Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

AD_2010_czerwiec_CRO_Hvar (fotorelacja)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
smer
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 291
Dołączył(a): 15.03.2006
AD_2010_czerwiec_CRO_Hvar (fotorelacja)

Nieprzeczytany postnapisał(a) smer » 25.06.2010 17:51

AD_2010_czerwiec_CRO_Hvar


W założeniach rok 2010 ustanowiliśmy rokiem wczasów stacjonarnych.

Ekipa nasz liczyła sobie pięć osób, w tym: Ja, moja żona A oraz zaprzyjaźnione małżeństwo (Państwo "W") z pacholęciem lat 6; dla porządku nazwijmy ich sobie, a więc ona S, on M i ich syn Sz.

Nasz wybór padł na wyspę Hvar, na której nóżki nasze jeszcze nie postały. Wiśta wio - łatwo powiedzieć, że wczasy stacjonarne w 100% w jednym miejscu, jednak ekipa odrobinę się oburzyła na mój pomysł wykonania trasy Katowice - Sveta Nedjelja. Po rozważeniu ich sugestii wykonania w drodze noclegu postanowiłem zahaczyć o Istrię, której również jeszcze nigdy nie odwiedziłem.

c.d.n.
Ostatnio edytowano 26.06.2010 12:22 przez smer, łącznie edytowano 1 raz
smer
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 291
Dołączył(a): 15.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) smer » 25.06.2010 18:00

28.05.2010 r.

Wieczór, godz. 19.30. Bierzemy bagaże w łapki i schodzimy do samochodu. Dodam, że bagaże cokolwiek nietypowe jak na końcówkę maja, tak że sąsiedzi oczki wybałuszają widząc mnie z płetwami pod pachą. Do bagażnika, w którym już od wczoraj stoją równiutko poukładane kartony z wiktem dokładam torby, płetwy, piankowy "makaron" do pływania oraz kilka luźnych reklamówek, gwałcąc tym samym psychikę brakiem ładu i składu w bagażniku. Ale nic to, gdy zajedziemy do Rudy Śląskiej po państwo "W" i oni dołożą swoje tobołki, to się to jakoś ogarnie.

Zapakowani i podekscytowani żegnamy się z naszym pierworodnym, na twarzy którego nijak dopatrzeć się smutku z powodu wyjazdu rodziców, za to dziwnych błysków całkiem sporo. Nie dziwota, syn nasz pomimo że poczciwina, łez w oczach nie ma, bo jak tu się martwić skoro szykuje się "wolna chata"? Hulaj dusza - piekła nie ma.

Wsiadamy, zadki mościmy w fotele, ja zeruję licznik, żona wykonuje kilka machnięć łapką w kierunku syna i w świat...

O 20.00 zgodnie z umową meldujemy się pod domem naszych współtowarzyszy podróży. Ze zgrozą liczę ilość bagaży, które trzeba dołożyć do bagażnika. A to zawekowane mięsko, a to kilka toreb podróżnych, a to płetwy, a to jeszcze materac dmuchany (na szczęście nie nadmuchany, ale i tak rulon spory), a to w końcu lodówka samochodowa... Łolaboga! Jednak wszystko sprawnie ogarniam i po kilkunastu minutach tobołki zostają zapakowane tak jak lubię, ciasno, ładnie, składnie i pedantycznie i - tak jak sobie postanowiłem - z zasuniętą roletą mojego kombi. Na rolecie jedynie jako wakacyjny akcent kładę wielki plażowy kapelusz mojej żony.

Jeszcze tylko państwo "W" montują fotelik dla swojego syna, sadowią się "wygodnie" z tyłu, co nie jest łatwym zadaniem, bo choć ona filigranowa, to on chłop ponad 100-u kilowy, a i fotelik miejsca trochę zajmuje.

Odpalam GPS-a (zwanego dalej Anią). Ruszamy. Najpierw powoli, jak żółw ociężale...

Trasa: Przejście graniczne w Cieszynie, przejazd do Słowacji, Żilina, kierunek Austria, Słowenia, CRO_Istria.

