1. Przygoda z 2009r.
Zanim przedstawię opis naszej wycieczki z 2010r , przypomniała mi się pewna przygoda, która przytrafiła się nam rok wcześniej.
W 2009 r. wakacje spędziliśmy (podobnie jak w 2008r.) na wyspie Ciovo w Slatine.
Niestety nie były one zbyt udane, a to za sprawą choroby naszej młodszej córki. Wieczorem pojechaliśmy z nią na pogotowie do Trogiru. Ciekawostką jest to, że w pobliżu stacji pogotowia nie ma gdzie zaparkować samochodu . Musiałem wjechać na parking płatny, który znajduje się przed wejściem do pogotowia
Prawdopodobnie w tym miejscu jest stacja pogotowia w Trogirze.
Okazało się, że trzeba podać antybiotyk. W Trogirze nie było nocnej apteki. Najbliższa znajdowała się w Splicie. Lekarka próbowała nam wyjaśnić jak tam dojechać, lecz było z tym mnóstwo problemów. Za wizytę nic nie płaciliśmy, jedynie musieliśmy okazać paszport dziecka.
Chcąc jak najszybciej zacząć kurację, od razu pojechaliśmy do Splitu. Wiedzieliśmy jedynie, że mamy kierować się w stronę wybrzeża. Była już noc, dawno po godz. 22.00. Po drodze minęliśmy kilka aptek, ale żadna z nich nie była otwarta i nie było żadnej informacji, która ma nocny dyżur. Obok jednej z nich, znajdowała się knajpka, a przed nią stała grupka mężczyzn pijąca piwo. Kogoś musiałem się spytać o dojazd, więc podszedłem i zapytałem. Jeden z nich po angielsku wytłumaczył mi na jakiej ulicy znajduje się apteka i jak tam dojechać (ulice jednokierunkowe). Poszedłem do samochodu i próbowałem znaleźć tę ulicę w nawigacji. Widząc, że jeszcze nie odjechaliśmy podszedł do nas i powiedział, że mamy poczekać, a on skoczy po rower i będzie naszym pilotem
. Podziękowaliśmy mu i powiedzieliśmy, że teraz to już trafimy.
Nawigacja ładnie nas prowadziła, aż do jednego skrzyżowania, gdzie kazała nam skręcić w lewo. Zrobiło się ciasno, przejazd prawie na lusterka. Po ok. 300m koniec drogi. Pani z nawigacji ładnie nas poinformowała, że jesteśmy u celu. Ale apteki nie widać. Z ledwością zawróciłem (tylko dlatego, że akurat jedno miejsce parkingowe było wolne) i zatrzymaliśmy przechodnia pytając o aptekę. Ten nie mogąc nas zrozumieć zadzwonił do kolegi, który zna angielski. Okazało się, że apteka znajduje się na drugim końcu ulicy, w dodatku za zakrętem. Gdybyśmy na skrzyżowaniu od razu skręcili w prawo, nie byłoby problemu i zaoszczędzilibyśmy 20 min. (nauczka - do nawigacji trzeba podchodzić z dystansem).
Zaparkowałem przed apteką i poszedłem zrealizować receptę. Młoda farmaceutka poszła poszukać antybiotyk . Po przyjściu spytała czy mam europejską kartę ubezpieczenia zdrowotnego
. Zdziwiłem się, gdyż na stronie naszego NFZ była informacja, że Chorwacja nie honoruje jej. Na szczęście miałem je wyrobione dla wszystkich z rodziny (z myślą o przejeździe przez Czechy, Austrię i Słowenię). I tu zaskoczenie. Pani wpisała numer ubezpieczenia do komputera, ładnie zapakowała lek i podziękowała. Nic nie zapłaciłem za lekarstwo
.
Niestety antybiotyk nie był trafiony. Po przyjeździe do Polski trzeba było kontynuować leczenie.
Reasumując. Wyjeżdżając do Chorwacji warto mieć ze sobą:
- paszporty (a nie dowody osobiste, na które podobno można wjechać do Chorwacji)
- Europejskie Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego (pomimo, że podobno w Chorwacji nie obowiązują)
- zieloną kartę, która jest potrzebna aby wjechać na teren Bośni i Hercegowiny (również aby pojechać do Dubrownika)
cdn...