Naoglądałem się waszych relacji i chyba przyszedł czas na moją. Niestety nie prowadziłem dziennika więc nie będę operował datami i godzinami tylko wspomnieniami. Żaden też za mnie pisarz wię proszę o wyrozumiałość.
Ok zacznijmy.
Czerwiec 2009. Decyzja już dawno podjęta (w grudniu 2008 rezerwowaliśmy wakacje) 2 raz w Chorwacji padło na Orebic. Jako, że zeszłego roku jechaliśmy autokarem i trwało to wieczność wybraliśmy samolot i Rainbow Tours. Nigdy nie leciałem samolotem ale wiedziałem, że nie będzie to mój ulubiony sposób podróżowania (mam lęk przestrzeni). Godziny południowe, zjawiamy się na lotnisku w Poznaniu, jadą z nami jeszcze znajomi z Wrocka, już są na miejscu. Odprawa itd bez problemów. Na bezcłówce profilaktycznie kupuję ćwiartkę Balantinesa (lęk przestrzeni ) i czekamy na samolot. Jakąś godzinę później wsiadamy, zapinamy się i jazda. Start super, przyspieszenie jak F1, dalej już gorzej (dla mnie). Wszelki manewry znoszę strasznie ciężko, ale ćwiarteczka robi swoje i wyluzowuje się. Oczywiście wszyscy mają ze mnie polew jak samolot się przechyla a ja chwytam się czego popadnie hehe. Na szczęście po 1,5 godziny lądujemy w Dubrovniku. Wychodzimy z lotniska i... nic. Różne grupy zabierają różni piloci a po nas nikogo. Czekamy...czekamy... po jakichś 2 godzinach pojawia się jakaś pilotka po ekipę na Karculę. Zostajemy sami Ale jakaś zapadka w mózgu zadziałała jak to na Korculę to przecież przez Orebic. No i rura do kobiety, ale ona nic nie wie itd. Po małym sporze zabierają nas i w końcu jedziemy do celu dość mocno zirytowani całą sytuacją.
Na miejscu jesteśmy ok 22, ciemno, dłużej nam zajęła podróż z Dubrovnika do Orebić niż z Polski do Chorwacji. Kaśka (żona) już wkurzona na maxa ja jako, że ćwiarteczka jeszcze działa luzik. I znowu niespodzianka. Mieliśmy mieszkać ze znajomymi w jednej kwaterze. Mhm, czekają na nas dwie Chorwatki jedna bierze nas w jedną stronę a druga ich w drugą. Zmęczeni nie mamy siły się wykłócać więc grzecznie idziemy (tym bardziej, że młody (5 lat) już ma dosyć tej wycieczki. Pani zaprowadza nas na miejsce i.... znowu zonk. Miały być dwa pokoje a jest jeden z dostawką. Żona nie wytrzymuje i zaczyna op...Chorwatkę ale ona i tak nic nie rozumie, hamuję ją bo kobita niczemu nie winna. Zmęczeni i zestresowani kładziemy się spać planując rozwiązanie całej sprawy na dzień następny.
Teraz idę uczyć się wklejać zdjęcia