Jakoś wyjątkowo ciężko szła mi jazda, jak nigdy; oko ciężkie jakieś... starzeje się człowiek, czy co? Bio mam takie słabe, że na Słowenii ostatnie 200km do granicy z CRO proszę kolegę M, żeby prowadził (serce mi przy tym pęka, bo jak to auto komuś oddawać? Auto to moja druga po żonie...), a sam przymykam gałki oczne do błogiego kimanka.

c.d.n.
Ostatnio edytowano 26.06.2010 12:23 przez smer, łącznie edytowano 1 raz
andrzej29
Cromaniak
Posty: 830
Dołączył(a): 01.02.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) andrzej29 » 25.06.2010 18:17

Przysiadłem do czytania relacji i czekam na dalszy jej ciąg oraz fotki :wink: :wink:
smoki
Cromaniak
Posty: 619
Dołączył(a): 31.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) smoki » 25.06.2010 18:48

Zasiadamy i my czytelni. Sv. Nedjelę odiedziliśmy 2008r. A w tym rónież Hvar ale nieco bliżej Sucuraja. Czekamy niecierpliwie na cd. :D
smer
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 291
Dołączył(a): 15.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) smer » 25.06.2010 20:11

29.05.2010 r.

Na granicy chorwackiej siadam z powrotem za kierownicą i jedziemy do Rovinj, gdzie docieramy o 8.30. W Rovinj po szybkich oględzinach stwierdzamy, że apartamentów o jakich marzymy (ustronnych, nad brzegiem morza) tutaj uświadczyć się nie da. Wykonujemy taktyczny odwrót i jedziemy do Porecu.

Po zatrzymaniu samochodu w Porecu podchodzi do nas jakiś miły jegomość i proponuje apartamenty blisko morza. Haha, jesteśmy szczęśliwi, że góra sama przyszła do Mahometa. Niestety, nie jest tak dobrze jak być miało, apartamenty okazują się być oddalone jakieś pięć minut autem od morza. Dla niego blisko, dla nas daleko. Idziemy szukać dalej.

W Porecu po już tym razem dłuższych oględzinach stwierdzamy, że apartamentów o jakich marzymy (tych wymarzonych, ustronnych, nad brzegiem morza) również i tutaj uświadczyć się nie da. Moje zapędy zjeżdżenia w poszukiwaniu idylli reszty zachodniego wybrzeża zostają ostudzone i zaczynamy szukać kwater zastępczych. Znajdujemy, co by nie, ale najpierw nieźle się bawimy słysząc, jak lokalni wyzyskiwacze chce po 40 eurasków od pary. W końcu coś tam znajdujemy, po 25 euro od pary, ok. 200m od morza, do którego trzeba przejść przez park.

Nienajgorsze i przy odrobinie wyobraźni z widokiem na morze (strzałka wskazuje widok na morze, w szparze pomiędzy drzewami).

Obrazek

Po rozpakowaniu bagaży jemy szybki obiadek, robimy drzemkę i maszerujemy z żonką zwiedzać Starówkę: ciasne uliczki, bazylika (zdaniem mojej żony Porec może poszczycić się najpiękniejszą bazyliką na świecie), itd...

Państwo "W" również gdzieś się rozchodzą, plaża, spacer, czy coś tam...

Porec
Obrazek

Mur obronny w Porecu
Obrazek

c.d.n.
Ostatnio edytowano 26.06.2010 12:41 przez smer, łącznie edytowano 2 razy
smer
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 291
Dołączył(a): 15.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) smer » 25.06.2010 22:14

30.05.2010 r.

Dzień drugi w założeniach miał być dniem zwiedzania Puli. Zatem... zwiedziliśmy Pulę. No... Pula jak to Pula... Hmmm... co by tu jeszcze o niej napisać???

Amfiteatr... hmmm... no cóż, wejść można, tyle że 40 kun za tą przyjemność to jednak ciut za dużo, prawda? I to by było na tyle... Aha, na dodatek padał deszcz... no future...

Amfiteatr w Puli
Obrazek

Obrazek

Rozczarowani Pulą wracamy do Porecu. Obiad. Kawa. Czas wolny.

Państwo "W" idą się poszwendać po Starówce Porecu, a ja żeby odreagować przedpołudnie porywam moją A (pomimo jej wyjątkowej chęci na drzemkę) na romantyczną przejażdżkę. Jak się dla niej wkrótce okaże, przejażdżkę naszpikowaną niespodziankami...

Jako pierwszą niespodziankę planuję Hum - wg przewodnika Hum jest najmniejszym miastem na świecie.

Ania dzielnie nawiguje i na dobrą sprawę obyłbym się bez niej, ale... właśnie!, jest to małe ALE! Lubię mieć tą moją Anię włączoną, bo niedoskonałość jej map niekiedy pozwala mi zwiedzić coś dodatkowo (bonus od losu). I tak właśnie jest tym razem. Ale po kolei. Mijamy Motovun:

Obrazek

i przed Buzetem Ania każe skręcić mi w prawo; zdziwiony oczywiście skręcam i główkuję, co tym razem moja dzielna nawigacja mi pokaże? Może znowu coś ślicznego?

