Nareszcie przyszedł dzień, kiedy to w temacie DDW mogłem zapisać:
ale jaja to już dziś! Wyjeżdżamy do Breli!
Plan dnia zakładał wysłanie córeczek ( 1 i 3 latka) do teściów w celu całkowitego wyeksploatowania z zasobów energii przed podróżą. W tym czasie moja piękniejsza połowa miała zająć się pakowaniem, a ja-kierowca do godziny wyjazdu czyli do 20.00 tylko relaks i wypoczynek. Niestety realia szybko sprowadziły mnie na ziemię. Po odstawieniu dzieci ostatnie zakupy, a potem zamiast relaksu pakowanie walizek, zabawek, jedzenia dla dzieci /francuskie podniebienia/ oraz względne ogarnięcie domu. To wszystko sprawiło że przy upale 35C o godzinie 17 byłem wykończony, ale adrenalinka była silniejsza. Można powiedzieć że miałem niezłą Reisefieber. Z uwagi na wiek dzieci planujemy jechać tylko nocą. W drugim aucie też trzylatka. Godzina 20.00 wszyscy w komplecie w aucie, dzieci już z wiaderkami w rękach, ostatnie sprawdzanie łączności CB z drugim autem. Cel: Oekotel Graz, jedziemy przez Niemcy, Automapa wyliczyła 1174km. Start! Jedziemy na Świecko. Godzina 22.00 Orlen Świecko, tankujemy diesla pod korek do naszej Alhambry, potem jeszcze tylko kawa, Snickers, siusiu, dziewczynki z powrotem w foteliki i wjazd na bahnę. Jest noc z niedzieli na poniedziałek. Termin nieprzypadkowy, przemyślany: nie możemy pozwolić sobie na stanie w korkach. Młodsza córka póki jedzie to grzecznie śpi. Każdy postój budzi ją momentalnie. Póki co wszystko zgodnie z planem, choć prawy pas do samego ringu berlińskiego to jeden wielki ciąg tirów. Ale jedziemy swoim tempem 130-140, włączony tempomat, noga na nogę i jedziemy. Mamusia opracowała do perfekcji karmienie małej podczas jazdy nie wyciągając jej z fotelika. Oczywiście siedziała na tylnej kanapie, pomiędzy dwoma fotelikami
Przejechaliśmy 200km i dostajemy sygnał z drugiego auta: kończy się LPG, więc polowanie na stację. Póki co bieda, w końcu trafia się jakiś autohof z LPG, zjeżdżamy, tankowanie, siusiu, w sumie pit stop 15 minutowy. Po kolejnych 200km scenariusz się powtarza.
Godzina 4.15 i pierwszy critical moment. Organizm mówi powoli że czas na wypoczynek. Wiec parking. Przerwa 30 minutowa, chyba nie jest źle, Jedziemy dalej ale dzieci już nie zasypiają, więc w tle wciąż Mała smutna królewna, maruda, ogórek, Zuzia lalka nieduża....
Mijamy Regensburg, Passau, zjeżdżamy po winietkę na Austrię i jazda dalej. Dojeżdżamy do Bosrucktunnel, navi pokazuje że będzie on za 10km. Nagle widzimy radiowóz z wielką tablicą na dachu z magicznym słowem STAU! Stajemy idealnie w miejscu gdzie jest odbicie w góry, z obserwacji wynika że tambylcy zjeżdżają z autostrady, Krótka konsultacja z Hołowczycem i decyzja zjeżdżamy i jedziemy przez Liezen. Navi pokazuje niezłe serpentynki ale nic nie mówi, że będziemy się aż tak wdrapywać, jednak komunikaty radiowe potwierdzają słuszność naszej decyzji. Korek jest na 1,5h. Chyba jesteśmy do przodu. Po przejechaniu Liezen wjeżdżamy znów na A9.
W sumie niezły czas, w Graz możemy wejść do pokoju dopiero około południa więc zatrzymujemy się w jakimś Landschafcie na śniadanko. Przy okazji tankowanie bo od poprzedniego mineło już 944km. Eurodiesel przy autstradzie 1,29E. Drogo, ale cóż mus to mus. Potem Pan kierowca wykorzystuje dłuższy postój na półgodzinną drzemkę. Kurczę, to działa!. Kolejnym postojem ma być już tylko parking pod Oekotelem. Głowna atrakcja dla dziewczynek? Tunele! Całe szczęście jest ich dużo i nie ma marudzenia. W końcu Krzysiek Hołowczyc mówi: Jesteś u celu! Jest godzina 10.00 jednak przemiła Gabriela informuje nas że nasze pokoje są już wolne! Na parkingu same polskie tablice. Po zakwaterowaniu kierowcy do łóżek, a mamusie z dziećmi na pobliską Copacabanę:
Planowany start w dalszą trasę: godzina 2.00. Wtedy Reisefieber będzie jeszcze większe, w końcu kolejnym celem będzie już BRELA!