W więc przyszedł czas wakacji. Mieliśmy jechać ciut później, niestety urlop przesunął się tydzień wcześniej. Przyznam się, że chcieliśmy jechać w ostatnim tygodniu sierpnia, jednak stanęło na 2 środkowych. Wyjechaliśmy jak zwykle po pracy w piątek. Droga była raczej kiepska, szczególnie w okolicach Tomaszowa Maz. gdzie trafiliśmy nawałnicę - taki deszcz widziałem tylko w USA podczas huraganu Katrina, przez parę kilometrów padało tak, że aby nie zjechać z katowickiej pozycjonowałem się do linii oddzielającej pasy, akurat na tym odcinku nie było żadnej możliwości zjazdu.
Potem trochę się uspokoiło i przejechaliśmy w miarę bez problemowo, aż do paru kilometrów za granicą Węgierską, znów zaczęło lać, aż do Tatabanya, gdzie mieliśmy nocleg w hotelu Sport. Całkiem sympatyczne miejsce, jedyny problem to brak jakiejkolwiek jadłodajni w okolicy, restauracja zamykana jest dość wcześnie. Cenowo też było przyzwoicie.
Przespaliśmy się i następnego dnia ruszyliśmy na południe z celem w Demir Kapija. Po relacjach kolegów stwierdziłem, że nie będę jechał na Szeged tylko spróbuję innej trasy przez Chorwację. Pojechaliśmy praktycznie pustą autostradą na Mohacs - ruch tam prawie nie istnieje (tempomat na licznikowe 143km/h, co wg. GPS dawało 136 km/h - nie został wyłączony przez cała trasę, z wyjątkiem paru tuneli z ograniczeniem).
Autostrada Budapeszt-Mohacz
Podjechaliśmy jeszcze do Tesco w Mohaczu, coś przekąsiliśmy drobne zakupy i jesteśmy w Chorwacji. Przejechaliśmy przez Osijek, Vukovar i byliśmy na granicy Chorwacko-Serbskiej. Tutaj jedna uwaga, jechałem zarówno w jedną jak i drugą stronę przez Vukovar - droga jest b.ładna i malownicza i doskonałej jakości, jednak przejeżdża się przez liczne miasteczka i wsie i jedzie się wolno, mimo dłuższego dystansu może okazać się, że autostradą (nową i pustą- wracałem nią z BiH) będzie szybciej.
Przejechaliśmy parę kilometrów za granicą i byliśmy na autostradzie do Belgradu - pusto nie było ale ruch też nie za wielki - w ok. godzinkę byliśmy w Belgradzie. Belgrad przejechany w chwilę (o dziwo korki były rozsądne) i dalej autostrada. Bardzo lubię ten odcinek - może nie jest on tak równy jak nowe autostrady w Chorwacji, jednak można jechać na prawdę sprawnie. Są odcinki lepsze i gorsze, jednak naszym drogom i tak do tej autostrady daleko. Fajne jest to, że nie jest tak nudno jak na Węgrzech, są zakręty podjazdy itd. Całkiem fajnie się bawiłem jadąc i chwila moment byliśmy już na granicy z Macedonią - jak zwykle chwilkę trzeba było poczekać i jesteśmy.
Tankowanie nieopodal lotniska w Skopje i dalej na południe. Droga przez góry jest bardzo fajna, nawierzchnia może nie jest cudowna, ale 2 pasy w jedną stronę (co ciekawe przez dużą część drogi nie widzimy drugiego pasa) i dużo świetnych zakrętów podjazdów itd. Pewnie jakbym mieszkał w górach to bym się tak tymi drogami nie zachwycał, ale Mazowsze jak wiadomo ma chyba najgorsze drogi pod względem zróżnicowania oraz ilości/natężenia ruchu. Wieczorkiem dojechaliśmy do miejsca gdzie mieliśmy pierwszy nocleg - do winiarni Popova Kula w Demir Kapija (Żelazna Brama). Zjechaliśmy z autostrady i po znakach trafiliśmy bez pudła, jadąc kilkaset metrów drogą szutrową. Miejsce jest pięknie położone, na wzgórzu z którego widać m.in przełom Vardaru, a otoczone jest winnicami. Zeszliśmy na kolację, posmakowaliśmy wspaniałego wina i usnęliśmy... cdn.