I nie zawiodłem się - pokazała śliczne serpentyny, przepiękne widoki, dzicz i (po zjeździe z i tak podrzędnej drogi na jeszcze podrzędniejszą) pokazała mi koniec asfaltu, a następnie koniec żwirówki zakończony jednym domkiem zbudowanym w całkowitym odizolowaniu od świata cywilizowanego. Przyznam, że tym razem się zdziwiłem, ale jeszcze bardziej zdziwił się gospodarz tegoż domostwa, zwłaszcza gdy powiedziałem mu, że chcę jechać do Humu. Wybałuszył na mnie oczy jak na kosmitę i zaczął kreślić w powietrzu jakieś skomplikowane runy. Przyjąłem, że to pomimo pozorów nie są wcale żadne magiczne sztuczki, a jedynie precyzyjnie wykreślony schemat drogi na Hum i podziękowawszy zawróciłem (zawrotka na 3 razy) w kierunku cywilizacji, a dokładniej w kierunku głównej drogi i Buzetu.

No cóż, nie pierwszy to już raz słuchając Ani zwiedziłem chorwackie podwórko. I naprawdę wcale mnie to nie zasmuciło.

Jedziemy dalej; po ok. kilkudziesięciu kręćkach kierownicą i przebyciu właściwej już tym razem liczby kilometrów docieramy do Humu.

Na parkingu pomiędzy miasteczkiem, a cmentarzem większość zaparkowanych samochodów ma polskie rejestracje. Wchodzimy przez bramę do miasta i oczom naszym ukazuje się... właśnie, co ukazuje się naszym oczom? Mikroskopijny majestat? Miejska idylla? Nostalgia i zapomnienie? Coś w tą nutę właśnie. No bo na pewno nie gwar miejski. Trudno byłoby nawet fizycznie spowodować gwar na miniaturowym placyku otoczonym kilkoma domkami i jednym kościołem. Domkami zbudowanymi na dodatek w kombinacji "z górki i pod górkę"... Co by nie mówić, ani moje opisy, ani fotografie i tak nie oddadzą klimatu maciupeńkiego Humu. Jego urok jest bezdyskusyjny.

Choć dla porządku dodam, że moja lepsza połowa przechadzając się w tę i we w tę po tych dwóch na krzyż, krzywych i prawie bezludnych uliczkach wspominała coś o bliskim zachodzie słońca i miasteczku Salem...

Dość słów, kilka fotografii Humu i jego bezpośredniego sąsiedztwa zamieszczam poniżej:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po dość długim czasie zwiedzania (dość długim jak na rozmiary Humu) wracamy z powrotem. Dość długim, bo obrazowo mówiąc w Humie spędziliśmy o wiele więcej zdrowasiek niż domów jest tam wybudowanych.

Wracając zamierzam odwiedzić Roc, lecz pora zaczyna być wieczorowa i zmęczona żonka noskiem kręci. Kalkuluję w głowie co począć?, jak by tu być i nie być równocześnie, co by i wilk syty i owca... Dojeżdżając do zjazdu na Roc postanawiam jednak sobie go odpuścić, bo po pierwsze, nie chcę drażnić żony, a po drugie czym po Humie mógłbym się jeszcze dzisiaj zaskoczyć?

Postanowione, mijam zjazd i butuję turbo-diesla żeby jak najszybciej uciec i jak najdalej odjechać, i żeby nie pokusiło mnie zawrócić. Ale w rzeczywistości dłużej opisuję całą sytuację, niż tego uciekania było, bo oto kątem oka zauważam drugi zjazd na Roc i... tym razem instynkt wziął nad mną przewagę; odbijam bez zwalniania w prawo-skos i wjeżdżam pod górę do miasteczka. Spoglądam na żonkę wzrokiem mówiącym "widzisz, los tak chciał..." Podjeżdżamy pod miasteczko; jako że zaczyna zmierzchać postanawiam na Roc jedynie rzucić okiem i pędzić dalej (bo jak już pisałem, chciałem zapewnić żonie kilka niespodzianek, a kilka to co najmniej trzy).

Dojeżdżam do bramy miasta i wypatruję miejsca parkingowego... Nie znajduję takowego, lecz... nie widząc również nigdzie znaku zakazu wjazdu przejeżdżam przez bramę miejską i kręcąc radośnie kierownicą postanawiam "zwiedzić" Roc bez wysiadania z auta. Nie pamiętam czy było tam ładnie, czy ciekawie, za to wiem że ciasno było: zawijasy, zjazdy, podjazdy, przejazdy przez zakamarki "na lusterka"...

