Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Pierwszy raz w Chorwacji - Rovinj 2010

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009
Pierwszy raz w Chorwacji - Rovinj 2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 18.09.2010 19:53

Witam wszystkich.

Zauważyłem, że ten dział ma chyba największą popularność. Ja również lubię czytać relacje i wiele się z nich dowiedziałem, dlatego też postanowiłem stworzyć własną.

To moja pierwsza w życiu relacja z pierwszej w życiu wyprawy do Chorwacji, w dodatku moja rodzinka (ze mną włącznie) jest raczej "plażolubna", więc za dużo tego nie będzie. Dlatego proszę o wyrozumiałość. Za rok będzie i dłużej, i więcej atrakcji, bo w planach jest Makarska.

Pomysł wyprawy na Chorwację zrodził się w naszych głowach już w ubiegłym roku, ale wtedy z powodu strasznie wysokiego kursu euro i mocno nadszarpniętego po wymianach 2 samochodów budżetu skończyło się na polskich górach. Ale zaraz po powrocie z wyjazdu, w połowie lipca, zaczęły się przygotowania do przyszłorocznej wyprawy. Jako że miał to być nasz pierwszy raz za granicą (nie licząc małego epizodu na Słowacji), postanowiliśmy jechać gdzieś blisko. Po przeczytaniu kilkuset postów na forum, obejrzeniu tysięcy zdjęć na Google Earth wybór padł na Rovinj. Dlaczego? Zachwycił nas widok starówki, położenie i mnóstwo pozytywnych opinii cromaniaków.

Rozpoczęły się przygotowania: szukanie informacji o samym Rovinj i całej Istrii, miejsc wartych zwiedzenia, informacji o cenach, kwaterach itd. Czyli w skrócie: codzienne, nałogowe wręcz, czytanie forum cro.pl. No i oczywiście trasa: czy jechać przez Węgry czy przez Austrię? Szybko jednak zwyciężyła opcja przez Austrię z kilku powodów. Po pierwsze nie planowałem noclegu, więc mieliśmy się poruszać głównie autostradami. Po drugie w sierpniu 2009 właśnie oddano nowiutką obwodnicę Mariboru, więc odpada jazda przez centrum. No i po trzecie w planach powrotnych była Słowenia. Pozostało jeszcze wyrobić córkom paszporty, zakupić buty plażowe (potem żałowałem, bo w Chorwacji były tańsze i o wiele większy wybór), dokupić ze 2 nowe torby turystyczne - no i na koniec zwykłe pakowanie. No, może nie takie zwykłe, bo ledwo to się wszystko w samochodzie upchnęło. Pomyślałem, że sedan, nawet duży, to nie najlepszy pomysł na taką wyprawę - za rok chyba kupię jakiegoś Żuka czy innego Lublina :). Oczywiście oprócz ubrań (chyba ze 3 zestawy na każdy dzień) dziewczyny musiały pozabierać pluszaki rozmaitej maści w ilości kilkunastu sztuk! No i jedzenie, którego połowa wróciła :evil:

Okazało się, że urlop żony skrócił się do 10 dni, więc z dłuższych planów zrobiło się ledwie 7 dni na wyjazd. Ale dobre i to!

Po gorączkowych przepakowywaniach i upchnięciu wszystkiego w bagażniku, jak również w środku (głównie pluszaki), wyruszyliśmy - dokładnie 4 lipca ok. 10tej.
Ostatnio edytowano 19.09.2010 13:26 przez Raul73, łącznie edytowano 2 razy
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 18.09.2010 19:55

4 lipca 2010 (niedziela).

Droga z Płocka do Łodzi w niedzielę rano to koszmar: średnia prędkość 30 km/h. Pełno "niedzielnych kierowców", wracających z kościołów gęsto położonych przy trasie i blokujących ruch. Dopiero od Strykowa jest luźniej i można trochę depnąć. A od wyjazdu z Łodzi to już bajka - Gierkówka jest piękna! Polska żegna nas 30-kilkustopniowym upałem - jeszcze wtedy nie wiedziałem że to jeden z pierwszych dni rekordowej fali. Po 13tej dojeżdżamy do Częstochowy i pierwszy przystanek. Dziewczyny nigdy nie były w klasztorze, więc zwiedzanie Jasnej Góry. Ponieważ ja znam to miejsce na wylot, zabieram ich na pizzę, pokazuję, co gdzie jest, a sam udaję się do samochodu na półgodzinną drzemkę. Dziewczyny wracają zachwycone, zwłaszcza widokiem z wieży.

