Obiecałem więc co nieco napiszę.
(Prawdopodobnie nie będą to regularne odcinki lecz będę się starał
No i oczywiście z góry przepraszam za błędy)
Co prawda w pisaniu nie mogę w tym gronie zakwalifikować się nawet do pierwszego tysiąca, ale muszę coś napisać (obalić parę mitów) i może być to przydatne przyszłym eksploratorom wschodnich wybrzeży.
Moje marzenia związane z półwyspem krymskim sięgają dawien dawna lecz jak nie czas (cały czas uważałem iż wycieczka ta potrzebuje min 20 dni), to małe dzieci itd. itp.
No ale w 2009 roku na przecudnych wakacjach w Trpani decyzja zapadła.
Jedziemy (notabene tą samą ekipą - mam dar przekonywania ) za rok do Ukrainy.
Co prawda przyjaciele mieli obawy iż białe niedźwiedzie buszujące na drodze; jadowite węże, pająki na stepie; zarazki cholery; mafia; milicja... (wszystko to przeczytali z netu, gdzieś od marca mieli zakaz buszowania po necie ze stronkami o Ukrainie i czytali tylko przez mnie ocenzurowane stronki.
W październiku rozpocząłem poszukiwania zahaczenia się na Krymie.
Pierwszy dylemat - gdzie?
Strona wschodnia, południowa, zachodnia?
Ba pod uwagę przez jakiś tydzień brany i był nawet Oczakow (miejscowość przed półwyspem (nawet bardzo przed)).
Szukałem głównie na forach ukraińskich, ale i opisy ze stronek polskich dawały dużo do myślenia.
Kryteria miałem takie jak zawsze - domek zlokalizowany na plaży (idąc z lodówki z piwem, piwo nie może się zagrzać ).
W trakcie szukania wysłałem (tak mimochodem) parę maili do kwaterek których adresy miałem (nawet nie wiem skąd) i po przyjściu baaardzo atrakcyjnych ofert nie powiem były chwile zwątpienia, wahania - może jednak Chorwacja? U mojej żony te chwile nawet trwały trochę dłużej, lecz jednak trzeba być konsekwentnym.
Człowiek musi walczyć ze swoimi słabościami, a marzenia dzieciństwa (i nie tylko) trzeba spełniać.
CDN