Wracamy.
Autko pyrka radośnie w kierunku Porecu, żonka uśmiechnięta, na horyzoncie Motovun...

Coraz bliżej Motovun...

Już całkiem blisko...

No jakże bym mógł odpuścić sobie fajne miasteczko na fajnej góreczce z fajnymi zapewne zaułkami??? Zrezygnować z niespodzianki nr 3!?
Niedoczekanie!

Moja żona patrzy na mnie ze zgrozą; nie dość, że już prawie ciemno, nie dość, że ona zmęczona, nie dość że Ania któryś już raz prawie krzyczy w bezsilnej wściekłości: "Zboczyłeś z trasy! Zawróć gdy tylko pojawi się taka możliwość!!!", a ja jakby nigdy nic redukcja i wioooo pod górę : ) Wysiadamy, podchodzimy pod górę (ja błagam, żona z oporami daje się ubłagać), żartujemy (hmm... ja żartuję), fotografujemy, zwiedzamy...

Motovun
Obrazek

Obrazek


Oczywiście po powrocie do auta żonka nie kryje radości z faktu, że udało mi się ją zmobbingować. Widzę, iż pomimo zmęczenia buzia jej się cieszy i jest zadowolona, że dała radę cały dzień spędzić na zwiedzaniu. Żeby nie wpędzać jej w niepotrzebny stres, zapewniam ją, że to była już ostatnia niespodzianka i może się odprężyć.

Grubo po 22.00 wracamy zgodnie i pogodnie do Porecu.

Ok. północy za oknem widać ulewy i słychać burzę. Co nas czeka jutro? Wakacje pełną gębą?? Hmm....


c.d.n.
Ostatnio edytowano 26.06.2010 17:42 przez smer, łącznie edytowano 3 razy
Aldonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4240
Dołączył(a): 07.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aldonka » 25.06.2010 23:30

Świetnie piszesz, czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
krutom
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3386
Dołączył(a): 16.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) krutom » 26.06.2010 00:26

Fajne zdjęcie z Puli.
Każdy dźwig ma swoje okienko :lol:
Jolanda
Cromaniak
Posty: 3553
Dołączył(a): 11.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanda » 26.06.2010 00:31

fajna relacyjka :D

czekam na więcej.. :wink:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 26.06.2010 06:33

A ja bym prosił o spacje miedzy zdjęciami a jeszcze bardziej w tekście,co by jakieś ustępy (a fe) sie porobiły.
Talent prozatorski widać,humoru i lekkości w sam raz,szkoda by sie czytelnicy ,znaczy ja ,męczyli ciurkiem.
Kierunkiem eskapady jak najbardziej jestem zainteresowany. :D
malinabar
Croentuzjasta
Posty: 178
Dołączył(a): 22.03.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) malinabar » 26.06.2010 08:10

Witam. Relacja miodzio, chcę zobaczyć Hum, pisz, pisz...
Adrian34
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 194
Dołączył(a): 06.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Adrian34 » 26.06.2010 12:09

Zasiadam grzecznie w czytelni....
smer
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 291
Dołączył(a): 15.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) smer » 26.06.2010 12:21

hepik napisał(a):A ja bym prosił o spacje miedzy zdjęciami a jeszcze bardziej w tekście,co by jakieś ustępy (a fe) sie porobiły.
Talent prozatorski widać,humoru i lekkości w sam raz,szkoda by sie czytelnicy ,znaczy ja ,męczyli ciurkiem.
Kierunkiem eskapady jak najbardziej jestem zainteresowany. :D


Dzięki Wam wszystkim za słowa uznania, bo nabazgrałem 9 stron w Wordzie drobnym maczkiem i miło mi wiedzieć, że ktoś to czyta :)

Relację będę uzupełniał systematycznie, po każdym "wywołaniu" kolejnej porcji zdjęć...

Odstępy-ustępy: no problem, już poprawiam.
andre47
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 48
Dołączył(a): 31.01.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) andre47 » 26.06.2010 18:02

Witam .
Zasiadam w czytelni i oczekuję dalszego ciągu . fajnie piszesz i ładnie okraszasz swoje relacje pięknymi zdjęciami , pozdrawiam Andrzej
smer
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 291
Dołączył(a): 15.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) smer » 26.06.2010 19:49

31.05.2010 r.

