Witajcie drodzy Cromaniacy.
Tak jak w temacie, nie wytrzymałem. Nie oparłem się pokusie napisania relacji z wyjazdu na Peljesac. Choć tuż po przyjeździe do Polski stwierdziłem, że wyjątkowo w tym roku, nie pisnę słowa o tym co zobaczyłem w tym zakątku Chorwacji.
Ale nie! Stwierdziłem. Nie mogę siedzieć cicho, bo to właśnie dzięki Cro.pl, dowiedziałem się o "zatunelowej" części Peljesca , więc za takie widoki jestem WAM to winny.
No to para buch, koła w ruch.
Program wycieczki obejmuje:
1. Borak - Daj mi święty spokój!
2. Trstenik - zakaz skrętu w prawo.
3. Potomje - automat z napojami.
4. Orebic i okolice - wielki święty.
5. Ston i Mali Ston - wino mule mur.
6. Janjina - kraina winem i rakiją płynąca.
7. Loviste - końca nie widać.
8. Korcula - miasto na czarnej wyspie.
9. Blagaj - nad rzeczką opodal krzaczka.
10. Mostar - Sarajevsko + cevapcici.
11. Plaża Divna - sardynki w oleju.
a na koniec
12. Cavtat - Chorwacki Londyn.
Borak - Daj mi święty spokój!
Niektórzy na pewno nie pochwalą pomysłu rozsławiania i zachęcania do odwiedzin wioski Borak, regionu Dingac itp.
I ja również należę do tej wrednej grupy, więc nawołuję:
NIE MA PO CO TAM JECHAĆ!!! NUDA !!! NUDA!!! NUDA!!!
Już lepiej pokosić trawnik przed domem, dużo więcej się przy tym dzieje.
Z tego co kojarzę m.in. Bocian na pewno mi pomoże, więc do Bociana - pomocy!
Mam nadzieję, że zniechęciłem, jeżeli myślisz, że nie to może Ty coś powiesz, pomożesz?
No dobra, ale do rzeczy.
Wyjazd z naszego pięknego kraju zaplanowany na piątek rano. Jazda cały dzień a nocleg tuż za tunelem "ciepło/zimno" zwanym też "zima/lato", zwanym też Św. Rok.
Jechaliśmy w 4 samochody więc tempo, dostosowane do najwolniejszego, nie pozwalało na rozwijanie prędkości kojarzonych ze Star Trek, już bardziej Jadrolinia.
Kolejny punkt programu po noclegu, to pobudka o godz. 4 rano (do tamtej chwili nie miałem pojęcia, że taka godzina na wakacjach w ogóle istnieje), no i zjazd w kierunku alkoholowego półwyspu.
Plany znalezienia noclegu obejmowały przejazd w pierwszej kolejności do wioski Borak, a w przypadku braku wolnych miejsc umożliwiających odpoczynek z kieliszkiem, przejazd do Orebicza lub innych miejscowości związanych z alkoholowym zagłębiem tych rejonów Chorwacji.
Po małych perypetiach związanych trudnościami ulokowania takiej ilości polskich turystów naraz w jednym domu, udało się znaleźć bardzo przyjemne miejsce na dwutygodniową bumelkę.
nawet ogódek był
i własna "plaża"
Właściciel, o imieniu Ivo, czyli jak i większość właścicieli apartamentów w tym pięknym kraju, wycenił dobę naszego beztroskiego życia całkiem przystępnie, w porównaniu z cenami na swoich stronach internetowych.
Cena ta, wynikała z nagłego opuszczenia willi przez rosyjskich turystów, którzy z powodu kompletnego braku rozrywek w wiosce pognali do Czarnogóry.
My przybyliśmy w to miejsce dokładnie z tego samego powodu, z którego oni wyjechali.
W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że w Boraku, czy jak niektórzy mówią, Borku (poprawność językowa) można znaleźć najważniejszą z poszukiwanych przez niektórych rozrywek, zwaną "świętym spokojem"
Po zakwaterowaniu willi, udaliśmy się na tzw. zwiad, celem zapoznania się z okolicą.
Na wycieczkę po Borku zapraszam w kolejnym wejściu.