Wstęp
Witam wszystkich bardzo serdecznie, bardziej pasowałoby słowo witamy, bo w tym opisie wakacji będą brali również udział moja żona i syn. Szczególnie gorąco nasz opis urlopu w Chorwacji polecam osobom, które jeszcze nie odwiedziły tego pięknego kraju. Na pomysł wyjazdu wpadliśmy jesienią 2009 roku, żeby było ciekawiej i atrakcyjniej postanowiliśmy pojechać tam własnym autem. Długie jesienne wieczory sprzyjają surfowaniu po necie, tak też robiliśmy szukając apartamentów w Chorwacji na rok 2010.Znaleźliśmy kilka wspaniałych miejsc ,ale próby kontaktu mailowego nie dawały pomyślnych rezultatów. Dodam od razu żebyście się tym nie zrażali, ponieważ z naszych późniejszych doświadczeń wynika, że w drugiej połowie czerwca można jechać w ciemno, a znalezienie bazy na kilkanaście dni jest tak trudne jak u nas znalezienie budki z kebabem. Do wycieczki przygotowywaliśmy się praktycznie przez całą zimę, ponieważ zależało nam nie tylko na pięknych plażach i słońcu ale również na zabytkach i miejscach które warto odwiedzić. Po konsultacjach ze znajomymi wybór padł na małe miasteczko Klek 70km przed Dubrownikiem, Kasia która jeździ tam kilka lat obiecała że zamówi nam apartament. Dlaczego Klek i Dalmacja? Klek ponieważ jest mały cichy, spokojny z piękną plażą, wymarzone miejsce do wypoczynku. Dalmacja piękne plaże i góry, pewniejsza pogoda niż na zachodzie Chorwacji, mniej turystów szczególnie rozkrzyczanych Włochów. Dlaczego czerwiec ? Aby uniknąć upałów które przeszkadzają w zwiedzaniu, mieć luźne drogi i większy wybór apartamentów (praktycznie 70% wolnych miejsc). Dlaczego samochodem ? Ponieważ frajda patrzenia przez szybę na mijające kilometry, bycia zupełnie wolnym i nie zależnym od nikogo, no i ta adrenalina i satysfakcja po powrocie że zrobiliśmy to sami. No ale dosyć tego zbyt długiego wstępu, przejdźmy do meritum. Do Chorwacji generalnie prowadzą dwie drogi, szybsza przez Czechy, Austrię i Słowenię (przeważnie bez noclegów po drodze) druga wolniejsza przez Słowację i Węgry (przeważnie z noclegiem na Węgrzech). My wybraliśmy opcje drugą.
Część pierwsza - Droga do Kleku
Z Warszawy wyjechaliśmy 19.06. o godzinie 4:30 rano. Pogoda była fatalna, chłodno i deszczowo.
Na drodze jak to w sobotę rano dosyć spokojnie i luźno.
Do granicy ze Słowacją dojechaliśmy około godziny 11.Warto zatankować do pełna na ostatniej polskiej stacji w Chyżnym, tam też był nasz ostatni w Polsce odpoczynek.
Piękne Słowackie krajobrazy widziane z okna samochodu.
Przydrożny parking, czas na posiłek i chwila na rozprostowanie nóg.
Rada: nie zabierajcie zbyt dużo rzeczy, nasz bagaż zmieścił się w bagażniku, w środku auta powinno być luźno i wygodnie, jedzenie wzięliśmy tylko na drogę, wszystko można kupić na stacjach i sklepach gdzie najwygodniej i opłacalnie jest płacić kartą kredytową .
Niespodzianka na drodze.
Rada: Słowacy jeżdżą bardzo przepisowo a drogówkę można spotkać praktycznie w każdej miejscowości. Warto zwolnić gdyż mandaty są bardzo wysokie.
Granica Słowacko-Węgierska, kierujemy sie na Budapeszt a potem do Kőröshegy gdzie mamy nocleg.
Budapeszt nawet z okna samochodu wygląda pięknie.
Za Budapesztem zaczyna się droga szybkiego ruchu, na takie odcinki dróg zarówno na Słowacji i na Węgrzech potrzebne są winiety.
Rada: winiety można kupić na stacjach benzynowych przy granicy, my kupiliśmy w Warszawskiej siedzibie PZMotu. Jest ok.30-40 zł drożej ,ale problem z głowy.
17:00 dotarliśmy do Kőröshegy gdzie będziemy nocować u pani Teresy Bodo.
Pani Teresa jest polką z pochodzenia doskonale mówi po polsku i wynajmuje pokoje gościnne (głównie polakom), jej namiary znaleźliśmy na forum internetowym. Jeżeli ktoś jest zainteresowany dysponujemy jej telefonem. Cena za nocleg w 2010 roku to 12 euro od osoby.
15 minut spacerkiem i jesteśmy nad Balatonem (niestety lata świetności ma już za sobą).
Drugi dzień podróży 20.06
Zbliżamy się do przejścia granicznego w Letenye. Do przekroczenia granicy z Chorwacją wystarczy dowód osobisty, my mieliśmy ze sobą również paszporty, przydadzą się do późniejszych wizyt w Bośni i Hercegowinie.
Już w Chorwacji. Ciąg niekończących się tuneli.
INA-sieć stacji benzynowych, czyste, miła obsługa, ceny paliwa zbliżone do polskich.
Niezapomniane widoki.
Zjazd z autostrady, czas zapłacić z przejechane kilometry ok.35-40 euro. Możemy jedynie pozazdrościć Chorwatom takich dróg.
Rada: nawigacja naszym zdaniem niezbędna.
Do celu około 50km.
C.D.N.