Zeszłoroczne wakacje są już historią, a w oczekiwaniu na to co przyniosą tegoroczne chcę wrócić pamięcią do tego co się wydarzyło w sierpniu 2010 roku i podzielić się tym z Wami. Co z tego wyjdzie i jak mi to wyjdzie nie wiem, bo pomimo że na forum jestem już jakiś czas to jeśli chodzi o relację jest to mój debiut . Podobno uśmiechem trzeba dzielić się z innymi więc spróbuję odtworzyć to co dało nam tyle szczęścia, radości i usmiechu , a przy okazji drodzy forumowicze Was nie zanudzić. Chcę też na początku podziękować Wam za wszystkie informacje, ciekawostki i relacje które śledzę od paru lat, bo bez nich wszystkie wyjazdy byłyby o wiele trudniejsze i pewnie nie tak bogate w atrakcje. Dla odważnych świat należy a więc zaczynamy.
Były to piąte odwiedziny słonecznej Chorwacji, przygoda trwała od 18.08 do 30.08 był to powrót w znane miejsca takie jak Plitvice, podróż przez Bośnię czy odwiedzenie Dubrovnika, ale i poznawanie nowych takich jak Peljasac czy krótki wypad na Korczulę.
Wyjezdżaliśmy 18.08 o 5:30 rano w składzie Agnieszka, chłopaki Bartek, Dawid i ja we własnej osobie. Miejsce docelowe Trpanj na Peljasacu po drodze Plitvice, Mostar, wodospady Kravica. Tym razem wybraliśmy wariant podróży przez Czechy, Słowację, Austrię, Słowenię. Granicę przekraczamy w Lesznej Górnej i na początku w Trzyńcu czekał nas mały objazd w związku z remontem drogi, ale pokonany został sprawnie, później kierunek Bratysława dalej kierowaliśmy się na Wiener Neustadt i A2. Dalej z A2 jako że czas nas nie gonił zjechalismy zjazdem na Ilz i kierunek Słowenia, objazd autostrady (instrukcja z forum) później granica CRO, autostrada zjazd na Karlovac dalej Slunj i dojechalismy na miejsce. Noclegi mieliśmy zarezerwowane wcześniej w... no właśnie nazwijmy to miejsce wioską/osadą o nazwie Korana. Troszkę czasu zajęło trafienie tam ale udało się, aby tam trafić trzeba zjechać z głównej drogi około 5km przed Plitvicami jadac od strony Slunja. Miejsce jest bardzo urokliwe i właśnie dlatego tam zdecydowaliśmy się na nocleg bedąc w tym regionie. Przez tą osadę przepływa rzeka Korana i tworzy tam takie kaskady, wodospady i są miejsca gdzie można się kąpać naprawdę super. http://www.sankorana.com/index.php?izbor=1
Dojeżdżając do kwatery musimy przejechać przez taki oto mostek , ale po drugiej stronie widzimy inne samochody więc to dodaje nam odwagi .
Troszkę adrenalinki było nie powiem ale dajemy radę, przejeżdżając przez niego każda belka wydaje się żyć własnym życiem .
Na miejscu okazało się że właściciela z którym załatwiałem drogą meilową noclegi w tej chwili nie ma w domu, a żona nic nie wie o naszej rezerwacji . W pierwszej chwili zamarłem ale w sumie zaliczki nie płaciliśmy więc myślę sobie ze najwyżej znajdziemy nocleg gdzie indziej jednak po chwili pani mówi że mąż już jedzie i się wszystko zaraz wyjaśni, faktycznie nadjeżdża samochod, a z niego wyskakuje uśmiechnięty pan i mówi że wszystko jest OK, że wie o nas itd. Od tego momentu wszystko zaczyna toczyć się bardzo szybko pan biegnie do sąsiednich domków i coś tam dyskutuje po chwili oddala się do innych domów i biega między nimi pyta o coś w końcu biegnie w naszym kierunku rozmawiając w tym czasie przez telefon. Podbiega do nas i mówi żeby jechać za nim że kwaterkę będziemy mieć tutaj niedaleko. W tym domu mają zajęte całe piętro i nie ma miejsca, a tam gdzie będziemy zakwaterowani wszystko będzie tak jak tutaj jesli chodzi o warunki itd. Godzimy się na to, on mówi żeby jechać za nim więc siadamy do samochodu i czekamy aż też wsiądzie do swojego, a gość biegnie ale wbiega do domu, mija krótka chwila wybiega z domu z... rowerem . Po chwili kiwa na nas jednoznacznym gestem ręki pt. za mną i tak oto wyruszylismy w krótką bo 200 metrową podróż pilotowani do naszego lokum . Oczywiście po drodze pokonujemy podobny mostek, ale już z większą wiarą, tak naprawdę najgorszy jest pierwszy raz bo jest on dosyć wąski, a najazd na niego jak się jedzie na kwaterę jest pod kątem prawie 90 stopni. Później już było bez stresu .
Bliziutko domu jest miejsce gdzie mozna się kąpać. Woda krystalicznie czysta a czy ciepła... dało się wytrzymać spokojnie 15minut, ale byli tacy co moczyli się dłużej
Nasza kwatera i Dawid
Muszę przyznać że spotkalismy się tam z dużą serdecznością ludzi, wogóle całe to małe zamieszanie z zakwaterowaniem spowodowało więcej uśmiechu na naszych twarzach niż zdenerwowania że coś jest nie tak, a widok pana wybiegajacego z domu z rowerem no po prostu... bezcenne .
Wszystkich noclegów mieliśmy tam trzy: dwa jadąc na wakacje, a jeden w drodze powrotnej. Po zakwaterowaniu wybraliśmy się do sklepu oddalonego dobre 2km i jak się okazało jadąc mogliśmy się przy nim zatrzymać, ale mówi się trudno w sumie spacer nikomu nie zaszkodził. Wieczorem wypiliśmy jeszcze po piwku i poszliśmy spać bo jutro czekały na nas Jeziora Plitvickie.