Obrazek


Obrazek
Ostatnio edytowano 18.09.2010 20:28 przez Raul73, łącznie edytowano 3 razy
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 18.09.2010 19:57

Po 16tej ruszamy w dalszą trasę. Jest luźno – wyjątkowo szybko mijamy Dąbrowę, Tychy, Bielsko, ok. 19tej jesteśmy w Cieszynie. Stacja Orlenu, reklamowana jako "ostatnia stacja w Polsce". Kolejka do gazu - czekamy. W międzyczasie w małym kantorku zauważam, że mają słowackie winiety. Może już tutaj kupić? Koszt miesięcznej to 62 zł. Sprawdzam w swoich notatkach - powinno być 9.90 euro. Wychodzi z tego, że na tej stacji euro kosztuje ponad 6 zł. Ręce mi opadają! Do tego obsługa jest tak "miła", że jak najprędzej wyruszamy. Zaraz po wjeździe do Czech mały przystanek na sprawdzenie czy roaming działa, przestawienie telefonów na Czechy i ruszamy dalej. Żona narzeka na komary i inne owdy na przedniej szybie, które przeszkadzają jej robić dobre zdjęcia. Włączam co chwila spryskiwacz, ale niewiele pomaga. Za zjazdem z obwodnicy Cieszyna objazd - budowa obwodnicy Trinca (chyba tak to się odmienia?). GPS trochę głupieje, ja też, bo oznakowanie prawie żadne. Po chwili znajduję drogę - nie lepsza niż w Polsce, a nawet powiedziałbym że gorsza. Jedziemy na Żilinę. Nawigacja cały czas się ze mną kłóci, ale nie zwracam uwagi i robię swoje. Była to moja pierwsza jazda z GPSem - nigdy wcześniej nie miałem do tego zaufania i po tej wyprawie nadal go nie mam. Po kilku kilometrach jest wreszcie Jablunkocv i wreszcie Słowacja. Znów przestawienie telefonów, zakup winietki na granicy (tutaj po normalnych cenach) i po kilku minutach jest wreszcie Żilina. Dojeżdżam do Strażova - czas depnąć na gaz. Ale znając zamiłowanie słowackiej policji do kontroli polskich kierowców jadę te przepisowe 130-140. Ściemnia się. W Povazskiej Bytrzycy znów GPS głupieje: miało być przez miasto, a okazuje się że autostrada skończona i GPS sobie jedzie przez pole. Obraził się i się zawiesił - zostawiłem go w spokoju i jadę dalej. Pod Trencinem jakieś pachołki i ograniczenie: najpierw do 100, potem 80, wreszcie 60. Na lewym pasie stoi pełno samochodów. Pomyślałem że wypadek. Okazało się że nie! To słowacka drogówka serdecznie wita kierowców różnych nacji, oferując fotki za kilkadziesiąt euro. Mnie zaoferowali 50 euro, jako że miałem 74 km/h, więc tylko o 14 za dużo. Inni mieli mniej szczęścia, bo słyszałem, jak jakiś Słowak dostał propozycję nie do odrzucenia w postaci pokuty za 200 euro. Po krótkich (i bardzo miłych) negocjacjach moja pokuta spadła na 20 euro - dobre i tyle!

Lżejszy na portfelu dojeżdżam na Zlate Piesky. Tankowanie (samodzielne) LPG pod korek, szybki posiłek, kawa, rozprostowanie nóg. No i obowiązkowe szorowanie przodu samochodu, bo reflektorów prawie nie widać spod grubej warstwy zwłok różnorakiego robactwa z komarami na czele. Po co było to całodzienne woskowanie przed wyjazdem?

Obrazek
Ostatnio edytowano 18.09.2010 20:09 przez Raul73, łącznie edytowano 1 raz
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 18.09.2010 20:01

5 lipca 2010 (poniedziałek)

Wiedeń mijamy już zupełnie po ciemku, po wcześniejszym zakupie winiety w Kitsee - oczywiście po normalnych cenach, a nie "cieszyńskich". Trochę mi się oczy zaczynają kleić, ale kiedy zjeżdżam z obwodnicy i widzę 4 pasy w jedną stronę, energia wraca. Spokojnie dojeżdżamy na Loipersdorf. Tam ok. godziny drzemki, znów rozprostowanie nóg i znów kawa. Chociaż właściwie kawa to za duże słowo. Za 3 euro coś o smaku kawy, ale wielkości naszej śmietanki. Żałuję, że nie wzięliśmy własnej w termosie.
Jedziemy dalej i po 2ej dojeżdżamy do Spielfeld.