Deszcz pada od samego rana, a jak się porządnie zastanowić, to nawet od wcześniej.

Państwo "W" patrzą na swojego syna, ichni syn patrzy w okno... Cóż, plaża i kąpiel w morzu pozostają na razie w sferze marzeń. Syn państwa "W" cierpi z tego powodu okrutnie, natomiast ja jakoś niespecjalnie. Nie przekonuje mnie betonowe nabrzeże w kurorcie, wzdłuż którego ciągnie się deptak. Jakieś takie mało to piękne i nieromantyczne.

Intuicja podpowiada mi, że po południu się wypogodzi, niemniej nadal pozostaje kwestia zagospodarowania deszczowego przedpołudnia. I tu ta-dam! Mały suprajs w stronę ekipy. Proponuję zwiedzanie jaskini Baredine; przecież już nawet ludzie pierwotni wiedzieli, że w czasie deszczu najlepiej schować się do jaskini.

Wsiadamy w auto i jedziemy. Gdy kupujemy bilety, pan kasjer pyta się czy na pewno jesteśmy z Polski i przydziela nas do grupy nr 3 z przewodnikiem mówiącym... po niemiecku : ) Przed zejściem do jaskini pan przewodnik dwoi się i troi, żeby wycieczka była jak najbardziej zadowolona z prelekcji, dowcipkuje, anegdotuje na temat, itp., itd... tyle, że po niemiecku. Nasza ekipa ni w ząb nie kuma co pan przewodnik mówi, ale zabawa jest niezła.

Z tablic informacyjnych wynika, że zdjęcia można robić, tyle że bez flesza.

Schodzimy do wnętrza. Jaskinia oświetlona jest nastrojowo, tzn. podświetlone co trzeba i nie podświetlone co nie trzeba. Ogólnie OK..
...tyle tylko, że obiektywem, który akurat mam wpięty, dość ciemnym i bez stabilizacji, to mogę sobie napstrykać... Jestem trochę zły i zniechęcony, a na domiar złego obok stoi jakiś gruby pan Niemiec i niby przypadkiem co i rusz obraca w moim kierunku swojego Nikosia ze stałką 35mm i światełkiem f/1.8.

Ale jak to mówią: dupa w troki i do roboty; nastawiam, celuję, pstrykam, nastawiam, celuję, pstrykam... aha, i jeszcze podpieram, zapieram, stabilizuję, bezdechuję, hipnotyzuję.... O dziwo, choć ISO duże, a i czas niemały, część zdjęć wychodzi w miarę, a niektóre wręcz nieporuszone.

Fotki poglądowe z jamy:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podziemne jeziorko
Obrazek


Po wyjściu z jaskini dostrzegamy na niebie wesołe promyki słońca. Przed powrotem do Porecu postanawiamy zahaczyć o Rovinj.

Miasteczko ładne i przyjemne; błąkamy się troszkę z żonką, jemy lody, pizzę i w ogóle robimy to wszystko, co zwykli robić turyści. A państwo "W" też się błąkają, tyle że zdecydowanie mniej, bo ich syn wypatrzył plac zabaw i się huśta i ślizga, i znowu huśta, i nie bardzo ma ochotę łazić i oglądać nudne stare domy, skoro ma wokół siebie rozstawione przyrządy huśtająco-ślizgające.

Ogólnie każdy robi to co lubi i trochę czasu w Rovinj spędzamy.

Rovinj:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po jakim-takim nasyceniu się Rovinj wracamy do Porecu. Wieczór spędzamy leniwie i na luzie - jakiś spacer deptakiem, jakieś Karlovacko na balkonie. Balkon co prawda bez widoku na morze, ale po całym dniu spędzonym na jaskiniowaniu, zwiedzaniu i spacerowaniu oraz po kilku Karlovackich, kto by się tym zbytnio przejmował.

Sz. też jest szczęśliwy, bo w czasie naszego spaceru wymusił na swoich rodzicach pluskanie w adriatyckiej topieli; zimna ta topiel, ale przecież dziecku wiele nie trzeba...

W szampańskich nastrojach rozchodzimy się spać, ostatni raz w Porecu.

Szampańskość tych nastrojów szlag jasny trafia, gdy na dobranoc informuję wszystkich o jutrzejszej pobudce, którą wyznaczam na godzinę 4.45.

c.d.n.
Ostatnio edytowano 26.06.2010 23:11 przez smer, łącznie edytowano 1 raz
Następna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
AD_2010_czerwiec_CRO_Hvar (fotorelacja)
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone