersdorf. Była tylko kabina prysznicowa...
Do Drasnic przyjechaliśmy wieczorem ok 20:30. Już zjeżdżając z autostrady zadzwoniła do mnie Lara (właścicielka domu) z pytaniem, gdzie jesteśmy bo zaczyna się martwić. Faktycznie, nie jeden pokonał by ten odcinek (670 km) szybciej ale ja nie forsowałem tempa. Do tego objazd w Słowenii. Jechałem mniej więcej 110 - 120 km/h i przy pełnym obciążeniu z bagażnikiem dachowym, średnie spalanie było na poziomie 5,7 l/100 km (silnk 1,6 TDCI 109KM). Zauważyłem, że powyżej 120 km/h zużycie paliwa mocno wzrastało, pewnie też przez opory powietrza jaki wytwarzał bagażnik dachowy. Tak więc biorąc pod uwagę tempo jazdy, postoje dla dzieci i na obiad, to podróż drugiego dnia zajęła nam prawie 10 godzin.
Drasnice. Po prawej na balkonie moja żona. Natężenie ruchu na ulicy to 1 auto na 10 min.
Widok z portu. Ten pierwszy z lewej na górze to nasz dom.
Jak widać niebo było dość zachmurzone. W tym roku od początku maja w Chorwacji były upały ale od połowy miesiąca przyszło ochłodzenie i temperatury wahały się w granicach 21- 23 st. cel. w dzień. Dla małych dzieci warunki idealne. Woda 20 - go maja miała 17 - 18 stopni ale już 28 maja miała ok. 20 stopni.
cdn.