Obrazek

Winieta i w drogę. GPS znów się obrażą (bo nie zna obwodnicy Mariboru) i pokazuje pole. Ale potem wraca mu rozsądek. Za Mariborem czas na tankowanie. I tu zdziwienie. Jest po 3ej, w Polsce normalnie o tej porze jest już dzień, a tu ciemno jak ... wiadomo gdzie. I nie zanosi się nawet na wschód słońca! Po jakiejś godzinie to samo i już zaczynam się niepokoić, czy nas za bardzo na zachód o jakieś 2 strefy czasowe nie rzuciło, ale po kilku minutach leniwie pojawia się słońce. Okazuje się ze to przez chmury nad Słowenią - co prawda nie deszczowe, ale gęste.

Obrazek

Temperatura też jakaś taka nie południowa. Wkrada się lekki niepokój, czy prognozy przepowiadające chłodne lato się przypadkiem nie sprawdzają, ale za Ljubljaną zaczyna się przejaśniać. Temperatura też wraca do normy, jest coraz cieplej. Wjeżdżamy do Koper i na trasę widokową przez Izolę. Przed granicą ucinam sobie 15-minutową drzemkę, dziewczyny robią sesję zdjęciową wśród śródziemnomorskich drzew, krzewów i kwiatów i kierunek Chorwacja!

Obrazek


Obrazek
Ostatnio edytowano 18.09.2010 20:27 przez Raul73, łącznie edytowano 1 raz
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 18.09.2010 20:12

Na przejściu w Plovanii kontrola paszportów i dowodów - przeciąganie przez czytnik. Do środka nawet nie zajrzeli tylko kazali jechać.

Obrazek

Wjeżdżamy na autostradę A9 (tak bardziej z nazwy ta autostrada niż z wyglądu) i jedziemy. Korków zero, jak zresztą na całej trasie. Płacimy 14 kun za Mirnę i w Kanfanar zjeżdżamy z autostrady.

Obrazek

Pierwsze co nas w Chorwacji urzeka to piękna czerwona spękana wszędzie ziemia i niekończące się gaje winogronowe. Druga rzecz to skały dolomitowe - pełno tego na każdym kroku. A Chorwaci potrafią w tej skale jeszcze autostradę wykuć. W Polsce to pewnie taka budowa A9 trwałaby ze 30 lat, skoro na płaskim im opornie idzie.

Obrazek


cdn...
Ostatnio edytowano 18.09.2010 23:15 przez Raul73, łącznie edytowano 1 raz
jan_s1
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5432
Dołączył(a): 08.01.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jan_s1 » 18.09.2010 21:07

Czekam na Rovinj, w którym wczasowałem sie w 99r.
Przypomniałeś mi te niesamowite czerwone ziemie. Widzę, że zaczynasz tak jak ja - od północy, by potem sukcesywnie przesuwać sie na południe. :D
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 18.09.2010 22:59

Przypuszczam, że od 1999 roku sporo się tam mogło zmienić, ale część rzeczy może Ci się przypomni. Tym bardziej że masz porównanie, bo pewnie jesteś juz weteranem jeśli chodzi o Chorwację, a ja dopiero zaczynam.

No to specjalnie dla Ciebie pierwszy dzień w Rovinj:

Po 9tej wjeżdżamy wreszcie do Rovinj. Wszystkie napisy po chorwacku i po włosku, jak to na Istrii. Jedziemy do centrum i szukamy ulicy Centener, gdzie podobno najłatwiej o kwatery. Ale na tych wąskich, krętych, często jednokierunkowych uliczkach, szybko tracę orientację. Mój GPS też! Wjeżdżamy w Centener i zostawiamy samochód na samym początku, a pieszo idziemy czegoś szukać. Pierwsze próby - niepowodzenie. W dodatku ciężko tu się po angielsku porozumieć! Niewesoło. Zaglądamy do kolejnego domu - miła pani informuje nas, że nie ma, ale sprawdzi w innych miejscach. Obeszła z nami pół osiedla - nic. Troszkę zrezygnowani, bo straciliśmy ponad pół godziny na poszukiwania, postanawiamy pojechać trochę dalej. Jeszcze tylko jedna próba - domek zaraz przy naszym samochodzie - i niespodzianka! Nie dość, że ładny apartament na parterze z klimą za 52 euro, to w dodatku właścicielka (starsza pani) świetnie mówi po angielsku! Zostajemy. Po krótkiej rozmowie z naszą miłą gospodynią decydujemy się najpierw na kilka godzin snu.

Ale tu się długo spać nie da! Pomimo zmęczenia wytrzymujemy w łóżkach ledwie 3 godziny i o 13tej już jesteśmy na nogach. Szybki prysznic, szybki obiad i na plażę! Znów się trochę zakręciliśmy na tych wąskich krętych uliczkach. W pierwszy lepszym kiosku kupuję plan miasta. Szybki rzut oka i już się nie dziwię, że tracę orientację. Te wszystkie uliczki wyglądają podobnie i bardzo trudno je zapamiętać. Ale w końcu trafiamy na nadbrzeże portowe. I dopiero wtedy przekonujemy się jak tu jest pięknie.

Obrazek
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 18.09.2010 23:04

Zachwycają nas szczególnie wszechobecne palmy i figowce. Nawet hałas cykad nie przeszkadza.

Obrazek

Obrazek

Idziemy przez piniowy (chyba?) lasek na plaże miejską. Nie jest tłoczno, w dodatku nie wchodzimy na główną, a na zatoczkę przy jej brzegu. Pierwsze zanurzenie w morzu - i ogromna różnica w porównaniu z Bałtykiem. Wiedzieliśmy, że będzie czysta, ale nie aż tak, ze ryby będą pół metra od brzegu! No i nie spodziewałem się że jest aż tak słona! Za to cieplutka, aż nie chce się wychodzić. W prognozach pogody przed wyjazdem wyczytałem, że ma 23-24 stopnie i chyba tak rzeczywiście jest.

Obrazek

Na kocu obok Chorwatka topless, więc nie wiadomo, które widoki podziwiać! No i przekonujemy się że rzeczywiście kamyki nie są żadną przeszkodą w plażowaniu. Nadmuchujemy materace i robimy rundkę dookoła zatoczki - prawie nie ma tu fal.

Obrazek

Obrazek

Powoli słońce schodzi niżej, więc ok. 19tej zbieramy się z powrotem, tym razem skrótem. Jest kawałek pod górkę, ale lubimy chodzić po górach, więc to przyjemność, zwłaszcza przy takich zapachach drzew i kwiatów.
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 18.09.2010 23:13

Krótki odpoczynek, kolacja i na miasto. Po raz pierwszy widzimy z bliska starówkę Rovinj i oczywiście jesteśmy zachwyceni. Jest po 20tej - ludzi dużo, ale nie jest ciasno. Pierwszy punkt zwiedzania to restauracja. Jeszcze przed wyjazdem zapowiedziałem, że zamierzam spróbować kalmarów w Chorwacji. Dziewczyny zapowiedziały, że one tego do ust nie wezmą. Siadamy w restauracji - stolików wolnych całkiem sporo. Szybko odnajduję kalmary w menu - 35 kun. Dziewczyny się wahają, ale ciekawość zwycięża - zamawiamy wszyscy. Nie czekamy długo i po kilku minutach mamy kalmary z frytkami i surówkami na stole. No i od pierwszych kęsów zachwyt - jak wszystkim w Chorwacji. Najlepsza rzecz jaką w życiu jadłem! Dziewczynom też smakują. Od tej pory jest to nasze tradycyjne danie na uroczystościach domowych, chociaż te mrożone z hipermarketu nie smakują nawet w połowie tak jak tamte świeże.

Obrazek

Obrazek

Po obfitym posiłku wychodzimy na starówkę. Chcemy załapać się z aparatem na zachód słońca, ale niebo na zachodzie jest trochę pochmurne i słońce chowa się trochę wcześniej niż na horyzoncie. Szkoda, ale jeszcze kilka dni przed nami. Za to na głównym placu miasta natrafiamy na występ mażoretek. Równie piękne jak zachód słońca, więc aparat idzie w ruch.

Obrazek

Kiedy występ się kończy, jest już ciemno, ale ludzi nie ubywa. Idziemy na spacer po porcie i dalej na skały. Znajdujemy taką oto restaurację z siedzeniami w postaci poduszek na skałach nad samym morzem i obiecujemy sobie tu zajrzeć któregoś dnia.

Obrazek

Wchodzimy na górę pod kościół i stamtąd wąskimi uliczkami wracamy w dół. Strasznie śliska nawierzchnia! Całe szczęście, ze tu nie pada śnieg, bo zimą mieszkańcy tych domów chodziliby połamani. Gdy wracamy na kwaterę, jest już po północy.

Obrazek


cdn...
Ostatnio edytowano 19.09.2010 13:46 przez Raul73, łącznie edytowano 1 raz
jan_s1
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5432
Dołączył(a): 08.01.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jan_s1 » 19.09.2010 08:43

Raul73 napisał(a):No to specjalnie dla Ciebie pierwszy dzień w Rovinj:



Jak sięgam pamięcią, to pierwszy wypadek, kiedy ktoś dedykuje mi kawałek relacji. Dziękuję! :D

Mieliśmy bazę ok 2km od Rovinja i do miasta jeździliśmy się wyszumieć :wink: , oraz powróżyć pogodę z figury św. Eufemii. Nie zawsze się sprawdzało. :lol:

Dziwne, ale w mieście zamieszkałym w 30% przez Włochów samochodów z niemiecką rejestracją było więcej, niż z chorwacką, a włoskich tablic praktycznie nie widziałem.
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 19.09.2010 09:10

jan_s1 napisał(a):Dziwne, ale w mieście zamieszkałym w 30% przez Włochów samochodów z niemiecką rejestracją było więcej, niż z chorwacką, a włoskich tablic praktycznie nie widziałem.


No to teraz się trochę zmieniło, bo w mieście widziałęm rozmaite rejestracje ze wszystkich chyba krajów Europy, także włoskich bylo sporo. Ale faktycznie chyba najwięcej niemieckich i austriackich. No i polskich całkiem dużo - nawet 3 z Płocka udało mi się wypatrzeć.
A najbardziej byłem zdziwiony, kiedy na parkingu przed dosyć eksluzywnym hotelem Eden wypatrzyłem 4 auta na rejestracjach... ukraińskich! I to jakie auta! A podobno u nich bieda...
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18688
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 19.09.2010 10:09

Bardzo fajnie rozpocząłeś Raul73 :D

Z przyjemnością się czyta i ogląda istriańskie Rovinj , tym bardziej , że Istria jest jeszcze przed nami :wink: w tzw. " planach na kiedyś " :wink:



Raul73 napisał(a):A najbardziej byłem zdziwiony, kiedy na parkingu przed dosyć eksluzywnym hotelem Eden wypatrzyłem 4 auta na rejestracjach... ukraińskich! I to jakie auta! A podobno u nich bieda...



Tak , tak . . . a u nas podobno jej nie ma :wink:


Pozdrawiam
Piotr
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 19.09.2010 11:23

6 lipca 2010 (środa)

Zmęczenie dało znać o sobie i tej nocy spaliśmy jak zabici, nawet klimy nie włączaliśmy. Wstajemy koło 9tej i po szybkim śniadaniu czas na zakupy. Od naszej gospodyni dowiadujemy się, że najlepiej robić je w supermarkecie Valalta w centrum. Przepraszam się z Automapą - trafiamy bez problemu. Bez GPSa byłoby trudno, bo dojazd do Valalty jest strasznie skomplikowany, zwłaszcza ostatnie 500 metrów - zjazd serpentyną na dół. W sklepie przede wszystkim kruch (8 kun), bułki (3,50), no i nareszcie Karlovacko! Dziewczyny wypatrzyły jakieś zestawy do nurkowania - o dziwo bardzo tanie i solidne, chociaż na paczce oczywiście "Made in China". Kupujemy.

Wracamy na kwaterę, przebieramy się i od razu na plażę. Słońce grzeje już mocno. Tym razem idziemy od razu skrótami przez lasek przy hotelu "Eden" - to tam wypatrzyłem te mercedesy i beemki na ukraińskich blachach. Schodzimy na plażę miejską. Przed wejściem wypożyczalnia rowerów - 15 kun za godzinę. Obiecujemy sobie pojeździć któregoś dnia (potem się okazało, że zabrakło jednak czasu).

Na plaży już całkiem duży tłum, ale z miejscem nie ma problemu. Przy plaży bambusowe leżaczki z parasolami po 100 kun za dobę. Trochę drogo, poza tym i tak żadne z nas nie wzięło ani grosza, tzn. ani lipy! Za to mamy maty i materace, więc rozkładamy się na kamyczkach, a dziewczyny od razu do wody. Jest jeszcze cieplej niż wczoraj, a i woda jakaś cieplejsza. Tyle że tutaj już są fale, nie tak jak wczoraj w zatoczce. Wskakujemy wszyscy do wody i od razu runda na materacach. Na falach pływa się jeszcze lepiej! Dziewczyny od razy testuję sprzętu do nurkowania - tutaj mają takie prawie wszystkie dzieciaki, a kilku dorosłych też. Po godzinie sam zakładam, bo dziewczyny zachwycone. Nurkuję - coś wspaniałego! Od razu pojawia się żal, że nie mamy aparatu do zdjęć pod wodą. Przy skałach mnóstwo ryb, małży, małych krabów i pięknych różnokolorowych roślin podwodnych. Znajduję na skałach piękną muszlę, chcę ją wyłowić, ale nagle wychodzi stamtąd mały krabik, więc odpuszczam. Prawdę mówiąc trochę mnie wystraszył.

Obrazek

Obrazek
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 19.09.2010 11:25

Dziewczyny wraz z kilkoma innymi dzieciakami urządzają sobie zawody w skokach ze skał. Super rzecz, ale trzeba uważać, bo skały strasznie śliskie. Za to widok z plaży niesamowity: mamy przed oczami cały port jachtowy Rovinj i Wyspę Św. Katarzyny. Cały czas przepływają jachty: wycieczkowe, prywatne, a także małe łódki. Postanawiamy popłynąć na wycieczkę następnego dnia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Raul73
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6069
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raul73 » 19.09.2010 11:30

Po obiedzie postanawiamy pojechać do mocno reklamowanego nie tylko na tym forum campingu Villas Rubin. Szybko znajdujemy basen ze zjeżdżalnią. Dziewczyny od razu do wody, ja też. Dziwne, bo niewiele mniej słona niż w morzu, a miała być słodka. Basen pięknie położony, wysoko nad samym morzem, z kilkoma mostkami i wąskimi zatoczkami, ale dosyć płytki jak na pływanie. Zjeżdżamy kilka razy ze zjeżdżalni, ale nie robi na nas wrażenia - Tatralandia to to nie jest! Za to dziewczyny w końcu nauczyły się pływać i mogły już zdjąć dmuchane rękawki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczorem znów wyprawa na starówkę. Najpierw postanawiamy znaleźć jakiś statek na jutrzejszą wyprawę. Znajdujemy jeden w porcie przy targu - Piazza Valdibora. Miły pan, Ivo, świetnie mówiący po angielsku, proponuje nam fishpicnic za 600 kun od całej rodziny. Po drodze mnóstwo atrakcji! Kiedy dowiaduje się że jesteśmy z Polski, próbuje mówić po polsku, co mu całkiem nieźle wychodzi. Opowiada, że miał na statku mnóstwo Polaków, którzy uwielbiają rakiję i dlatego u niego na łajbie rakija jest cały czas, nie tak jak u innych. To mnie trochę zaniepokoiło, a kiedy usłyszałem trochę więcej na temat wyczynów naszych rodaków na jego statku, postanowiliśmy poszukać czegoś mniej "polskiego". Na odchodne poczęstował nas jednak rakiją - muszę przyznać że w ogóle mi to nie podchodzi, ale to widocznie kwestia gustu.
Po drugiej stronie starówki, na Piazza Tito, znajdujemy statek "Delfin" - ten który widzieliśmy przed południem z plaży. Nie dość że większy od tamtego, to jakiś taki bardziej przytulny. Krótkie negocjacje z miła panią, również znakomicie władającą angielskim - 650 kun za wyprawę i rezerwujemy Fishpicnic na środę.

Obrazek

Obrazek
Następna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Pierwszy raz w Chorwacji - Rovinj 2010
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone